Skocz do zawartości
Nerwica.com

aner

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez aner

  1. Dorwałam wreszcie komputer , wybaczcie ... chciałabym się zaangażować bardziej w rozmowę , ale niestety nasz dom to istny armagedon ciągle coś do roboty , kiedy przychodzi wieczór padam spać ( muszę funkcjonować ,bo moja córka w sensie bardzo dosłownym nie przeżyje jeżeli nią się nie zaopiekuje kiedy nie ma męża w domu ) . Labraks dziękuje , ale czy sądzisz ze nie mam kotła w głowie ? mój mechanizm obronny działa silnie , niby mi lepiej ze świadomością że tam idę ale zaraz włącza się miliard argumentów żeby tego nie robić , pójdę bo wstyd mi odwołać wizytę ( kolejny powód żeby tam wrócić ) To mój mąż pomógł podjąć mi decyzję ,wyłapał mnie w najlepszym momencie , użył argumentów których nie obalę ... zna mnie już bardzo dobrze i wie ze mimo ze nie potrafię kłamać to w krytycznych momentach jestem w stanie być tak przekonująca ze oszukam sama siebie , nauczył sie to odróżniać . On w ogole dużo rozumie , wpiera mnie , dlatego tak cieżko mi patrzeć jak się meczy ( miewam chwile kiedy obwiniam się o jego problemy ) . Troche leczy sie mna , mysli ze po omacku tymi szczepkami informacji które mu podaje po terapii sobie pomorze , staram sie mu tlumaczyc ze kazdy z nas jest inny i to nie jest takie proste , ze gdyby samooleczenie miało sen to wiadomo . Ja mam motywacje do chodzenia na terapie , nerwica która niszczy moje ciało , bóle , strach , panika, chwiejność emocjonalna ... nie chce do tego wracac ... nei wiem co gorsze , meczyc sie ze soba czy meczyc sie na terapii ... co do samoświadomości ... lubie ją a jednoszcześnie tak zazdroszczę ludziom nieświadomym , chcialabym byc zwykla prosta , nie przejmująca się tak światem i nei tak wrażliwa ( o ironio bywam tak oschła w kontaktach ze nie chcialabym siebei poznac ) ... Od kiedy tu jestem mam lepszy czas ... Pozdrawiam Was i dziękuje :)
  2. Wracam , telefon wykonany ☺ Co do mojego meza, on nie chce sobie dać pomoc i nie chodzi tu o moja pomoc . Tylko pomoc psychologa,psychoterapeuty miliard wymówek ... Troche myśli ze jak ja chodze to problem zniknie ... Eh
  3. Nadal nie doralam komputera ... Problemy z córeczka jakkolwiek by to nie brzmiało nie sa moim największym problemem . Oswoiłam sie z jej choroba , nie pogodzę sie nigdy i nie oczekuje już od siebie tego. . . Bardziej borykam sie z przeszłością i otoczka tego co dzieje się od 4 lat ... Przez moje doświadczenia , mialam utrudnioną prace , ciężko bylo mi się zdystansować do moich pacjentów ( pracowalam w szpitalu)... Dziekuje za wsprcie ☺ bede tutaj zaglądać . Już dawno myślałam o przyłączeniu do takiej grupy / forum ☺ pozdrawiam
  4. Przepraszam mam jakieś problemy techniczne z wyspaniem posta . Trzy razy zaczynam od początku . Tylko dorwę komputer ... Narazie dziękuję. Bardzo mi dzisiaj pomogły Twoje słowa ☺
  5. Dziękuję za odpowiedz .. Jak milo przeczytać prawdę od kogoś inteligentnego . Świadomego , mam wrażenie , ze przerwałam terapię bo zaczęłam się wstydzić swojego terapeuty . Wiem , ze gdybym to przelamala to w relacjach codziennych tez byłoby mi prościej . Ciągle wynajduje nowe wymówki , żeby tam nie wrócić . Argument z powrotem do gin / lub innego lekarza trafil do mnie wyjątkowo. Daje sobie chwile ... Uczono mnie żeby nie robić nic wbrew sobie ... To proces wiem o tym . Staram się myśleć o tym jak o kolejnym etapie ... Po prostu czuje sie gorsza .... Bo urodzilam wcześniaka, bo mialam takich rodziców , w szkole ciągle mnie porównywali i gnębili ze bede taka jak moja rodzina , bo nie pracuje , i tak mogę wymieniać bez końca . Samoocena dno i trzy metry pod mułem, mam kochanego męża który wspiera mnie i jets ze mną , ale sam ma problemy i nie chce sobie pomoc ... Ja nie chce być obciążać go swoja osoba .. Jak zwykle postrzegam siebie jako problem ... Mam zrywy , ze jestem na szczycie i widzę czego dokonałam , przez co i z czego wyszlam ... Potem znów widzę jaka jestem beznadziejna ...
  6. Trafilam na terapię na zakręcie życiowym. Przerwałam prace , a tak na prawdę porzuciłam to co kochalam , żeby zajac sie niepełnosprawną córka . 7 miesięcy w szpitalu, morze przykrych slow , ciagla walka , ciągle patrzenie na czyjes tragedie i czekanie na swoja . Na swoj koniec. Nam się udali wyjść ze szpitala ale zosia wymaga 24 h opieki . W miedzy czasie zaczely wypływać problemy z rodzicami . Jestem dda . Mam nerwice ktora powrocila po przerwaniu terapii. Deprsje z której chyba wyszlam . Zaburzenia osobowości . Potrafię uslyszec kto dziś nie ma depresji i nerwicy ... Widzialam tyle śmierci bliskich i obcych osób . Czekalam na śmierć swojego dziecka ... Mialam traumatyczny poród ... Nie umiem rozmawiać z ludźmi o swoich problemach . Mowie ale nie czuje tego co mowie ... Maz wspomina o powrocie na terapię, ale ja nie mam na nia ani ochoty ani sily ... Sprawiała mi ogromny bol . A powrót oznaczal by dla mnie porażkę ... A ja mam dość przyjmowania porażek ...
×