Hej, może jest tu ktoś, kto przeżył podobną do mojej sytuację i mógłby mnie pocieszyć, że to przejdzie i będzie lepiej... bo inaczej zwariuję. Odstawiłam (po kilkunastu latach brania) leki SSRI. Miałam już kilka prób odstawiania, ale zawsze wracałam, bo czułam się bez leków fatalnie. Tym razem podjęłam kolejną próbę, bo byłam sfrustrowana otumanieniem przez lek. Starałam się zrobić to w sposób rozważny, w wydłużonym okresie etc.
Niestety dopadł mnie chyba tzw. zespół dyskontynuacji. Wyczytałam, że może trwać do 7 dni do kilku(nastu?) tygodni, ale boję się, że tego nie wytrzymam. Powinnam wyjechać na odludzie i tam przeczekać, ale jest to oczywiście absolutnie niemożliwe. Tymczasem zmagam się z ogromną drażliwością (wyprowadzają mnie z równowagi najmniejsze pierdoły), gdy obserwuję siebie, aż się tego boję i zaczynam świrować, że może mam jakieś poważne zaburzenia osobowości, bo rozwala mnie od wewnątrz wściekłość, poczucie beznadziei, bezradności, niesprawiedliwości etc. Lata psychoterapii poszły jak krew w piach (takie mam teraz odczucie - może to mnie).
Co do lekarza psychiatry - kolejną wizytę mam w czerwcu, ale i tak nie potrafię rozmawiać z tymi wszystkimi lekarzami. Najchętniej bym się tam wydarła, krzyczała, żeby mi pomógł... i w ogóle, ale oczywiście to w sobie tłumię i wychodzi na to, że wszystko jest ok. Jakaś masakra.