Cześć. Bardzo ciężko mi się do tego wszystkiego zabrać, żeby to napisać. Wybaczcie, będzie to strasznie chaotycznie napisane. Oczekuję pomocy, bo nie mogę już wytrzymać, nie mam sił rano wstawać, nie mogę już tego znieść. Ostatnio nadużywałem alkoholu z tego powodu. Po prostu czuję się najgorzej, jak się tylko da. Boję się też, wszystkiego tu pisać, ponieważ wiem że w internecie nie jestem anonimowy. Przechodzę do tematu :
Mam 21 lat, studiuję (jestem na drugim roku). Sprawa rozgrywa się o studia - albo studia, albo dziewczyna. Wmawia mi się, że się z kimś spotykałem podczas mojego związku (jestem z dziewczyną 2 lata - ale od roku tak na mega poważnie - jestem na zabój w niej zakochany, a wcześniej - oczywiście, kochałem ją bardzo, ale chwilami wydawało mi, że było gorzej, lepiej itd. - i właśnie wątpliwości dotyczą tamtego okresu). Pamiętam jak mi się to wmówiło (a wiele rzeczy mi się wmawiało, ale o tym później), byliśmy w kościele na 18 w listopadzie, czy tam grudniu bodajże. Zaczęły się kotłować we mnie jakieś lęki, zacząłem analizować. Pierwsze przejmowałem się jak ja pójdę do spowiedzi - jak powiem, że oglądałem nieskromne filmy, będąc w związku? I tak zacząłem analizować, potem zaczęło mi się wmawiać, że może na siłę z kimś się spotykałem itd. (i myślę, no ale pisaliby o jakimś natręcie w mediach). Aż tu przychodzi poniedziałek - jadę sobie na uczelnię, aż tu nagle znikąd zaczęło mi się wmawiać, że przed tą granicą, spotykałem się z kimś itd. I od tamtej pory mi to siedzi w głowie i nie daje żyć, ale jeszcze jakoś ciągnąłem ten wózek, zdecydowanie najgorsze przyszło całkiem niedawno. Otóż jestem studentem. Jak do tej pory na studiach idzie mi bardzo dobrze. Nie miałem takiego wmawiania związanego ze studiami, fajnie się rozwijałem, a tu teraz nie wiadomo co będzie dalej... Pewnej soboty, gdy byłem po paru piwach, coś mi w głowie, w myślach wmówiło, że ,,jak zdasz egzaminy" - to nie dojdzie do ślubu z twoją dziewczyną, bo wyjdzie, że się z kimś spotykałeś (a z nikim się nie spotykałem przecież ;( ! - ale tak mi się to wmawia, i mam przekonanie, że to jest prawda, żadne racjonalne sposoby nie są stanie mi wybić tego z głowy. Podkreślam, żadne! I teraz tak, niby coś tam czytam, uczę się, ale jest to chyba inaczej Boję się, że jeśli zdam - to będzie koniec. Cały czas 24 na dobę to we mnie siedzi nie daje mi żyć. Jedynym ukojeniem dla mnie jest sen. A jeszcze parę miesięcy temu było w porządku. Z jednej strony chcę się rozwijać, tak mi fajnie idzie na studiach - i co, miałbym zrezygnować, albo nie pozdawać? No ale z drugiej jak myślę, że miałbym tak z dziewczyną mieć, to też nie mogę tego wytrzymać. Albo studia, albo dziewczyna - tak mi się to przedstawia ;( I jak tu zdać egzaminy, jak mam lęk przed nauką, żeby z dziewczyną potem tak było ? Nie mam ochoty na nic już przez to, nie mam sił Ratujcie
P.S - ja nie uciekne od tych mysli. Co pomysle o mojej dziewczynie - desygnat ten sam - ze juz niedlugo (ja zdam te egzaminy) to bedzie koniec. Tak samo jak gdzies czytam, ogladam film i widze sceny zwiazane ze zwiazkami mam to samo. Ja od tego nie uciekne caly czas jest to przy mnie i ten najgorszy scenariusz. Albo studia, albo dziewczyna. Masakra nie wytrzymuje juz