Skocz do zawartości
Nerwica.com

ziomekzos

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia ziomekzos

  1. Narazie ide do psychologa. Poki co mam problem zdrowotny, realny tzn istniejący, bolesny, ale niegrozny. Od momentu kiedy odezwal sie hemoroid wszelkie inne dolegliwosci (udary, raki, zawały) minęly. Co ciekawe drodzy hipochondrycy, przez to ze szedłem już kilkanaście razy ze śmiertelną chorobą do lekarza, czekałem na wyniki typu "zmiany nowotworowe na płucach" lub "arytmia serca", hemoroidy nie sa dla mnie problemem, tzn są bolesnym, ale nie jest problemem pojsc z tym do lekarza. Wszyscy się cykają, a ja pojde tam z usmiechem na twarzy, bo wiem ze nie umre I niech mi ktos powie ze nie znalazlem pozytywnej strony tej choroby. czymże są hemoroidy w porównaniu z rakiem pluc? otóż to, niczym.
  2. ten cholerny atak serca, przerodził mi się w raka płuc. Jak o tym nie myślę, zajmę sie czymś innym to jest ekstra, ale zaraz potem myśle ze mnie nie boli to mnie zaczyna boleć. Wybieram sie do lekarza, ale cos mi ciezko, za bardzo sie boje ze cos mi jest, a jestem przekonany ze cos jest jak zwykle zresztą, tylko ze teraz na 1000 procent. Boje się dwóch rzeczy, boje się ze strace swoje życie, które wyprostowałem niedawno, od jakiegos czasu układa mi się tak, że lepiej nie może. Ciekawa dobra praca, dziewczyna z która mi sie dobrze mieszka, znaczaca zmiana trybu życia i generalnie mojej osoby. Druga rzecz której się boje, to jest ta pieprzona nerwica/hipochondria, bo jeżeli potrafie sobie "wkręcić taki ból w klatce, albo taki ból potrafi moja psychika wywołać to jestem przerażony. Do tego dochodzą narkotyki, które na pewno chorobe podkręciły, a dragów nie używałem "raz na jakiś czas", ale dobre 5 lat poza światem wliczając w to ponad 2 letni ciąg amfetaminowy. Jak na 19 latka to jest niezły staż. Nie wiem czy mnie rozumiecie, ćpun, który od 3 miesięcy jest innym człowiekiem, pracującym, odpowiedzialniejszym, generalnie szczęśliwszym, może stracic nagle wszsytko przez chorobe. Wlasnie teraz, kiedy mozna powiedziec zaczynam uczyć się żyć. ten strach nie daje mi normalnie funkcjonowć, a jeszcze te pieprzone płuca tak bolą Zatrudniając sie do pracy mialem oczywiście badania lekarskie, które wypadły bardzo dobrze, nie mialem tylko przeswietlenia płuc. mysle ze dzis załatwie tą sprawe. Nie wiem na co liczyć, ale cholernie sie boje. jade do lekarza u którego byłem 2 razy w ciągu 2 miesięcy z krytycznym i beznajdziejnym przypadkiem no i jak zawsze, prazyjeżdzam do lekarza przygotowany i z odpowiednia diagnozą. mam nadzieje ze jeszcze nie umre
  3. siemacie Cieszę się, że trafiłem na to forum. Przeczytałem tutaj wiele "chorób", które już przebywałem. Aktualnie męczy mnie zawał od 3 tygodni. Przedtem rak płuc, jelita grubego, cienkiego, choroby serca i krążenia, zapalenie wyrostka robaczkowego (jeden z najciezszych moich przypadków), HCV, marskość wątroby, reumatyzm, guz mózgu i niezliczona ilość innych chorób sezonowych vide sepsa, sars, ptasia grypa, wirus ebola (czytałem książke o tym i zachorowałem). A wszystko to w wieku 20 lat. Moja przygoda z wyrostkiem, dzieki której dowiedziałem się, że również silny i uciążliwy ból może być spowodowany psychiką. Pewnego dnia zaczął mnie boleć wyrostek, a właściwie coś mnie ukuło w jego okolicach. oczywiście zaraz sprawdziłem czy to aby nie na pewno wyrostek uginając prawe kolano i sprawdzając odruch kogoś tam, polegający na uciskaniu, a ból odczuwa sie przy zwalnianiu. Wiecie pewnie sami dobrze jak sie diagnozuje wyrostek Ten odruch sprawdzałem sobie po 10 razy na godzine przez miesiąc w związku z czym musiałem sobie coś tam oddusić i nie mogło mnie nie boleć. No ale świecie orzekonany ze umieram i wyrostek mi się wylał udałem się do lekarza. Lekarz wysłuchał mojej historii, oczywiście miałem już przygotowaną diagnozę, leczenie, w domu byłem spakowany na pobyt w szpitalu, a on pokiwał głową i dał mi skierowanie na badania krwi za... 3 dni, bo to był piątek. Ja oburzony, że do poniedziałku mogę umrzeć, co zresztą się stało ... mniej wiecej z 10 razy. W poniedziałek poszedłem na badania, z wynikami do lekarza, a on bezczelnie śmie twierdzić, że "zdrowszy być nie mogę". To ja mu mówie ze już mam "refluksy" i boli mnie w klatce piersiowej i jezeli to nie refluks to na pewno mam cos z sercem. Lekarz chyba się zorientował, że lubie panikowac i powiedział "u tak młodej osoby jak pan, byłoby widać jakiekolwiek nieprawidłowości w wynikach badań krwii i moczu. A wyniki ma pan podręcznikowo idealne, po środku normy. Może za dużo się pan denerwuje.. etc etc". Moja dziewczyna mowila mi od dawna ze sobie wkręcam. Wszyscy znajomi mi to mowili, a nawet mowili ze zaczyna ich to troche denerwować, że ciągle na coś jestem chory. Badanie pulsu co 5 minut obojętnie czy to u znajomych, w sklepie czy na ulicy sa obowiązkowe. Obecnie conajmniej 3 krotny zawał na ulicy, czyli teksty typu "czekaj czekaj, zaraz pojdziemy, chyba mam zawał" są też standardowe i to na tyle, ze kupmle po prostu olewają i czekają. Wszystko to wiem... i co? W czasie pisanie tego postu, ból w klatce jest nie do zniesienie, mysle ze zimne poty też już są. tętno, ok, ale troche jakby coś kołatało. Jak godzine temu, dwie, pięć itd. Jestem świecie przekonany, że to właśnie teraz się stanie, a te poprzedniejsze razy to choroba się rozwijała. Jaki długi post, ale musiałem to wyrzucić no i dobrze ze sobie poczytałem, że macie podobnie. Ale i tak bede miał niedługo zawał ":D ...
×