Witam. Od kilku lat cierpię na nerwicę natręctw. Jednak najgorzej jest jeśli chodzi o nerwicę natręctw na tle religijnym. Od jakiegoś czasu strasznie mi się pogarsza. Zaznaczę że jestem agnostykiem. Nie podważam żadnej z religii ale mam taki neutralny stosunek. Głównie przez stanowisko kościoła do różnych rzeczy. Najgorzej gdy widzę jakiś krzyż albo kościół. Boję się że jeśli pomyślę coś w głowie to to nie będzie zależeć ode mnie i stanie się coś złego. Wtedy mam jakieś swoje chore rytuały żeby chociaż na chwilę poczuć ulgę że będzie dobrze. Te rytułały są coraz cięższe do zreazliwoania i coraz dziwniejsze. Sam ich nie rozumiem ale przynosi mi to ulgę. Ale potem znowu natrafię na jakiś obrazek religijny i znowu zaczyna mi odbijać. To jest najgorsze, bo przy zwykłych rzeczach nawet czasem uda mi się olać powtarzanie czynności to jeśli chodzi o religię to potem potrafię przez resztę dnia się tym przejmować. Czy ja naprawdę mam się tego bać?