Skocz do zawartości
Nerwica.com

wyleczona

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez wyleczona

  1. cieszyc sie z nerwicy???????????????????? przeciez to kolejny objaw...szukanie pozytywow w chorobie ...pilelgnowanie jej...to klasyczne....powiedzenie sobie nie to nie ja nie pasuje do swiata...to swiat nie pasuje do mnie....to swiat jest zly...ja tylko wrazliwa...to najgorsza z mozliwych postaw jezeli chce sie tego pozbyc z takim nastawieniem nigdy to sie nie uda...izolacja bedzie coraz wieksza...i bardzo wspolczuje ludziom ktorzy tak mysla...trzeba sie opamietac i spojrzec prawdzie w oczy...nerwica nie chroni...nie pomaga...ona ogranicza i powoli malymi kawalkami zabiera zycie...ale to trzeba zrozumiec a ktos kto mowi ze sie cieszy z nerwicy..mowi bzdury...bo napewno niejedna noc...niejeden dzien spedzil placzac w kacie..z pytaniem na ustach...DLACZEGO...JAK ZYC? I MAM JUZ DOSYC!!!...a teraz sobie glosno mowi...ciesze sie ze mam nerwice...to ucieczka od zycia i problemow z samym soba....omijanie przeszkod zamiast pokonywania ich...Jeszcze raz...wspolczuje... Pozdrawiam! ....w koncu ktos siebie zrozumial i zrozumial co sie z nim stalo... a nie moglas tak sama zrozumiec co robisz? potrzebowalas do tego nerwicy? nieodpowiedzialnosc...nic dodac nic ujac... :| ...trzeba byc odpowiedzialnym za swoje czyny...i ponosic ich konsekwencje...
  2. grazynko niczego ci nie zarzucam...serio...tylko nerwicowcy czytajacy to a ze tak powiem poczatkujacy w nerwicy...hehe...wylapuja kazde slowo i uwierz mi czesciej negatywne niz pozytywne... ja podejrzewam na jakim etapie jestes i mysle ze blizej niz dalej konca zmagan...ja wiem ze to trudne...ze czlowiek czasem nie potrafi juz inaczej zyc niz z paskudna nerwica u boku...ze go to wciagnelo i nie chce puscic....wiesz...kiedy nachodzi mnie mysl...ze mogla by wrocic...to nie czuje leku a wrecz zlosc...nastawiam sie bojowo i juz wiem ze nic mnie nie zmusi aby odczuwac lek..aby sie bac...to sa mechanizmy wyuczone...i juz dosyc gleboko zakodowane...swoj powrot do zdrowia zawdzieczam mozolnej i trudnej pracy nad sama soba...i nie wiem co musialo by sie stac zebym sobie odpuscila...ja wciaz pracuje nad tym...bo pamietam...tego mi nikt nie zabierze...ty tez jestes fajna osoba... pamietasz poczatki? ludzie sa przerazeni...nieswiadomi tego co sie z nimi dzieje...a to koszmar i mysle ze ty mogla bys wielu z nich pomoc....
  3. ...skad wiem? Bo poznalam siebie....ale to prawda nawrot nerwicy w duzej mierze zalezy od osobowosci czlowieka...od tego czy jest on silny czy slabszy psychicznie...i powiem jeszcze ze wracala..w trakcie wychodzenia z tego wracala nieraz...ale zwyczajnie przestalam sie jej bac...rozumiesz??? przestalam...i nie jest dla mnie grozna...wiem co to jest ale to juz bylo...poza mna...ja wiem ze trudno zrozumiec to osobie ktora jesy tak bardzo zajeta mysleniem o swojej chorobie ze niewiele ma z tego zycia...bo nie oszukujmy sie...ale nerwica pochlania czas i mysli...malo miejsca na pozytywne myslenie zostaje...Grazyna..a ty co chcesz powiedziec ze wroci? niech wraca..ja zapraszam...udalo sie raz uda i drugi...jestem otwarta...nauczylam sie z tym zyc i bez tego tez...wiec leki mi nie straszne..a z takim nastawieniem marne szanse zeby powrocily...kazdy psycholog ci to powie...ja nie mam czasu na zastanawianie sie czy sie boje wyjsc z domu czy nie...poprostu wychodze i nie mysle...a tak sie da...pomimo tego ze wydaje sie to niemozliwe...a co do terapii iwo polecam terapie brhawioralna polegajaca na pracowaniu nad panowaniem nad lekiem i uczeniu sie jak normalnie zyc...nie twierdze ze wszystkim pomoze...ale ma ogromny procent skutecznosci...dodam ze nikt nie musi mi wierzyc...to jego sprawa...i jego problem...ja tylko wyrazam wlasne zdanie nic wiecej...i naprawde...NIE BOJE SIE NERWICY! [ Dodano: Pon Maj 08, 2006 12:36 pm ] ...a taki pesymizm jaki prezentujecie jest bardzo charakterystyczny dla nerwicy...to jedna z glownych jej przyczyn...myslenie ze bedzie zle...a dlaczego ma byc zle? bo co? kto tak powiedzial? [ Dodano: Pon Maj 08, 2006 12:39 pm ] Grazyna ja chorowalam 5 lat...nie ma co zapieklas sie w tej swojej chorobie....i nie dziwie sie ze brak w tobie wiary ze bedzie lepiej...bo naprawde z takim nastawieniem ...nie bedzie...masz racje... Ale dlaczego zabierasz innym nadzieje? dlaczego bojkotujesz dobre slowa plynace naprawde z doswiadczenia? Co ci to daje? nie rozumiem... :|
  4. iwo4 ja nie generalizuje i nie twierdze ze psychoanaliza nie pomaga...poczytaj dobrze...niewiele...bo zdarzaja sie wyjatki...narazie psychoanaliza jest daleko w tyle ze skutecznoscia leczenia nerwic co nie oznacza ze nie ma sukcesow...owszem..ale w porownaniu z innymi rodzajami terapi wypada kiepsko...wystarczy dobrze sie zapoznac ze statystykami... [ Dodano: Nie Maj 07, 2006 11:03 pm ] ....a zreszta...ja mam to poza soba i nie bede sie klocic co jest lepsze...niepotrzebnie wdaje sie w dyskusje o nerwicy...hahaha...bez sensu...pozdrawiam...pa
  5. ...teraz odchodzi sie od psychoanalizy...to stara tworczosc freuda... Przywracac...analizowac...szukac...to jest chore...trzeba zwyczajnie dojrzec do poradzenia sobie z problemem...analiza jest dobra w przypadku konkretnych fobii a nie lekow jako takich..lekow ktorych wczesniej nie bylo..lekow przed normalnym zyciem...w takim przypadku grzebanie w przeszlosci niewiele da...
  6. ......aha...i nikt nikomu nie powie w jaki sposob mozna...bo naprawde ksiazke by trzeba bylo napisac...polecam podrecznik o terapii behawioralnej ...od deski do deski....dostosowac sie...to tylko wskazowka...a droge trzeba sobie przejsc samemu.. A ludzie ktorzy krytykuja? Zapraszam...krytykujcie do woli....ale ja wspolczuje bo ja mam to juz za soba...a wy? [ Dodano: Nie Maj 07, 2006 4:17 pm ] Małpka1...prawda ze zawsze przyjemniej sie wraca niz idzie gdzies? to jest wlasnie to...wracajac myslimy sobie..alez to glupota...bac sie takiego czegos....jest cudownie...wlasnie dlatego ze w tym jednym momencie lek przegral...pokonalismy go...i tak wlasnie trzaba postepowac...potem jest juz tylko z gorki...ciesze sie ze moge dodac otuchy...
  7. Hej...bo prawda jest taka ze nerwica siedzi w nas...i tylko my sami mozemy sobie pomoc...zaden lekarz...zaden lek...a jezeli zachodzi potrzeba to sa to srodki tylko wspomagajace...proces leczenia musi sie zaczac w czlowieku...w jego wnetrzu...trzeba zaakceptowac to zaburzenie a nie pytac sie dlaczego i wtedy zrozumiec ze owszem dopadlo mnie i pytania nic nie pomoga...musze sobie pomoc sam...i nie wiem czy to dobrze czy zle ale jakies psychoanalizy i inne dziwne rzeczy tu nie pomoga a jesli juz to niewiele...najlepsza jest tzw terapia zachowan...trzeba od nowa uczyc sie przebywac w srodowisku wywolujacym lek...przebywac pomimo tego leku...a dobrze wiemy ze najchetniej ratujemy sie ucieczka...i w skrytosci przeplakujemy swoje porazki...jak sie okazuje im dluzej narazamy sie na lek tym bardziej on slabnie...to wszystko dzieje sie powoli...to dlugi proces...ale jaka jest radosc kiedy uda nam sie pomimo wszystko wytrwac...swiat od razu jest piekniejszy...i wstepuje w nas nowa sila i nadzieja ze damy rade...a to popycha w kierunku alby dalej walczyc.... Zdarzaja sie porazki...lek zwycieza...ale nie wolno upadac nie wolno sie poddawac...trzeba powiedziec sobie...dzisiaj mi sie nie udalo...ale jutro sprobuje znow..bo to naprawde mozliwe...i przede wszystkim byc przygotowanym na upadki...na porazki...ale wiedziec tez ze one nie trwaja wiecznie..ze z czasem slabna ...sa coraz rzadsze...i w koncu sporadyczne....ale na takim etapie juz jestesmy na tyle silni...ze wiemy ze nic juz nas nie zawroci i ze lek juz nie wygra...bo go znamy...bo wiemy ze jezeli udalo sie raz to uda i drugi....i jak bedzie trzeba to kolejny...to wlasnie jest proces wychodzenia z nerwicy...im czesciej pojawia sie lek tym a my nie uciekamy tym bardziej jestesmy silni i przestajemy sie bac...wystarczy wytrwac na raz obranej drodze i byc konsekwentnym w dazeniu do celu...a celem jest pelne wyleczenie...zdrowie i radosc zycia Pozdrawiam serdecznie... [ Dodano: Nie Maj 07, 2006 3:58 pm ] ...a krytykuja tylko ci ludzie ktorzy sa za slabi na to aby cos z tym zrobic...i tacy ktorzy pielegnuja swoja nerwice jak relikwie pomimo tego ze ona zaslania im swiat rzeczywisty... [ Dodano: Nie Maj 07, 2006 4:07 pm ] ....i jest szansa ze moze wrocic..to prawda...ale kiedy czlowiek pokona ja raz...nigdy nie wroci tak silna...NIGDY...poza tym juz potrafimy sobie z tym poradzic...i jest slabiutka...poniewaz ja znamy i wiemy jak sobie poradzic...nawroty zdarzaja sie w procesie leczenia...ale nigdy po wyleczeniu..nigdy nie bedziemy sie bali tej samej rzeczy..poniewaz mechanizmy obronne zostaly juz zakodowane w mozgu...leczenia mozna porownac z programowaniem komputera...trzeba sie przeprogramowac...hihihi...
  8. Witam! Jestem nowa...ale wyleczona...nie zamierzam sie wdawac w dyskusje on nerwicy...bo mam to za soba...bede tu sporadycznie... Powiem ze 5 lat zycia zabrala mi nerwica...nie wychodzilam z domu..mialam leki roznego rodzaju..moze nawet wszystkie ktore tu opisujecie...w jednej osobie...we mnie... Wyleczylam sie bez lekow i bez pomocy lekarza...na poczatku cos z lekami probowano ale balam sie ich brac...odstawilam wszystko Kupilam sobie poradnik dla znerwicowanych i rozpoczelam terapie z sama soba..powoli wychodzilam z tego..na sile...wbrew lekowi robilam wszystko czego sie balam..i juz nie pamietam ile razy upadalam po to by znow wstac...ile razy uciekalam by wrocic w to samo miejsce...mnostwo...ale sie udalo. Wiem czym jest nerwica...oj wiem..to pieklo w samym sobie..koszmar i bezradnosc ale z calym przekonaniem twierdze ze...Z TEGO MOZNA SIE WYLECZYC...TYLKO NAPRAWDE TRZEBA CHCIEC! Pewnego koszmarnego dnia ..po wylaniu mnostwa lez...po potoku zalu i pretensji do losu...po zadaniu setek pytan DLACZEGO JA? zrozumialam ze musze wybierac...albo trudna mozolna droga do wyleczenia albo druga strona zycia...wybralam to pierwsze...poniewaz nic tak bardzo na swiecie nie kochalam jak zycie...i moja mala 3 letnia coreczke ktora niczego nie swiadoma nie chodzila na spacery....nie bawila sie z dziecmi...poniewaz jej mama siedziala w domu ze swoimi lekami... i to byl poczatek konca...konca nerwicy...zajelo mi to ponad rok...zanim moglam spokojnie wyjsc i spojrzec na swiat innymi oczami Zycze wszystkiego dobrego...naprawde....sily i checi do walki...bo jezeli sie chce...jezeli sie przelamie...osiagnie dno tej choroby to nie pozostaje juz nic innego jak sie odbic... pozdrawiam was! [ Dodano: Sob Maj 06, 2006 10:01 pm ] didado1 wlasnie to...samo sedno sprawy...100% racja...tylko tak mozna sie wyleczyc...pomimo wszystko i naprzekor wszystkiemu...a przede wszystkim lękowi
×