Skocz do zawartości
Nerwica.com

lukas1977

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez lukas1977

  1. Witam Jestem nowy na forum. Mam 31 lat. BUDZĘ SIĘ PO 5 gdz. snu. Wszystko wskazuje, że to z powodu nerwicy. O samej nerwicy, napiszę nieco dalej...Mechanizm ten zadziałał na poczatku stycznia....zacząłem się budzić po 5 godz. snu jak z zegarkiem w ręku....rano co 2-gi dzień po obudzeniu się widziałem na komórce godz. 4.53...jak czary. Po tyogdniu poszedłem do psychiatry i kazał mi brać SYMPRAMOL dwa razy dziennnie, żeby uspokoić się na noc...Psychiatra kazał rano po przebudzeniu wstać i ćiwczyć i położyć się. Próbowałem, ale potem zmęczenie przybrało taką formę, że budziełm się, dodrzemywałem jakieś 40 minut od moemntu właściwego obudzenia się.....i wstawłem, żeby ćwiczyć.Minęły 3 tyg. i nic. Lekarza nie było - urlop, więc poszedłem na dyżur psychiatryczny, żeby lekarza wypisał receptę...Tam inny lekarz wypytał mnie, co i jak,. objawy. Kazał odrzuciś Syppramol bo to jakiś lek generyczny i dostałem Mirzaten, który biorę na noc...na początku było jeszcze gorzej, bo sen skrócił się, więc mój psychiatra dał mi na dospanie, bo byłem przemęczony Selofen, ale po 3 zażyciu i tak nie zasnąłem. Po 7 tabletkach nasennych organizm się przyzwyczaił, z czego 3 razy zasnałem, więc walnąłem w dibały ten lek nasenny. MIRZATEN biorę dalej...W styczniu dwa razy próbnie wziąłem AXZEPAM, króry mi został i spałem noramlnie 8 h!!!! Ale psychiatra powiedział, że lek jest silnie uzależniający, więc nie przepisał. Jeśli tak jest to ma rację. Od początku stycznia do dziś problemem nie jest zaśniecie, tylko budzenie się po 5-6 h....raz przespałem 6,5 h, z czego miałem radość, jak dziecko. Organizm może się przyzwyczaić do braku snu...po przespaniu 5 h czuję się teoretycznie normalnie..poniżej 5 h...następnego dnia czuję sie fatalnie. I z tego pewnie czasami obajwy niepewności, bo one pojawiają się u przemęczonego organizmu. Ostatnio nie jestem wstanie nawet zarejstorwać obudznia się..wiem, że obudziłem się przedwcześnie, ale przerwacam się tylko na bok z przemęczenia i drzemię, ale sen jest nie pełny, bo patrzę na zegarek, chociaż nie pamiętam potem...o której patrzyłem na zegarek. Wcześniej pamiętałem to. Chcę wstać, żeby poćwiczyć, jak mówił lekarz, ale jestem nieprzytomny....i leżę. drzemię tak 2 godz. Tyle, że ta drzemka raczej nie daje mi wiele....W moemcie obudzenia się po 5 godz. snu nie byłem pobudzony, nerowy...Jest to jak normalna pobudka. Raz coś mi się śniło z pracy. Pamiętam to bo od kilku lat nie pamiętałem żadnego snu!!!! A tu jakaś kłótnia o jakaś płatność.... . Poza tym dalej walczę z objawami nerwicy (nie jest u mnie chyba taka silna, lae jest....), zmieniam swoje nastawienie sam, ale i chodzę do psychologa, chociaż wizyty na NFZ co dwa tygodnie to mało....Od września 2007 mam objawy zbliżone do nerwicy. Mój psychiatra mi nie powiedział tego, sam zoriemotowałem sie z internetu, co to jest!!!!. Ogólnie biorąc jestem osobą nadpobudliwą, więc to przyczyniło się do tego w jakiś sposób. We wrześniu 2007 zacząłem odczuwać nerwobóle w klatce piesiowej...duże, średnie. Lekarka i ja stwierdzuliśmy, że to będzie na tle nerwowym, więc skierowała mnie do pschychologa. Dała axzepam..jeśli dobrze pamiętam nazwę...wykoprzystałem naście tablek zanim poszedłem do psychologa, potem nerwobóle przeszły....Moja nerwica, po części dpresja wynika z kilku przyczyn. Frustracja z wykonywanej pracy, tego, że nie udało się mi z pewną dziewczyną. Kilka osób zwróciło mi uwagę, że często moje wypowiedzi są pesymistyczne. Więc od września po rozmowach z pschychologiem postanowiłem pewne rzeczy zmieniać. Moja nadpobudliwość ma to do siebie, że angażuję się w znaczną część rzeczy, które robię. Mam pewną pasję..publikuję o czymś. Więc oprócz wizyt u pschychologa pożyczyłem kilka książek m. in. "być pewnym siebie". Generalnie czasami bywam bardzo nieśmiały, niepewny w różnych sytuacjach. Przez ostanich kilka lat w dwóch zakładach pracy nie powiodło w pracy...ostanie dwa zakłady lepiej. W ostaniej pracy zacząłem pracować w obsłudze klienta w 2006. Do nowej pracy szedłem z przekonaniem, że uda się...ale nie wyszło coś. Robiłem błędy w fakturach, zamówieniach, gdzie wpisuje się długie kody z liczbami 9 cyfr, czasami aż 70 pozycji..całe lata wklepywałęm te zamówinie i archiwizowałem papiery. Przy wklepywaniu zamówień przez 4 godz. miałem aż gorąc pod czaszką...Nie dpouszcozno mnie do dalszej obsługui klienta, a więc ustalania dostaw itp. Jesienią szefowa stwierdziała w jednym "zdaniu", że takich ludzi na sezon też potrzebują, a jestem pracowity to przedłużą mi umowę. Więc czy szukali kogoś na stałe, czy jelenia na sezon do czarnej pracy, nie wiem. W tym czasie na takie stanowisko, jak moje przyjęli kolegę...ale on był kolegą syna dyrektora. Jak było nie wiem? Ale oczywiście ja za porzednie prace i nie powodzenie w ostaniej nowej, jak zawsze obwiniłem siebie. Dlaczego, i co jest grane, Jestem taki i owaki. Najlepsza droga do nerwicy, dpresji. Jesienią 2006 uciekłem od świata,m bo tak to chyba trzeba nazwać. Zająłem się sprawą z hobyy, a że jest "głęboka" zacząłem pisać książkę. Trwało to do wiosny 2007, ale...pisałem do godz. 00.00 2 w nocy, w tyogdniu przez 3-4 dni spałem od 4-6 godzin. W weekendy odsypiałem. Wiem, że to była głupota, ale już po fakcie. Wiosną i latem 2007 odzyskałem nadzieję...znam dobrze jeden język, umiem coś jeszcze znajdę inną pracę...tylko chciałem coś zakończyć. We wrześniu 2007 przyszły nerwobóle...to wszystko związane z frustacją z mojej pracy, płacą...Co robię? \Wszyskie prace biurowe, jakieś wysyłki drobnej sprzedaży do klientów, co powienien roboić kto inny, czasami zastępuję osobę z sekretariatu, ale w tym czasie nikt za mnie moje pracy nie zrobi itp. Biegam w firmie, jak przysłowiowa straż pożarna....Czemu nie zmieniłem pracy...bo nie udało się i bałem się, że może nie udać, chciałem odświeżyć znajomość języka obcego, bo to jeden z moich atutów. Od września 2007 zacząłem chodzić do psychologa, stosować pewne porady z książki "być pewnym siebie" np. nie porównywać się do innych - nie dam rady, a on/ona tak, bo każdy jest inny, każdy ma swoje zalety i wady. Jesienią zacząłem się czuć lepiej, newobóle zniknęły, ale w grudniu 2007 wróciły i to silniej. Powód...nie udało mi się z pewną znajomą, która raz poraz flirtowała, a potem szybko zmieniała zdanie. Tak ciągło się to od 1,5 roku aż do stycznia. Dodatkowo frustracja z pracy i otrzymywanej płacy. Musiałem iść do psychiatry po leki...dal mi symparol, żeby brać w dzień. Pomogło w ciągu grudnia z nerwobólami...mówił, że mogę brać, kiedy uznam je za stosowne. Wcześniej, jescze krótko na nerwobóle brałem lek ziołowy i we wrześniu axzepam. W cgrudniu wobec nawrotu neewobóli stowierdziłem, że muszę się za siebie wziąść za moje nastawienie, podejście do wielu spraw. W grudniu i styczniu udało mi się pozbyć prawie na 100 % problemu z tą koleżanką, która raz zaczyna kręcić, a potem wycofuje się..Wziąłem to luz i odpuściłem sobie. Można napisać, że byłem zabujany, co okresowo wracało. Przy pomocy wewnętrznego dialogu opanowałem problem. Inna znajoma i książka P. Seligmana "Optymizmu można się nauczyć". Wczęsniiej w pewnym sensie nieświadomoie stosowałem porady profesora Seligmana, a teraz wiem na czym plega ten mechanizm z jego książki - trudność, przekonanie i skutek. Dla niewtajemniczonych po krótce plega to na zakwestionowaniu, zmianie swoich fałszywych przekonań itp. Mi pomogło - zmieniłem nastawienie do wielu rzeczy, nauczyłem sie dystansu do pewnych spraw, zacząłem szuakć pracy itp. Przykładowo dany fałszywy pogląd o sobie można zmienić dość szybko...kwestia dni, ale trzeba dodać, że stare "poglady" lubią podnosić łeb i powracają..chyba pod postacią pewnej niepewności, obawy np. nie uda się w kelejne pracy itp. Wtedy propwadzę wewnętrzyny monolog z sobą i najczęściej dość szybko udaje się zakwestionować taki pogląd. Od stycznia do teraz miewam nerwobóle, ale są one lekkie..w styczniu były sjescze całkiem silne, ale od lutego do kwietnia bądź ich nie było lub czułem, jakby mi ktoś na klatkę piersiową pod koszulę wsadził groch, guzik i to łaskotało, lekko uciskało. Długo nie miałem nawet żadnych obajawów. Dziś czuję, jakby to napisać napięcie na worku osierdziowym...Zazwyczaj jestem wstanie znaleść przycazynę tych bóli, nerwobóli....działają one u mnie jak swoisty barometr...ból, zastanawiam się wtedy, co mnie w świadomości może gryźć, jeden, drugi problem i można zloklizować przyczynę...Dziś pewnie problem albo, pytanie, co będzie z tym moim snem oraz problem z pdjęciem decyzji, bo z jednej strony chciałbym zwiać z pracy raz dwa, a z drugiej jeszce jakaś niepewność, chcę odświężyć sobie język obcy, bo znam go dobrze, ale braki w kontakcie z językiem robią pewne luki trzeba je odświerzyć, chcę zrobić kurs a do tego przydałoby się stabilizacja. Dodatkowo z pracy bedę wysłany na pewnien kurs, który ma sporą wartość na rynku pracy, więc chcę go zrobić, zobaczyć, na ile po nim zmieni się w w tej pracy, czy dostenę lepsze pieniądze...Czasami dzień w pracy potrafi mi dać w kość i wtedy zaraz przeglądam ogłoszenia o pracę i mam ochotę ucieć, dość raptownie...obdzwaniam niektóre, idę czasami na rozmowę...dało mi to tyle: Wiem, że dziś o pracę łatwiej. Wracając do wątku pracy nie zmieniam jej też przez nerwicę...strach, że może powrócić...tu boję się mniej nawrotu chooroby, ale innego obajawu....Z przyczynami nerwicy, częściej depresji potrafię sobie jakoś radzić porzez zmianę nastawienia. Wiem, że nic nie będzie od razu i potrzeba na to czasu. Budowanie swojego nowego ja, pottafi być nawet zabawą, ale ten sen i przemęczenie jakie powoduj jego brak to straszna rzecz...ostanio od dwóch tygodni ciągnie mi się przeziebienie. Organizm jest osłabiony. Pdobne obajwy słyszłame tylko raz na BBC(bo szuakłęm czegoś o tym)...pacjentka z Norwegii leczyła się trzy miesięce na wczesne budzenie się poprzez leki nasenne i odpowiednie uspokajające. Ja już czwrt miesięc śpię po 5 gdzo, brak mi snu..Funkcjonuję w miarę normalnie, ale ile można. Ma ktoś podobne problemy. Jak psychiatrzy Was leczą? Pozdrawiam Lukas
×