Witam wszystkich.
Ze swoimi problemami borykam sie juz ladne kilkanascie lat, najgorsze jest to, ze nie bylem w stanie sie do nich przyznac i dopiero matka zawlokla mnie do psychologa kilka miesiecy temu.
Jeszcze nie wiem dokładnie co mi jest ale chodzi głownie o fobie społeczną, depresje w najlagodniejszej formie - czyli dystymie i byc moze rowniez kompulsywne objadanie sie.
Przez caly ten czas nie chcialem dopuscic do siebie mysli, ze dzieje sie ze mna cos zlego, tlumaczac sobie swoje zachowanie niesmialoscia, lenistwem i dobrym apetytem ( zreszta nadal tak do konca nie potrafie zaakceptowac, ze jestem chory ). Od problemow uciekalem w swiat witrualny, gry komputerowe lub telewizja.
Skonczylo sie tym, ze mam 30 lat i zadnego wyksztalcenia ( liceum ogolnoksztalcace i oblane studia dzienne i zaoczne ), zero przepracowanych dni ( pracowałem w sklepie u rodzicow ), zero znajomych ( dawno pozrywalem kontakty ), za to mam 135kg wagi przy wzroscie 175cm.
Psychoterapia otworzyla mi oczy i dopiero teraz widze, w jakim bagnie sie znalazlem...czasami zastanawiam sie, czy dalsza walka ma sens i chcialbym po prostu umrzec...
Pisze tu jednak w konkretnej sprawie, dopiero teraz widze, ze jestem sam i bardzo mi to przeszadza, z drugiej strony nie potrafie nawiazywac kontaktow z ludzmi i przez lata dazylem do tego, zeby byc sam.
Tak naprawde to nie potrafie rozmawiac z ludzmi ale chetnie bym z kims pogadal, najlepiej z osoba z podobnymi problemami, ktora potrafilaby mnie choc w czesci zrozumiec.
Korred