Skocz do zawartości
Nerwica.com

mrowka

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez mrowka

  1. -------------------------------------------------------------------------------- ja mam nadzieje ze z tego wyjdziemy tylko dlaczego nas to spotyka???kara czy wrecz przeciwnie?A moze my do cholery powinnismy sie cieszyc ze jestesmy ta "wrazliwsza" czescia spoleczenstwa i z tad to wszystko?....Moze ten swiat (ktory jak dla mnie ,bez watpienia idzie w zlym kieronku) to po prostu proba sil?.......poplyniesz z pradem lub zostaniesz czlowiekiem?Czasami tak wlasnie czuje,zwlaszcza jak patrze naokolo...skorwielom zyje sie latwiej.oni nie maja dylematow,lekow,depresji,biora z zycia co chca,najczesciej kosztem innych.........ZAwsze wierzylam i dalej wierze ,ze zycie jest logiczne i wszystko co dajesz wraca do ciebie,i dlatego pomimo wszystko nie zamierzam sie zmienic,wytrwam w tym chujowym swiecie(chodzbym codziennie miala wysiadac z autobusu),dalej bede ryczala ogladajac wiadomosci czy programy o zwierzetach nie zamierzam stac sie "zimna suka" jaj radzi mi moja przyjaciolka,bo mysle ze nie tedy droga....dzieje sie z nami co sie dzieje bo nie mozemy sie odnalezc w tej rzeczywistosci,pelnej przemocy,nienawisci,niezrozumialych dla nas "nieludzkich"zasad rzadzacych we wszystkich prawie dziedzinach zycia.....NIe wierze w boga,nie w takiego ktorego pokazuje nam kosciol,ale wierze..wierze ze dalej cos jest,cos MUSI byc ,bo po co bylo by to wszystko???....wiec wszystkie nerwosy,nie przystosowane do zycia(tak jak ja)NIE ZMIENIAJCIE SIE!!!!!!!! Walczcie z choroba,pokonujcie kolejne przeszkody jakie stawia nam zycie,nie poddawajcie sie....ale nie zmieniajcie sie,nie obojetniejcie,nie przestancie CZUC ,chocby to nawet mialo was "wyleczyc".....Mysle ze to nie my zwariowalismy ,to swiat......
  2. ja mam nadzieje ze z tego wyjdziemy tylko dlaczego nas to spotyka???kara czy wrecz przeciwnie?A moze my do cholery powinnismy sie cieszyc ze jestesmy ta "wrazliwsza" czescia spoleczenstwa i z tad to wszystko?....Moze ten swiat (ktory jak dla mnie ,bez watpienia idzie w zlym kieronku) to po prostu proba sil?.......poplyniesz z pradem lub zostaniesz czlowiekiem?Czasami tak wlasnie czuje,zwlaszcza jak patrze naokolo...skorwielom zyje sie latwiej.oni nie maja dylematow,lekow,depresji,biora z zycia co chca,najczesciej kosztem innych.........ZAwsze wierzylam i dalej wierze ,ze zycie jest logiczne i wszystko co dajesz wraca do ciebie,i dlatego pomimo wszystko nie zamierzam sie zmienic,wytrwam w tym chujowym swiecie(chodzbym codziennie miala wysiadac z autobusu),dalej bede ryczala ogladajac wiadomosci czy programy o zwierzetach nie zamierzam stac sie "zimna suka" jaj radzi mi moja przyjaciolka,bo mysle ze nie tedy droga....dzieje sie z nami co sie dzieje bo nie mozemy sie odnalezc w tej rzeczywistosci,pelnej przemocy,nienawisci,niezrozumialych dla nas "nieludzkich"zasad rzadzacych we wszystkich prawie dziedzinach zycia.....NIe wierze w boga,nie w takiego ktorego pokazuje nam kosciol,ale wierze..wierze ze dalej cos jest,cos MUSI byc ,bo po co bylo by to wszystko???....wiec wszystkie nerwosy,nie przystosowane do zycia(tak jak ja)NIE ZMIENIAJCIE SIE!!!!!!!! Walczcie z choroba,pokonujcie kolejne przeszkody jakie stawia nam zycie,nie poddawajcie sie....ale nie zmieniajcie sie,nie obojetniejcie,nie przestancie CZUC ,chocby to nawet mialo was "wyleczyc".....Mysle ze to nie my zwariowalismy ,to swiat......
  3. siedze na tej stronie od jakiejs godziny,czytam i wreszcie zaczynam "rozumiec "co sie ze mna dzieje.Pierwszy napad mialam jakis rok temu.Zaczelo si w pracy(pracowalam jako kelnerka) zawroty glowy,trudnosci w oddychaniu leki...Przed wyjsciem z domu plakalam i modlilam sie o cokolwiek,zeby tylko cos sie stalo ,zebym tylko nie musiala wyjsc z domu...bylam przerazona,nie wiedzialam co sie ze mna dzieje,myslalam ze trace rozum!!!!!ZWolnilam sie z pracy,wmowilam sobie i innym ze to anemja,przemeczenie i....uwierzylam.na szczescie moglam sobie pozwolic na nie pracowanie,w przeciwnym razie chyba bym sobie cos zrobila.dosc dlugo mialam spokoj,nic sie nie dzialo ,zaczelam zyc normalnie,udajac ze nic sie nie dzialo.jakies dwa miesiace temu zaczelo sie od nowa.POwoli.Najpierw nieokreslony lek w autobusach,ale taki do opanowania.Pozniej zaczely sie problemy z wchodzeniem do sklepow,zwlaszcza duzych.Mialam problemy z oddychaniem,bylam zlana potem,mialam ochote krzyczec,uciekac,balam sie ze zemdleje...panowalam nad tym do wczoraj,kiedy dwa przystanki przed domem wysiadlam z autobusu po napadzie paniki...Nie wiem co robic,bylam w aptece kupilam sobie waleriane i melise :) he,he moze pomoga...Na szczescie siadlam dzis na internet i zaczelam szukac.Nawet nie wiecie jakiej ulgi doznalam kiedy sie dowiedzialam ze nie jestem sama!!!wiem jak okropnie to brzmi ale to jedyne co trzyma mnie w tej chwili przy zdrowych zmyslach..Z drugiej strony DLACZEGO JA!!!ZAwsze bylam pewna siebie dziewczyna.nie jestem brzydka mam mnostwo przyjaciol,kochajaca rodzine,zadnych wiekszych problemow..SKAD TO SIE BIERZE??!!??czy ktos moze mi odpowiedziec???Czy moze to byc dziedziczne??moj Tatus ma agorafobie......
×