Skocz do zawartości
Nerwica.com

Justa80

Użytkownik
  • Postów

    38
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Justa80

  1. Witaj Nord, nie, nie jestes sam. Witaj Na forum :) Byc moze terapia behawioralna bylaby pomocna przy Twoim obecnym problemie. Moze warto zapytac terapeute czy moglby kogos polecic? Piszesz, ze probowales medytacji; a czy probowales afirmacji? Wklejam linka, moze sie przyda http://www.tourette.pl/docs/190 Pozdrawiam, J
  2. Hej Desirre, Witaj na forum. Probowalas o swoich problemach i obawach z kims porozmawiac? Np. z psychologiem? Mnie psychoterapia, ktora zaczelam w grudniu troche pomaga zmienic moje dotychczasowe myslenie. Pozdrawiam x
  3. Justa80

    Hejko

    Witamy :)
  4. Justa80

    Natrętne myśli.

    Mam podobnie, u mnie ciaza byla ok. Zaczelo sie po. Zaraz po porodzie mala przestala oddychac i byla pod kroplowkami etc przez ponad tydzien. A mialo byc tak pieknie. Jak wrocilam do domu to coreczka bez przerwy praktycznie plakala, maz mnie strasznie namawial Na karmienie piersia co bylo meczarnia i tak trwalam przez 3 miesiace jak w amoku, pierwszy epizod depresji wtedy mialam. Zdecydowalam w koncu, ze ja butelka dokarmie i jakos poszlo. Po paru miesiacach doszlam sama do siebie. Zaczelo sie znowu jak wrocilam do pracy, wieczny stres I bieganina nie pomagaly. Szukalam odpoczynku a dziecko jak dziecko, potrzebuje uwagi. Irytowalo mnie jak sie ubrudzila czekoladka, jak sciane pomazala. Darlam sie jak opetana Na nia o byle glupote. Powoli przestalam robic rzeczy, ktore mnie relaksowaly kiedys np ksiazki czytac, czy wyjsc na spacer czy ze znajoma. W kolko bylam fizycznie I psychicznie zmeczona i tez zaczelam sie wycofywac najpierw z zycia spolecznego, potem rodzinnego, teraz mam problemy w pracy. Dobrze, ze masz motywacje do dzialania, w postaci rehabilitacji coreczki. Robisz cos bardzo dobrego. Ale pamietaj o sobie tez, jak ona spi, zamiast sprzatac czy gotowac obejrzyj jakis fajny film, poczytaj itp. Pamietaj, ze w zyciu trzeba byc tez troche egoistka i umiec powiedziec nie. To normalne, ze potrzebujesz czasu dla siebie np z ksiazka. Nic zlego sie nie dzieje, mozesz poprosic coreczke zeby w tym czasie cos ci ladnego narysowala, albo ulozyla cos z klockow:) Poza tym nie przejmuj sie co ludzie mowia czy mysla (piszesz, ze martwilas sie tym ze coreczka byla nieslubna), zawsze sie ktos znajdzie co mu cos nie pasuje. Ludzie gadali i zawsze beda gadac;) Nie takie sytuacje sie zdarzaja. Jesli tylko bedziesz miala okazje porozmawiaj z lekarzem o swoich obawach. Ja zawsze bylam marzycielka i wydaje mi sie, ze moje wyobrazenie o macierzynstwie bylo zgola inne od rzeczywistosci :) Leki troche wyplaszczyly moje emocje i jest troche lepiej :) Pozdrawiam x
  5. Justa80

    Natrętne myśli.

    Hej, Mialam podobnie. W pewnym momencie nie moglam patrzec na moja coreczke, ani sluchac jej glosu. Wszystko mnie irytowalo w niej i w ogole w zyciu. Dochodzilo do tego, ze jak ktos szedl za wolno przede mna mialam mysli, zeby go popchnac bo mnie opoznial:/. Mysle, ze nie jest to czas na egzorcyste, choc wiara czasem ludziom pomaga :) Ja w koncu zobaczylam po 4 latach, ze mam problem i zglosilam sie do psychologa, oraz poszlam do lekarza ktory przepisal antydepresanty. Biore od miesiaca, jest lepiej troche ale mysli sa dalej. Moja psycholozka polecila mi czesciej robic cos dla siebie, cos co lubie, zostawic corke z tata i po prostu odpoczac. Moze na chwile sprobuj odetchnac, ja chcialam wszedzie idealnie miec wszystko polapane- dom, prace itp. Rzadko prosilam o pomoc, bo uwazalam ze wszystko najlepiej sama zrobie. To byl blad. Moze popros meza, czy kogos bliskiego zeby zajal sie czesciej coreczka? Nie znam Twojej sytuacji ale lekarz bylby wskazany, mnie pomogl:) Pozdrawiam cieplutko xxx
  6. Justa80

    Witam

    HWitam wszystkich, Dlugo sie zastanawialam czy napisac na tym forum i w koncu podjelam decyzje :) To juz sukces. Duzo ostatnio mysle i szukam przyczyny dlaczego jest tak jak jest. Zaczelo sie na dobre 5 lat temu, kiedy przyszla na swiat moja coreczka. Ciaza byla ksiazkowa, czulam sie wspaniale, przy porodzie zaczely sie problemy. Nie tak to sobie wyobrazalam, mieszkam w Anglii i tu do 24 godzin, jesli wszystko jest dobrze wychodzisz do domu. Tylko ze dobrze nie bylo, Julka jakas infekcje miala i tydzien bylysmy w szpitalu. A nie tak mialo byc. Pamietam ten okres jako koszmar. Nie spalam prawie caly tydzien, w kolko sie zamartwialam, od lekarzy ciezko sie bylo czegokolwiek dowiedziec. Pod koniec pobytu w szpitalu usnelam, ale to tak, ze przez godzine nie slyszalam placzu wlasnego dziecka. Babka zza firanki obok mnie dobudzila po godzinie i opowiedziala wszystko. To mnie dobilo, kiedy wrocilam do domu przez 3 miesiace nie bylam w stanie normalnie funkcjonowac. Placz mojej coreczki mnie przerazal, nie moglam sie na niczym skupic, najmniejsze prace domowe byly ponad moje sily. Plakalam z byle powodu, dostawalam atakow paniki a najgorsze bylo to, ze nic nie czulam do nowonarodzonej coreczki. Jakos przetrwalam, po kilku miesiacach odeszlo bez pomocy lekarza i zadnych lekow. Pewnego dnia postanowilam, ze bedzie dobrze i naprawde bylo. Do czasu, kiedy po macierzynskim musialam wrocic do pracy. Ni stad ni zowad dostalam tradziku, lekarz powiedzial ze to gronkowiec. Tak wiec lykalam antybiotyki grzecznie ale nie schodzilo do konca. Teraz wiem, ze to bylo wywolane stresem. Kazde nowe wyzwanie w pracy czy jakas stresujaca sytuacja i pojawialy sie zmiany skorne. Mowilam do siebie w duchu, ze dam rade i jakos dawalam ale mnie to duzo kosztowalo. Przychodzilam do domu i zamiast cieszyc sie czasem z rodzina, bez przerwy bylam jakas zestresowana i podrazniona. Zeby sobie pomoc zaczelam sprzatac, jak jakas opetana. Nie bylo dnia, zebym nie odkurzyla i wyszorowala podlogi, nawet jak z perspektywy czasu widze ze to nie bylo potrzebne. Wszystko musialo byc poukladane tak jak bylo, cos zostalo przesuniete i ja to musialam po prostu poprawic, inaczej nie moglam sie na niczym innym skupic. Tak trwalam przez 2 lata. Byly okresy, kiedy to odpuszczalo, wszystko wracalo do normy. Od 2 lat jest coraz gorzej, przestalam z corka wychodzic na plac zabaw, bo mialam obawy, ze spadnie z hustawki i poleje sie krew, rozbije glowe. Kiedy biegla przede mna, ja w myslach widzialam, ze za chwile sie przewroci albo wpadnie pod samochod. Wychodzenie z nia ograniczylam do absolutnego minimum, do odbioru ze szkoly. To tez byl koszmar, bo ona biegla z dzieciakami a ja umieralam, bylam mokra ze strachu. Doszly inne objawy, codziennie rano po drodze do pracy, kiedy mijala mnie ciezarowka ja widzialam jak wciaga moje cialo i roznosi po ulicy. Wszedzie bieglam z zegarkiem w reku i ze strachem w brzuchu. Bez przerwy cos mi dolegalo jak nie suchy kaszel miesiacami, to bole miesni i kregoslupa, dretwienie rak i nog, problemy skorne, doszlo do tego ze nawet jak zasypialam to nie moglam sie zrelaksowac, twarz mialam jakby sztywna i za cholere nie moglam jej rozluznic. Nawet wlosy mnie bolaly, co wydaje sie niemozliwe. Caly czas czulam sie przez cos zagrozona, jak nie w pracy to w domu, chcialam wszystko sama polapac i nie wyszlo. Bylam na siebie zla, zmeczona, wystraszona i sfrustrowana. Stalam sie potworem wewnatrz i na zewnatrz. Maz zaczal mowic, ze jestem zolza. Kiedys kochalam zwierzeta, zaczelam nienawidzic kota, bo myslalam ze mam Na niego jakas alergie. Na dobre zaczelo sie w sierpniu tego roku. Skora na twarzy zaczela wariowac, kregoslup bolal tak, ze chcialo mi sie wymiotowac, bez przerwy sie czegos balam, nowego projektu w pracy, odbioru coreczki ze szkoly, czy wszystko zdaze zrobic danego dnia. Ataki paniki na porzadku dziennym, kiedy przychodzily bylo mi goraco, kiedy odchodzily trzepalo mnie z zimna. Od listopada jestem Na zwolnieniu. Najpierw pracowalam z domu nad nowym projektem ale nie spalam, dalej pracowalam. W koncu pewnego dnia, kiedy mialam zrobic cos Na juz, moje cialo odmowilo posluszenstwa, biel zalala mi oczy, nic nie slyszalam, bylo mi niedobrze. Zadzwonilam do pracy i powiedzialam, ze nie dam rady. Uslyszalam jak kolezanka w sluchawce szepce, ze jestem pijana. Nie bylam. Bylam przerazona. Caly czas. W tym roku bez przerwy, moze bylo 5 dni ok. Menadzerka z pracy powiedziala, zebym sie pomodlila a ja czulam jak cos mi zeskakuje z plecow i uwierzylam, ze jestem opetana. Bylam juz w takim stanie, ze strach nie pozwalal mi sie przebrac i otworzyc drzwi. Wszedzie wietrzylam podstep. Nawet podejrzewalam moja najblizsza rodzine, ze chce mnie w cos wrobic. Zaczelam psychoterapie i biore leki od miesiaca. Jest lepiej, moge spac, strach jest tylko z rana, czasem po poludniu. Sa natretne mysli ale jest ich troche mniej. Malymi kroczkami do przodu. Martwi mnie to, ze wszystko odkladam na jutro. Nie jestem jeszcze gotowa, zeby wrocic. Czasem odkurzenie mieszkania zostawia mnie bez oddechu. Ciesze sie tym, ze moge zniesc glos mojej coreczki, ze moge obejrzec tv, ze poscielilam lozko. Male sukcesy a po nich przyjda duze. Nic Na sile. Badzcie dla siebie lagodni a Bedzie ok. Przepraszam, ze nie ma polskich znakow. Nie mam w telefonie. Pozdrawiam wszystkich. P. S. Zdiagnozowano u mnie nerwice i depresje.
×