Hej!
Postanowiłem napisać, gdyż życie mnie przytłacza. Czuję się niesamowicie źle. Mam za sobą najgorsze święta w życiu. Jestem sam. Mam ponad 20 lat, jestem bardzo nieśmiały. Wyniki na uczelni, nagrody, stypendium za wyniki w nauce...nic mnie już nie cieszy . Mam jedno marzenie...jedno małe...a właściwie to olbrzymie. Chciałbym mieć przyjaciela. Kogoś z kim mogę posiedzieć, pogadać, spotkać się. Nie wiem czemu nie mam takich osób wokół...mogę rozmawiać o wszystkim, uwielbiam zwierzęta, działam w wolontariacie, dużo czytam. Uwielbiam podróżować, chodzić po górach. Niestety nie mam z kim dzielić tego, a sam usycham i się rozpadam. Żyję w totalnej próżni, smutny, bez radości. Chciałbym móc z kimś konwersować, spotkać się od czasu do czasu, mogę pomóc w angielskim, niemieckim, matmie. Wyjść do kina, czy po prostu popisać, ot tak, poczuć skarb jakim jest drugi człowiek. Jakim jest przyjaźń. Ktoś napisał, że człowiek bez przyjaźni jest jak drzewo bez liści. Niby żyje, trwa, ale nie ma w nim radości. Jest nagie i ubogie.