Niedawno, podczas lektury "Charakterów" natrafiłam na bardzo ciekawą rozmowe z p.Jakubem Kołodziejem, psychologiem i psychoterapeutą. Artykuł nosił tytuł: "Dylematy pana Hyde'a" i poruszał głównie temat poczucia winy, ale znalazłam w nim pare wersów odnośnie nn. Pozwole je sobie zacytować:
"Kiedy postępujemy wbrew sobie, łamiemy własne normy pojawia sie szereg reakcji, które słuzą zachowaniu dobrego samopoczucia. Jedną z takich reakcji jest zaprzeczanie. Na przykład ktoś wyzwał publicznie inną osobę, a potem twierdzi że tego nie zrobił, ze nic takiego nie miało miejsca. Albo próbuje wytłumaczyć swoje zachowanie w korzystny dla siebie sposób (...) Taka osoba ma wręcz poczucie, ze postąpiła dobrze. (...) Czesto w takiej sytuacji dochodzi do wyparcia, czyli zupełnego odcięcia sie od jakiegoś wydarzenia. Mechanizm wyparcia jest jednak niebezpieczny dla naszej psychiki. WYPARTA PRZESZŁOŚĆ NIE ZNIKA BEZ ŚLADU. Pojawiają sie różne OBJAWY: różnego rodzaju lęki, bezsenność, koszmary nocne, OBJAWY SOMATYCZNE.
Z niedopuszczaniem przeżywania winy wiąze się szereg niebezpiecznych objawów, które często prowadzą do nerwicy np. w zespole obsesyjno-kompulsywnym, może pojawić się objaw mycia rąk. (...) W tym zachowaniu jest dużo symboliki. Myją ręce jakby chcieli sie z czegoś oczyścić. Nieraz podczas terapii pacjenci przypominają sobie coś ze swojego zycia, o czym wogóle nie pamietali. Wraca pamięć aborcji albo uczestnictwa w róznych przestępstwach. Uświadamiają też sobie, że poprzez natrętne mycie rąk oczyszczają sie z jakichś wcześniejszych czynów, czy też uczuć, z agresji, chęci zemsty".
Co o tym sądzicie?