Witam serdecznie wszystkich,
zdecydowałem się na rejestrację na tym forum, bo chciałbym wyrzucić z siebie wszystkie swoje problemy.
Więc od początku.
Mam 17 lat, na początku września obecnego roku, doszło u mnie do ataku(?)
Położyłem się dosyć późno spać około 2, ale jakoś nie potrafiłem zasnąć, zacząłem wsłuchiwać się w swój organizm, a dokładniej w to jak bije mi moje serce.
Nie wiem dokładnie dlaczego to zrobiłem, chyba po prostu z nudów.
Byłem najwidoczniej tak zmęczony, że najzwyczajniej w świecie, moje serce biło trochę mocniej...
I nagle złapał mnie atak, wystraszyłem się, że z moim sercem jest coś nie tak, ruszyłem się z łóżka, usiadłem i napiłem się wody. Chciałem się uspokoić, ale się nie udało. Poszedłem do rodziców, obudziłem ich, próbowali mnie uspokoić, ale całe ciało mi drgało, nie mogłem się opanować, aż w końcu mój ojciec postanowił, że zadzwoni po karetkę. Karetka przyjechała, zrobili mi na miejscu EKG i ciśnienie.
Ciśnienie miałem z tego co pamiętam 160/?, myślę, że ze względu na zdenerwowanie.
W szpitalu pobrali mi krew, mocz i kał. Podłączyli mnie na trzy dni pod kardiomonitor.
Przez trzy dni miałem badane ciśnienie tętnicze rano, południe i wieczorem, cały czas było to ok. 125/70.
EKG również miałem powtarzane codziennie oraz miałem wykonane RTG klatki piersiowej.
Ostatniego dnia pobrano mi jeszcze raz krew.
Na badaniach nie wyszło mi nic, teoretycznie fizycznie jestem kompletnie zdrowy. Nie mam żadnej arytmii i innych chorób związanych z sercem. Na wypisie miałem jedynie napisane tachykardia nieokreślona(?) oraz, że przywieziono mnie do szpitala z 96/min, ale przez trzy dni jak leżałem było 75-80/min. Ponadto przez te trzy dni nie podano mi żadnego leku, ani żadnej kroplówki.
Wyszedłem ze szpitala. Mamy teraz grudzień, przez 2-3 miesiące, cały czas wsłuchuję się w swoje serce, cały czas wydaje mi się, że bije za szybko, albo czasem uderzy jakoś inaczej. Dodatkowo miesiąc temu lekko się przeziębiłem i leżałem w łóżku. Zaczęły mi drętwieć ręce i nogi, co było pewnie spowodowane leżenie przez tydzień, praktycznie bez ruchu, jedynie do toalety. Od dwóch miesięcy, w sumie po wyjściu ze szpitala, zacząłem też odczuwać jakieś szumy czy też piski w uszach oraz wydaję mi się, że drżą mi ręce, aczkolwiek gdy rozmawiam o tym ze swoimi znajomymi i "kontroluję" to u nich to czasami trzęsą im się bardziej ode mnie, nie wiem czym mogą być spowodowane, być może też sobie to wymyślam, bo gdy o tym nie myślę, po prostu znikają, pojawiają się gdy jest cisza, gdy o nich pomyślę, ew. przed snem. Przed snem również nadal wsłuchuję się w swoje cudowne serduszko przez co nie mogę spać do 1/2 w nocy... i zbytnio się nie wysypiam, co z kolei spowodowało pogorszenie się moich wyników w nauce. Gdy pojawia się jakiś kolejny objaw, np. w tym tygodniu zaczął mnie boleć kark i pobolewa głowa, wpisuję te objawy w Google i dowiaduję się o nowych chorobach, przez co jeszcze pogarszam swój stan psychiczny. Byłem u swojego szkolnego psychologa, po bardzo ciekawej rozmowie, która troszkę mnie uspokoiła zalecił mi wizytę u innego specjalisty i najlepiej jakąś terapię.
Cóż mogę dodać więcej. Już jako mały dzieciak, panicznie się wszystkiego bałem, bałem się o swoje zdrowie i swoje życie. Gdy miałem 7-8 lat, wmawiałem sobie, że jest coś nie tak z moimi zębami i zbyt dziwnie się ruszają (tak wiem, dosyć to śmieszne:)) Gdy bylem jeszcze mniejszy (to akurat wiem z historii moich rodziców) gdy coś mnie ugryzło, bądź też ukąsiło, popadałem w paranoje i wmawiałem sobie, że tego nie przeżyje.
Dwa razy w swoim życiu miałem złamaną rękę, jako dziecko (co też mogło wpłynąć jakoś na moją psychikę) i uwaga to co jest najgorsze. Mój ojciec jest alkoholikiem, pewnie wiele z osób czytających te forum nie wie jak wygląda życie z takim człowiekiem, przeżyłem wiele chwil, kiedy to pocieszałem swoją zapłakaną matkę, bądź próbowałem jakoś uspokoić kłótnię moich rodziców, trwa to tak naprawdę od zawsze - przez co mój ojciec dosyć rzadko pracuje, co z kolei prowadzi do tego, że w domu, delikatnie mówiąc się nie przelewa. Nie wiem czy to ma jakiś wpływ na moją psychikę, ale wiele razy tłumaczono mi, że tak jest, choć ostatnio zacząłem tego człowieka po prostu ignorować.
Dodam jeszcze tylko, że czasami lubię sobie zapalić papierosa, bądź też napić się piwka ze znajomymi (i tak wiem, w moim wieku jest to niewskazane, ale cóż pokusa silniejsza:))
Tak więc jest to koniec moich wywodów, jeżeli ktoś dotrwał do tego momentu to chciałbym podziękować za przeczytanie mojej biografii:) i zaznajomienie się z moim problemem.
Chciałbym także usłyszeć opinię innych, co sądzą na ten temat.
Pozdrawiam serdecznie!