Mam rodzinę, nie przyznałam się do moich problemów, zwłaszcza tych finansowych, nie chciałam żeby osądzali mnie, nie chciałam słuchać -a nie mówiłam/em. Myślałam że sobie poradzę, udawałam że wszystko jest w miarę dobrze, przez prawie 4 lata próbowałam ale pogrążyłam się jeszcze bardziej, teraz wszystko się wali. Wierzyciele
przysyłają pisma, mieszkanie zadłużone, nic mi nie zostało, nie mam już siły, chciałabym już odpocząć, nie martwić się, leczyłam się zaraz po śmierci mojego partnera, brałam leki, było dobrze, teraz wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. Jestem już zmęczona, wstyd mi się przyznać, nie mogę obciążać kogoś moimi błędami, boję się odrzucenia.