Witam
Sytuacja przedstawia się tak : Jakieś 4 miesiące temu poznałam chłopaka na pewnej grze. Z początku fajnie nam się pisało, po jakimś tygodniu zaczęłam wysyłać do niego całusy itp, w sumie raczej nie na poważnie. Po dwóch tygodniach on napisał, że poczuł coś do mnie, a kilka dni później, że mnie kocha. Wydawało mi się to dziwne, no bo przecież jak można kogoś pokochać przez internet ? Co najwyżej zauroczyć, zafascynować, a on grubo pomylił ze sobą te pojęcia.
Zaproponował mi spotkanie, zgodziłam się i zaiskrzyło od razu. Spotykaliśmy się przez 1,5 miesiąca. Z początku było naprawdę świetnie, fajnie spędzało nam się czas. Dodam, że pisaliśmy ze sobą na bardzo intymne tematy, był podtekst erotyczny. Z biegiem tej znajomości zaczęłam się martwić tym wszystkim. Że to jest daleko (300km), że jak on pójdzie na studia to znajdzie sobie kogoś innego. Byłam zazdrosna, ale z drugiej strony nie była to jakaś chorobliwa zazdrość, wszystko w normie. Rozmawialiśmy o tym wiele razy.
Wcześniej pytałam się jego czy rozmawia jeszcze z jakąś dziewczyną na GG oprócz mnie, odpisał mi że nie. Podczas jednego ze spotkań wróciłam do tego tematu, okazało się że utrzymuje kontakt od około 10 miesięcy z jakąś koleżanką, czyli wyszło na to że mnie okłamał. Usprawiedliwiał się tym, że wiedział co będzie jak mi o tym powie, że będę zazdrosna . Pokłóciliśmy się a ja od tego czasu stałam się jakaś nieufna. Dodam, że opowiadał mi sam o tym, jak kiedyś napisała do niego jedna dziewczyna na GG i się z nią związał, miała ona żółte papiery więc po 2 miesiącach się z nią rozstał. Kolejna jego internetowa koleżanka, to ta z którą miał kontakt od 10 miesięcy, mówił mi że chciał się nawet z nią spotkać, ale coś tam nie wyszło. Od wspólnego kolegi z gry dowiedziałam się, że spotkał się on (mój były) z jego byłą ( tego wspólnego kolegi). W jakim celu... no nie mam zielonego pojęcia... Czyli to już trzecia pani.. Podczas kolejnego spotkania mówił mi, że ma w tym mieście koleżanke Martyne, która też napisała do niego na gg - nie wiem czy też się z nią spotkał.
Zaczęło mnie to wkurzać i tym bardziej zaczęłam być zazdrosna, że może znowu któraś do niego napisze.. Zaczęło się między nami psuć. On wychodził z kolegami na dwór na ich zawołanie, a jeśli chodzi o mnie to ciężko mu było w ciągu dnia nawet zadzwonić, gdzie kiedyś rozmawialiśmy po 2 godziny. Też mnie to wkurzało i też mu o tym mówiłam. Powiedział mi, że on nie chce aby było tego wszystkiego za dużo, bo nie chce aby mu się przejadło, że należy do wszystkiego podchodzić z głową. Pytał się czy nie chciałabym więcej luzu. No to mówie sobie co za głupie podejście.. Od tego momentu jakoś gdy nie rozmawialiśmy w jakiś dzień to chodziłam zdenerwowana, robiłam mu pretensje że nie zależy mu tak jak wcześniej. A przecież to były dopiero początki, gdzie powinno być tego jak najwięcej. Byłam jakaś podejrzliwa, że może okłamuje, jak nie odpisywał chwile już cała chodziłam w środku. Zaczęły się jakieś kłótnie o pierdoły, ale dość intensywne. Po prostu pisząc nie mogliśmy się porozumieć. Różne docinki itp. Dużo tego było.
Po jednej z kłótni gdzie pożarliśmy się dość mocno, zerwał ze mną, mówił że ma dosyć tego. Później go jeszcze przekonywałam, żeby spróbować jeszcze raz. Na początku był na nie, ale potem jakoś go przebłagałam, koniec końców powiedział że zobaczymy. Rozmowy się nie kleiły, ja naciskałam aby się dogadać, że mogłoby być dobrze. W rozmowie przez telefon przekonałam go do spotkania, żeby sobie wszystko wyjaśnić, z wielkim trudem, ale zgodził się. 3 dni przed powiedział mi że żadnego związku nie będzie, że chce abyśmy się przyjaźnili, bo wie że związek zniszczy tą znajomość. Powiedział mi żebym dała nam czas na ochłonięcie. I to ochłonięcie ciągnie się już od ponad miesiąca. Pisałam do niego kilka razy, prosiłam żebyśmy się pogodzili, jednak on chciał czasu na to aby uszły nerwy. Ale przecież po takim czymś nawet jakby sam się odezwał, to bez jakichkolwiek wyjaśnień nie byłoby dobrze. Próbowałam mu to wytlumaczyć ale on wybuchał złością. Raz mówił że nie wie czy będziemy mieli kontakt, potem znowu że mam dać mu ochłonąć i tak za każdym razem co innego. Zaczęłam myśleć że chce w ten sposób zamieść to pod dywan.
No i teraz do sedna. Czy jego podejście jest normalne ? Podejrzane jest to, że z każdą się tak umawiał ? I to niezdecydowanie, przecież albo chce się utrzymywać kontakt albo nie, nie ma takiego czegoś jak pół na pół. On tak w tym wszystkim pomieszał, że ciągle o tym mysle. Z kolei jeśli chodzi o mnie to czuje że stało się to obsesją. Sprawdzam czy on jest, praktycznie co chwile, wchodze na jego profil. Czuje że on próbuje zrobić ze mnie jakąś wariatke. Ostatnio probowalam do niego zadzwonić to napisał '' czy potrafię uszanować jego prywatność ? '' przecież to nienormalne. Nie wiem czy to ja mam problem z zaufaniem, podejrzliwością, czy swoim podejściem sam do tego doprowadził