Witam, jestem tutaj nowym użytkownikiem, pewnie jak większość z was jestem tutaj ponieważ poszukuję pomocy, zrozumienia, a może i wsparcia? Mianowicie, moje "problemy" zaczęły się można by rzec 2 lata temu, tak myślałam do niedawna zresztą, jednak one zaczęły się już dawno, 10 lat temu. Oczywiście były to rzeczy niedostrzegalne, ignorowane przeze mnie, ale co najważniejsze dało się z nimi normalnie żyć. Mogłabym wiele pisać na temat swoich objawów, których jak każda osoba dotknięta tym schorzeniem ma mnóstwo. Lecz jeden objaw nie daje mi spokoju od 2 lat, mianowicie chodzi właśnie o moją lewą stronę ciała. Mam wrażenie, że wszystko dotyczy jej, wszystkie objawy somatyczne pojawiają się właśnie tam: przeczulica, drżenie, dziwny niepokój, bardzo wyraźnie odczuwane tętnienie naczyń, spięcie, drętwienia, mrowienie, CIĄGŁE! bicie serca i tak dalej. Najgorsze jest to, że to wszystko jest CIĄGLE. Nieważne czy się denerwuję, czy śpię, czy idę czy cokolwiek innego robię, te objawy są CAŁY CZAS. Dziwi mnie to bardzo, gdyż tego co wiem takie objawy pojawiają się właśnie w sytuacjach stresowych :/ Pewnie powiecie, bierz leki, idź na psychoterapię, niestety wszystko to trwa ciągle...Powiem tak w głowie mam już bardzo mocno poukładane, nie stresuję się jak kiedyś wszystkim, ale staram się myśleć normalnie. Dziwi mnie fakt, że okej w głowie poukładane, ale objawy się nie zmniejszają, a chyba powinny, a niestety jest tylko gorzej. Zastanawiam się czy ktoś ma podobne objawy, które trwają cały czas? Pozdrawiam :)