Czesc wszystkim.
Licze, ze ktos przeczyta moj post i mi pomoze, wyjasni co sie dzieje. Nikt nie wie o moim uzaleznieniu.
Benzodiazepiny ( Alprazolam) biore od ponad 1.5 roku. Odkad pamietam cierpie na nerwice i fobie spoleczna, zdiagnozowana przez psychiatre. Problem wiekszosci z was znany. Od samego poczatku bralam te leki w ciagach. Srednia dawka to 0.5 mg. Czasami ja przekraczalam, dawka dobowa osiagala max 1.5 mg.w wyjatkowych sytuacjach, ktorych z czasem jest coraz wiecej.
Przez pierwsze miesiace mialam utrudniony dostep do tych lekow. Wtedy jeszcze to kontrolowalam i umialam sobie odmawiac. Teraz nauczylam sie je zdobywac. Od paru miesiecy biore ten lek niemal codziennie. Mialam tez epizod z alkoholem. Czasem laczylam obie substancje. We wrzesniu i pazdzierniku bralam ok.0.75 mg dziennie. Do sedna. Jest 3 dzien odkad nie biore tych lekow. I nie mam zadnych objawow odstawiennych. Pytanie: dlaczego? Czy najgorsze jest dopiero przede mna? A moze mam objawy, ktorych nie dostrzegam. Podkreslam, ze nerwice mam silna. Z domu wychodze wtedy, kiedy musze. Zawsze tak bylo. Przed braniem, w trakcie i teraz. W ogole mam takie poczucie lekkiego odrealnienia. Jak wychodze na dwor to wlacza mi sie jakas dziwna blokada i nie mam tych meczacych 100 mysli na minute. Oczywiscie, nerwica i wszystkie objawy jak byly, tak sa. Nie zaobserwowalam jednak drastycznego pogorszenia. Nie mam ochoty na lek, gdy jestem sama. Gdy mam gdzies wyjsc, ta ochota jest ogromna. Przeczytalam na jednym forum, ze objawy pojawiaja sie po ok tygodniu od zaprzestania zazywania leku. Jednak jak czytam to forum to wasze wypowiedzi przecza tej opini. Co wazne: to nie jest odwyk. Nie planuje przestac ich zazywac. Chcialam tylko zmniejszyc czestotliwosc, bo te ostatnie tygodnie byly szalone i bylam bardzo senna po tych lekach. Bede wdzieczna za odpowiedzi. Pozdrawiam.