Cześć. Mam na imię Michał i prawdopodobnie mam nerwicę somatyczną. Prawdopodobnie, ponieważ nikt mi jej na 100% nie stwierdził. Ale po kolei. Na początku roku byłem 4 miesiące bezrobotny. Po znalezieniu pracy (zacząłem od maja) po ok. 2 miesiącach zaczęły się problemy. Szereg nasilających się dziwnych objawów min. drżenie mięśnie, mrowienie w kończynach, duszności, odrealnienie, otępienie, bóle wędrujące itd. Z początku nie zakładałem, że to nerwica. Dopiero w momencie kiedy miałem jakiś atak w pracy gdzie nie mogłem oddychać, wszystkie mięsnie mi drgały itd. i wezwano karetkę. Wtedy padło słowo nerwica. Za radą lekarza zacząłem się diagnozować. Wszystko w jak najlepszym porządku. Cała morfologia, jonogram, rtg płuc, TK głowy itd. W końcu trafiłem do psychiatry, który przepisał mi pregabalinę 75mg raz dziennie. Nie brałem tego, ponieważ poczułem się lepiej. Do tej pory mam te tabletki nie ruszone, a to tylko dlatego, że nie jestem zwolennikiem leków. Zmieniłem tryb życia, zero kawy, dużo sportu, ograniczyłem alkohol. Niestety jest tylko lekka poprawa. Na drugiej wizycie psychiatra zaproponował terapię. Niestety na dzienną z racji pracy nie mogę sobie pozwolić, a prywatnie mnie aktualnie nie stać. Aktualnie męczą mnie skurcze mięśni, bezsenność, bóle wędrujące i lęki (coś na granicy hipochondrii i lęku o zdrowie). Próbowałem też różnych ziółek ale dałem sobie spokój bo np. taki dziurawiec czy korzeń arktyczny nasiliły objawy. Aktualnie jak jest gorzej to ratuję się hydroxyzyną. Jeśli macie jakieś rady jak sobie "jeszcze" z tym radzić to proszę napiszcie bo już naprawdę jestem tym zmęczony. Każdy kolejny dzień to jest walka o normalne funkcjonowanie.
Pozdrawiam
M