Skocz do zawartości
Nerwica.com

artefaktynaniebie

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez artefaktynaniebie

  1. Witam! Bardzo poważnie zastanawiam się nad urlopem dziekańskim na studiach (zaocznych). Proszę o radę czy to ma sens. Ogólnie sytuacja wygląda tak, że w sierpniu skończyłem intensywną terapię popołudniową. Bardzo mi pomogła, ale zabrała też sporo czasu i zmęczyła (co chyba jest dobre). Ponadto pracuję na pełen etat. Kiedyś nie dawałem sobie prawa do odpoczynku. Przez 3 wakacje nigdzie nie byłem, nie odpocząłem. Jestem już na tyle zdrowy, żeby nie ukrywać jednej rzeczy - mam już dość. Dość obowiązków, jestem zmęczony, chciałbym wypocząć i jak wypocznę wrócić do intensywnego życia. Chciałbym przestać być maszyną, a zacząć być człowiekiem. Czy urlop dziekański na rok (no i oczywiście wzięcie urlopu w pracy, i pojechanie gdzieś) - to dobry pomysł?
  2. artefaktynaniebie

    Samotność

    Może nie jest to rada której pragniesz, którą chcesz wysłuchać. Ale najpierw, postaraj się chociaż trochę, pokochaj samą siebie. Wiem że to może być dla Ciebie trudne. Dla mnie jest. Ale konsekwentnie zaczynam wierzyć w siebie. A przyjaźń i druga połówka na pewno się znajdzie.
  3. Nie sądzisz że to złe rozwiązanie - to niczego nie załatwia - a prawda jest taka że autor tematu jeszcze bardziej przez takie zachowanie zacznie się brzydzić sobą i innymi. Słabe to strasznie, takie myślenie. Autor tematu ma ewidentnie jakiś problem tak naprawdę z zaakceptowaniem własnej seksualności.
  4. Jasne, to nie musi być w ten sposób umotywowane. Ale może. Wiem po sobie, jaką podświadomą nienawiścią gardziłem wobec rówieśników, którzy mieli własne życie seksualne. Tak naprawdę to było związane z tym, że ja nie potrafiłem pogodzić się z własna seksualnością - w związku z surowymi nakazami i zakazami religijnymi.
  5. artefaktynaniebie

    Witam!

    Cześć! Mam 22 lata, i gdzieś od 6 zmagam się z nerwicą. 3 lata temu podjąłem pierwszą swoją terapię. :) A oprócz tego interesuję się wszelakimi technologiami (pracuję w tej branży), sztuką eksperymentalną i nowoczesną oraz studiuję. :)
  6. Hej! W sumie mam/miałem podobny problem (nie wiem jak to wygląda po terapii, bo z nikim nie jestem w związku). To - co przeżywasz - w Twojej świadomości to OGROMNY problem - wiem, bo sam to przeżywałem. Pochodzisz z religijnego środowiska/rodziny? Ogólnie zagadnienie jest trudne, ale tak naprawdę pod tą wątpliwością w związku i "nienawiścią" do życia seksualnego swojej dziewczyny, odczuwasz ogromną nienawiść do samego siebie (w tym własnej seksualności). Polecam jakąś terapię grupową - to obrzydzenie do seksualności to objaw głębszego problemu. Trzymam kciuki i dziel się Twoimi doświadczeniami w tym temacie. :)
  7. Nie, nie miałem. A jaki to ma związek z tematem?
  8. No tak. Dziękuję za odpowiedź. :) Zdaję sobie sprawę z tego co napisałeś. Co nie zmienia faktu - że mimo tego że dzieci tak robią - to jak to nazwać i czy to jest wykorzystanie?
  9. Witam wszystkich bardzo serdecznie. :) Na nerwicę choruję od dawna. Będzie z 6-7 lat. Aktualnie mam 22 lata. Jestem mężczyzną. Przechodziłem różne terapie w związku z moją nerwicą. Oceniam je raczej pozytywnie - wiele się dzięki nim nauczyłem o sobie. Za pierwszym razem objawy praktycznie uciekły. Za drugim razem (czyli ostatnio) - niestety nie do końca - za to trochę bardziej poznałem siebie i swoje potrzeby. :) Skąd nerwica? Myślę że ogromna przerwa międzypokoleniowa między mną a rodzicami, wychowanie na wsi, bardzo surowe. Dziecko nie mogło mieć na dobrą sprawę własnego zdania a i bliskości było mało. Ciągle krytyka (mimo że osiągałem sukcesy w nauce, teraz studiuję i pracuję). Do tego doszło hermetyczne katolickie wychowanie i wierzenie przez jakiś czas w autorytet osób duchownych/katechetów - więc w czasie nerwicy zacząłem obwiniać się o wiele rzeczy z dzieciństwa, traktując się jak najgorszego zwyrodnialca, którym nie byłem. I o ile wiem skąd są moje obsesje (zakrywanie właściwych potrzeb, szczególnie potrzeby bliskości), to do końca jeszcze z tymi obsesjami sobie nie mogę poradzić. I w sumie to proszę o pocieszenie i przekonanie mnie, że moje obsesje mnie mylą. O jaką obsesję chodzi? Otóż miałem gdzieś 11-14 lat. Etap burzy hormonalnej. Moje głupie dziecięce/nastoletnie zachowanie polegało na tym że wziąłem kota na kolana, miałem przy tym myśli seksualne o tym kocie, trochę go drażniłem (turlałem go chyba), czy przybliżałem sobie do spodni żeby chyba odczuwać jakąś dziecięcą przyjemność. Nie wiem czy się nim pocierałem (choć wątpię w to), nie wiem czy się nie rozebrałem (w to szczególnie wątpię), ale w sumie nic kotu nie zrobiłem - w pewnym momencie uznałem że to głupie zachowanie (tak mi się wydaje) - puściłem kota i sobie poszedł. Nie zrobiłem mu realnej krzywdy (chyba że się mylę?). Kot chciał sobie już wcześniej iść, ale też raczej nie wyrywał się i nie syczał jakoś mocno. Nigdy więcej czegoś takiego nie zrobiłem. To jest raczej dziecięcy wybryk. Ale prześladuje mnie myśl że to była forma wykorzystania seksualnego/molestowania/kontaktu seksualnego z kotem. Nie potrafię się z tą myślą pogodzić, mimo że mam poczucie że jest głupia, że w sumie nic temu kotu raczej nie zrobiłem. Czy to była forma wykorzystania/molestowania/kontaktu seksualnego z kotem? I zastanawiam się, co jeżeli to było jednak ocieranie - czy to też w takim pojedynczym przypadku wykorzystanie seksualne? Albo jeżeli miałem z tej zabawy jakieś zaspokojenie swoich potrzeb seksualnych, czy to była forma wykorzystania (z tego co pamiętam nie miałem wytrysku)? Miłego wieczora życzę! I z góry dzięki za odpowiedź.
×