Jak to się stało? Wiele bym dał żeby poznać przyczynę - może byłoby mi łatwiej. Coś przeoczyłem, czegoś nie zauważyłem. Nie zdobyła się na szczerą rozmowę chociaż próbowałem z nią porozmawiać. Usłyszałem, że mnie nie kocha. Powiedziała to z kamienną twarzą, bez uczucia, bez jednej łzy. W uszach wciąż słyszę - myślałeś że zawszę będę z tobą?
Próbowałem ratować to małżeństwo ale ona tego nie chciała. Wszystko stało się nagle, niespodziewanie...
[ Dodano: Dzisiaj o godz. 8:58 am ]
Tyle pieknych chwil, tyle radości i smutków. Wydawało mi się, że wiem czego pragnęła moja żona: ciepła, miłości, czułości, zrozumienia, wsparcia. Starałem się dawać jej to wszystko. Poświęciłem znajomych, kumpli a nawet rodzinę bo myslałem, że tak powinienem.
Teraz jestem sam. Zawsze myślałem, że prawdziwa miłość nie przemija, że kochamy nie za coś ale pomimo wszystko.
[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:10 am ]
Była dla mnie całym światem, brak mi jej bliskości, dotyku, zapachu, ciepła...
[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:24 am ]
Próbowałem walczyć! Chciałem porozmawiać, uzyskać jakieś wyjaśnienie ale niestety spotkałem ścianę lodu.
Czuję się jak niepotrzebna zabawka, którą kiedy się znudzi wyrzuca się na śmietnik. Jak zbity pies, którego ktoś przygarnął po to żeby wywieźć do lasu i przywiązanego do drzewa pozostawić na pastwę losu. Nie potrafię zrozumieć.
Już raz ratowałem ten związek, było to dwa lata temu. Wybaczyłem zdradę, upokorzenie, dałem szansę i możliwość wyboru pomiędzy mną a tym drugim. Wtedy zadałem żonie jedno pytanie: czy mnie kocha. Twierdziła, że tak, że tamten był tylko chwilowym zauroczeniem.