Skocz do zawartości
Nerwica.com

Feroce

Użytkownik
  • Postów

    14
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Feroce

  1. Feroce, Witaj.. Piszesz o swoich przeżyciach wewnętrznych, pustce..o studiach ..A jak wygląda twoje życie "zewnętrzne"? Masz przyjaciół ? kolegów, koleżanki ? znajomych? chłopaka? Jakie masz relacje z nimi? A twoi rodzice? jak Ci się z nimi układa? A jak się czujesz w grupie? chodzisz na imprezy, dyskoteki ? jak się czujesz na wykładach? Mieszkasz w akademiku, czy na stancji sama?

     

    A jak ogólnie twoje życie? jakie miałaś dzieciństwo? szczęśliwe, nieszczęśliwe? przeżyłaś może w życiu jakieś traumy? ktoś Ci umarł? a może któreś z rodziców nadużywało alkoholu, leków? a może jakieś problemy mieli, nerwica, depresja, stany lękowe? A studia, na których jesteś, to twój wybór ? interesuje Cię to co studiujesz?

     

    Skoro uczestniczysz w psychoterapii psychodynamicznej (też zaliczyłem) to pewnie coś nie coś dowiedziałaś się o tym, dlaczego przeżywasz takie stany, jakie przeżywasz? skąd takie samopoczucie?..

     

    Wypowiadasz się w swoich postach bardzo kategorycznie na temat swojej przyszłości, że nic się absolutnie nie zmieni, że będzie tak jak jest, albo gorzej, a tak naprawdę nie wiesz, co będzie za tydzień, dwa, miesiąc , rok, 5 lat (?) Nie jesteś przecież "wróżką" mającą zdolność przepowiadania przyszłości..tym bardziej, że uczestniczysz w terapii..Opierasz swoje przekonania na negatywnych emocjach i "czujesz" że tak będzie, a to jest tzw błąd myślowy, poznawczy, który popełńia wiele osób, bo to, że się coś silnie czuje wewnętrznie nie jest żadnym dowodem na to, ze tak się w przyszłości stanie..

     

    Może lepiej odpowiem na tą wiadomość prywatnie.

  2. Teraz, jak przeczytałam Twoją odpowiedź, rzeczywiście, we mnie też się coś pojawia.

    U mnie są to po prostu obrazy. Tego, że rzucam studia, że przestaję walczyć i wychodzić z domu, jak wszyscy są mną zawiedzieni itd itp..

    Ja rzuciłem studia już jakiś czas temu... Czasami są to nawet gorsze myśli, najgorzej jest kiedy pogarsza się fizyczny stan zdrowia.

    Co do reszty to mam idealnie to samo czasami jest tych myśli więcej, a czasami mniej.

    Widziałem też wiadomości o lękach i myślę, że to też częsta sprawa w takich chwilach. Sam nie wiem co można nazwać lękami, ale chyba strach przed jutrem do tego należy. Najczęściej boję się pogorszenia stanu zdrowia...

     

    Gdybym rzuciła studia to chyba bym się z tego nie podniosła. Dlatego tak się boję momentów kiedy świadomie robię coś żeby je spieprzyć... najczęściej od nich uciekam i nie wypełniam swoich obowiązkowe tak jak powinnam i moge. Nie wiem jak to jest kiedy stan zdrowia jakoś drastycznie się pogarsza. Mam typowe objawy psychosomatyczne, które codziennie zatruwają mi życie, ale nic poza tym.

  3. wejdz w dział miasta może tam ktoś się trafi też z Krakowa. Życzę Ci powodzenia oby taka osoba szybko się znalazła i dała Ci wsparcie jakiego potrzebujesz. ja już nie wierze ....

     

    Nie zalezy mi zeby ktos byl z Krakowa, ani na tym by sie spotkac. Mozna pogadac wirtualnie, to czasem prostsze... Czemu nie wierzysz? Ja czuje ze tu jest pelno "bratnich dusz" ze mamy ze soba wiele wspolnego. Tylko i tak jest ciezko zeby znalezc takiego przyjaciela tak na dluzej.. takiego prawdziwego jest bardzo trudne. Trzeba mieć szczęście..

     

    Ja również mam wrażenie, że wszyscy mamy tu wiele wspólnego. Więc jeżeli ktoś z Wrocławia chciałby się poznać - ja jestem chętna :)

  4. Cześć!

    Ja od 9 miesiący czuje ta ,,pustkę " a od 1,5 miesiąca chodzę na terapie. To uczucie miesza się z natłokiem myśli, niezbyt przyjemnych. Tez czuje się jakbym tylko wegetowała i gdyby w moim życiu stało się coś tragicznego to myśle, ze nie zrobiło by to na mnie najmniejszego wrażenia :/ To jednak trochę podbudowuje, ze trochę nas z takim stanem jest i możemy porozmawiać o tym i się zrozumiemy :) Bo większość nie ma pojęcia co przeżywamy i ,,weź się w garść " czy ,, przesadzasz " nie za bardzo pomaga w takiej sytuacji :)

     

    Cześć :)

    Na jaką terapię się zapisałaś? Wegetacja.. tak, to dobre słowo.

    Niby ta świadość podbudowuje.. mnie chyba bardziej w ten sposób, że myślę "ok, może nie jestem jednak aż tak zaburzona jak myślałam skoro inni też tak mają" :P

  5. Ja mam troszkę inaczej, bo ja zamiast pustki mam swoje lęki. Ale wydaje mi się, że rozumiem. Większość z nas ma tutaj takie swoje "coś" czego chce się pozbyć. Ty pustkę - ja lęk. Czasem myślę, że mogłabym oddać kilka lat życia za kilka chwil bez tego "czegoś". Wydaje mi się, że nie pamiętam już jak było bez tego i nie potrafię sobie wyobrazić jak mogłoby być, gdyby to zniknęło. Tak jakby znała już tylko ten stan.

     

    Nie powiem Ci jak się tego pozbyć, sama bym chciała wiedzieć... jedyne co mogę podpowiedzieć to żeby w takich chwilach próbować nie ufać sobie (swojemu zaburzonemu postrzeganiu) tylko innym, którzy potrafią obiektywnie spojrzeć na sprawę i powiedzieć, że to może kiedyś minąć, że możemy przez to po prostu przejść, że to nie musi trwać już zawsze.

     

    Najgłupszym paradoksem tego wszystkiego jest to, że potrafię to powiedzieć tobie i wierzę w to w twoim kontekście, ale samej sobie nie umiem. Pozostaje nam mówić sobie to nawzajem i nawzajem uwierzyć :)

     

    Właśnie doszło do mnie, że ja też mam podczas tej pustki lęki.. ciężko było mi to ogarnąć, bo nie czuję wtedy, że się boję, że coś się stanie, tylko, że to już się dzieje. Te obrazy, które mam w głowie są wtedy dla mnie po prostu nieuniknioną rzeczywistością i mam nieodparte wrażenie, że nic nie dam rady z tym zrobić. Do tego towarzyszy temu właśnie ta apatia, poczucie ogromnej pustki we mnie, jakby nie było mnie, tylko jakaś pusta skorupa, a ja widzę świat nie jako ja, tylko jakbym oglądała film.. ciężko to opisać.

     

    Wiem, że tak powinnam zrobić :) i na pewno jest to jedyna dobra rada.. ale kiedy ogarnia mnie to uczucie bezsensu, bezsilności.. to po prostu nie potrafię uwierzyć czemukolwiek innemu.

  6. Hmmm ja mam troszeczkę inaczej, bo kiedy mam taki dzień to często mam do tego natłoki myśli. Niestety głupich myśli. Jednak często kończy się to tak jak napisałaś wyżej. Na końcu rezygnuję ze wszystkiego i brnę dalej w codzienność która wygląda tak, a nie inaczej. Niestety wiem też, że nie robiąc nic pogarszam swoją sytuacje. Tylko kiedy są lepsze dni to nie czuje potrzeby zmian.

    W sumie kolejny raz czytając co napisałaś to mam praktycznie tak samo jedynie dochodzą te myśli, a może też tak masz :P

     

    Teraz, jak przeczytałam Twoją odpowiedź, rzeczywiście, we mnie też się coś pojawia.

    U mnie są to po prostu obrazy. Tego, że rzucam studia, że przestaję walczyć i wychodzić z domu, jak wszyscy są mną zawiedzieni itd itp..

  7. W sumie na innym forum, przed chwilą, w przypływie swojej radosnej twórczości lepiej opisałam swoje samopoczucie:

     

    Chciałabym żeby ktoś to ode mnie zabrał, bo to co czuję jest nie do zniesienia. Nawet nie da się tego dokładnie opisać. Trochę jakby coś odeszło i pozostawiło po sobie niemożliwie wielką dziurę w moim mózgu a ja nadal oddycham choć nie powinnam. Zawsze to czułam, ale teraz to wypływa na wierzch. Racjonalnie wiem, że w terapii przepracowuje się pewne uczucia i że te stany pojawiają się teraz po to, żeby kiedyś zniknąć. Ale świadomość nie jest w stanie pokonać tego beznadziejnego uczucia, tej czarnej dziury.. leżę i patrzę w sufit.. desperacko myślę co mogłabym zrobić, po czym zaniechuję tę myśl, bo przecież cokolwiek nie zrobię będę czuła się tak samo

    Mam wrażenie, że jakbym była świadkiem zabójstwa to nie zrobiłoby to na mnie większego wrażenia, a jak ktoś chciałby zabić mnie to nie miałabym nawet siły walczyć

    A najgorsze jest to, że na to nie ma ani rady.. ani leku.. ani NIC nie da się z tym zrobić

     

    Chociaż nie.. gorsze są chwile takie jak teraz.. kiedy siedzę na skraju łóżka bez żadnego wyrazu twarzy, bez ŻADNEJ myśli przebiegającej przez umysł i w pewnym momencie dochodzi do mnie, że ta martwa w środku istota to JA, że moje serce bije a życie trwa i chwile które tracę nigdy nie powrócą

    A ja nie potrafię zrobić nic oprócz gapienia się w ścianę.

     

     

    Jeśli ktoś też to czuje - wiedz, że NIE JESTEŚ jedyny.

  8. Od kiedy zaczęłam psychoterapię (1,5 roku temu) pojawia się systematycznie. Chociaż jak czasami o tym myślę wydaje mi się, że całe życie gdzieś tam była tylko jej nie dostrzegałam tak wyraźnie

    Znasz to? Masz czasem poczucie, że nic ani nikt nie jest w stanie zmienić tego, że czujesz się teraz jak warzywo i nie masz pojęcia co innego zrobić niż czekanie aż to przejdzie?

     

    Dziękuję, że odpisałaś

×