Cześć wszystkim. Założyłem tutaj konto, ponieważ marnuję swoje życie... Poznałem na studiach wspaniałą dziewczynę, zauroczyłem się, ale nie potrafię się przełamać w najbliższych kontaktach.
Zacznijmy od tego, że z innymi kobietami nie mam z tym problemów. Mieszkam w większym mieście, często chodzę do klubów i dyskotek i tam, pod wpływem alkoholu, jest mi bardzo łatwo się przełamać. Kilkukrotnie kończyły się takie znajomości śniadaniem u mnie w mieszkaniu.
Jednak w tym przypadku, sprawa ma się inaczej. Sytuacja sprzed miesiąca mniej więcej - odwoziłem tą dziewczynę samochodem do domu koło godziny 3 w nocy (było to po jakiejś imprezie) i w momencie kiedy podjechaliśmy pod jej klatkę znaleźliśmy się w sytuacji, gdzie prosiło się o pocałunek, ja nie potrafiłem tego zrobić...
Po tej sytuacji, utrzymywaliśmy dobry kontakt. Podczas imprez zawsze byliśmy gdzieś z boku, rozmawiając o wszystkim. Zaprosiłem ją na plażę, spędziliśmy kilka godzin rozmawiając przy winku, ale ja dalej miałem blokadę.
Na początku lipca, dogadaliśmy się, że pojadę do niej na dwa dni. Po 7-godzinnej podróży odebrała mnie z dworca, zrobiliśmy zakupy i pojechaliśmy do niej. Niestety tego wieczoru przyszło kilka jej koleżanek, krępowałem się i również do niczego nie doszło. Następny dzień spędziliśmy w centrum. Trochę pokazała mi miasta, poszliśmy wieczorem do pubu i wróciliśmy do domu. Oglądaliśmy film siedząc obok siebie, a ja, głupek, nawet jej nie przytuliłem. Nie wiem co mam o sobie myśleć... Od mojego powrotu nasz kontakt się nie urwał, ale czuję, że jest on gorszy. Od dwóch tygodni całymi dniami o tym rozmyślam, nie potrafię skupić się pracy i obowiązkach. Nie wiem dlaczego postąpiłem tak, a nie inaczej.
Pomóżcie mi, co zrobić? Czy nie jest już za późno? Cały czas sobie powtarzam, że jeżeli miałbym podobną sytuację, nie zmarnowałbym jej...