Skocz do zawartości
Nerwica.com

newborn

Użytkownik
  • Postów

    12
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez newborn

  1. Cześć, Wątek ten zakładam gdyż uważam go za bardzo istotny w procesie leczenie i terapii. Mianowicie WIARA. Tylu ilu nas jest, każdy rozumie bądź też nie rozumie czym ona jest. Wśród nas mogą być ateiści, chrześcijanie, Żydzi, jogini, szamani... Nieważne czy modlisz się do Boga, czy do wulkanów, czy praktykujesz psychologiczne techniki samorozwojowe. Ważne czy pomaga. Według zasady NLP: ''jeśli jeden potrafi, drugi też się może nauczyć''. Napiszcie tutaj swoje świadectwa, swoje wyznania dotyczące wiary w procesie uzdrawiania. Zarówno niewielkie rezultaty jak doraźna pomoc, a także całkowite wyleczenie i remisja objawów. Napiszcie, co robiliście, proceduralnie, w miarę szczegółowo. Pokój z Wami...
  2. Dziękuję za zainteresowanie i odzew. Dla sprostowania pierwszej części Twojej wypowiedzi - nie miałem, nie mam dużej przerwy. Trasy 10km, biegi 3-4 razy w tygodniu praktykowałem jakiś rok temu. Obecnie jak już pisałem rower, długie marsze, czasem basen. Kondycję mam dobrą, jestem szczupły a badania medyczne wykazały, że wszystko w normie. Wiem, że to siedzi w mojej głowie i związane jest z nerwicą. Uczucie utraty kontaktu z rzeczywistością pojawiało się gdy wpadałem właśnie w ten biegowy trans, robiłem już dłuższą trasę. Miałem wtedy wrażenie, że serce zamierało. Nie odczuwałem bicia w klatce. Jak sobie to uświadamiałem, napadał mnie lęk. I objawy z nim związane.
  3. Dziękuję za odpowiedzi, choć nie ukrywam, że chodziło mi o coś innego. Ktoś się wypowie?
  4. Cześć, Lekarze, specjaliści wszyscy doradzają sport jako ogólne antidotum i eliksir zdrowia. Ciężko zaprzeczyć pozytywnym wartościom płynącym z aktywności fizycznej. Sport leczy, zapobiega, wzmacnia. Wychowałem się w domu gdzie ten sport był obecny. Sport jest częścią mnie, wpłynął na mój charakter i zainteresowania. Przykre spotkanie z nerwicą i dolegliwościami sercowymi, jak w wielu przypadkach, nieco wycofały mnie nie tylko z życia społecznego, ale też... no właśnie - sportu. Jak pisałem w innym poście na temat duszności. Duszności, która bierze się z szybszej pracy serca i wzmożonemu zapotrzebowaniu na tlen. Mechanizm aktywności fizycznej jest ten sam - przyspieszyć akcję serca, co ma ćwiczyć mięsień. Otóż problem polega na tym, że boję się wrócić do sportu jak kiedyś. Fizycznie jestem zdrowy, ciśnienie, krew wszystko w normie. Nieco się obawiam, że podczas biegania znowu napadnie mnie duszność a wraz z nią lęk. Miałem przypadki, że podczas biegania, miałem nieprzyjemne uczucie utraty kontaktu z rzeczywistością. Jedyne co obecnie ćwiczę to jazdę na rowerze, ale w umiarkowanym tempie. Organizm się tak nie męczy i nie przeciąża, a serce nie przyspiesza bardzo. Przy tym staram się odżywiać zdrowo i nieco mniej, żeby nie zepsuć długo ćwiczonej sylwetki. Do tego jednak potrzebny jest sport. Zawsze lubiłem siłownię, gdzie wiadomo, dochodzi do dużych napięć i obciążeń dla organizmu. Jak się przełamać? Jak wrócić do tego aktywnego trybu życia, biegania 3-4 razy w tygodniu, długich spacerów i pływania? Czy ktoś z Was miał podobne doświadczenia, czy jestem odosobniony. Jak sobie poradziliście/radzicie?
  5. Miewacie uczucie ciasnoty w klatce, brak możliwości zaczerpnięcia tchu, jakbyście byli zablokowani albo czymś ograniczeni wewnątrz? Zastanawiam się na poziomie biologicznym skąd bierze się taki mechanizm. Większość objawów somatycznych można wytłumaczyć naukowo - pocenie ciała i rąk to wynik wzrastania temperatury, przyspieszone oddychanie to wynik większego zapotrzebowania na tlen przez szybsze bicie serca, a co z problemem oddechowym? Skąd uczucie zwarcia w klatce, naprężenia klatki?
  6. newborn

    Witajcie wrażliwcy!

    Skoro o filozofii mowa - jestem starą duszą jak większość osób wyjątkowo wrażliwych. Każda potyczka w życiu, każda porażka czegoś uczy. Jest to szansa przekucia doświadczenia na coś bardziej konstruktywnego. Życie to pasmo doświadczeń, przykrych i przyjemnych. Z naciskiem na słowo - doświadczenia. Każde doświadczenie jest inne, każde czegoś uczy. Wedle myśli co nas nie zabije to nas wzmocni. Jest to prawda. Powinno się szukać pozytywnych stron w sobie, nawet te małe drobne kroczki naprzód to już coś. Nawet pierwsze do ludzi powinno się traktować jako swój cichy, osobisty sukces. Nie twierdzę i nie napisałem, że sukces to coś co się osiąga i już. Sukces to długotrwały proces, który wymaga ustawicznej pracy nad sobą. Dla mnie sukces to przede wszystkim poczucie szczęścia, zdrowia, ogólny wellness. fajnie, fajnie, grunt zeby wcielic to w zycie, samo gadanie to za mało :) Cóż, w świecie wirtualnym pozostaje nam tylko gadanie, droga Agusiu, a co w świecie rzeczywistym to już nasza sprawa.
  7. Miło słyszeć, dziękuję za wypowiedź i życzę dużo zdrowia. Ktoś jeszcze podzieli się opinią?
  8. Szukam osób, które leczą się z nerwicy lękowej i podobnych przypadłości stosując farmakoterapię. Zastanawia mnie jak odnajdujecie i funkcjonujecie w przestrzeni społecznej - praca, szkoła, życie towarzyskie. Czy czujecie, że pracujecie wydajnie w pracy? Czy odnosicie sukcesy? Jak na uczelni, w szkole? Czy potraficie się skupić i otrzymywać dobre oceny? Jak z Waszą motywacją i ambicjami? Jestem bardzo ciekaw Waszych odczuć i doświadczeń. Powszechna opinia jest taka, że wszelkiego rodzaju leki przeciwlękowe otumaniają i sprawiają, że człowiek jest jakby wycofany, nieobecny. Czy to prawda? Co innego opinie uczonych-'profesorów' a co innego zdanie osób z doświadczeniem. Proszę podzielcie się Waszym zdaniem, będę niezwykle zaszczycony i wdzięczny. Chodzi mi zwłaszcza o obszar praca-szkoła. W końcu z czegoś trzeba żyć...
  9. newborn

    SSRI-temat ogólny

    Jako nowy użytkownik chyba nie mogę założyć tematu, więc spytam się tutaj: Jak zmieniło się Wasze życie po stosowaniu leków? Przede wszystkim mam na myśli życie zawodowe, społeczne, prywatne. Czy spotykacie się z obcymi ludźmi, wychodzicie na miasto, co czujecie? Bawicie się? Jak z emocjami?
  10. newborn

    Witajcie wrażliwcy!

    Skoro o filozofii mowa - jestem starą duszą jak większość osób wyjątkowo wrażliwych. Każda potyczka w życiu, każda porażka czegoś uczy. Jest to szansa przekucia doświadczenia na coś bardziej konstruktywnego. Życie to pasmo doświadczeń, przykrych i przyjemnych. Z naciskiem na słowo - doświadczenia. Każde doświadczenie jest inne, każde czegoś uczy. Wedle myśli co nas nie zabije to nas wzmocni. Jest to prawda. Powinno się szukać pozytywnych stron w sobie, nawet te małe drobne kroczki naprzód to już coś. Nawet pierwsze do ludzi powinno się traktować jako swój cichy, osobisty sukces. Nie twierdzę i nie napisałem, że sukces to coś co się osiąga i już. Sukces to długotrwały proces, który wymaga ustawicznej pracy nad sobą. Dla mnie sukces to przede wszystkim poczucie szczęścia, zdrowia, ogólny wellness.
  11. newborn

    Witajcie wrażliwcy!

    Witajcie moi drodzy, Parę lat wstecz, mając już skończone 20 lat, byłem dalej totalnie zależny od rodziców. Uwsteczniałem się, kiedy moi rówieśnicy zdawali egzaminy, poznawali ciekawych ludzi, dziewczyny, jakoś tkali własne pomysły na życie. Było to bolesne tym bardziej, że w liceum należałem do paczki popularnych dzieciaków. Byłem znany, lubiany, a nawet podziwiany. Osiągałem sukcesy sportowe w barwach szkoły. Później nastała czarna dziura mojego życia. Depresja, nerwica, lęki. Potrafiłem uciec z pracy z powodu napadu lęku. Ucinałem kontakty ze znajomymi, rezygnowałem z wyjść i spotkań z powodu poczucia winy i wstydu. Wydawało mi się, że mam to wypisane na czole, że każdy wie o moich zaburzeniach. Zacząłem się jąkać, bałem się odzywać do ludzi. Zacząłem brać leki, spędzałem całe dnie w domu, na garnuszku rodziców, bardzo utyłem, straciłem dawną świetną kondycję(od dziecka jestem sportowcem), straciłem poczucie atrakcyjności i pewności siebie. Samoocena -100. Chyba osiągnąłem etap typowy depresji - totalna apatia. Po prostu totalna wyjebka. Przestałem nawet płakać i się użalać, a zacząłem wegetować. Warzywo. Obecnie....Niedawno skończyłem 25 lat, a zaraz po tym studia licencjackie z pracy socjalnej (nareszcie!). Miałem fakultet ze zdrowia psychicznego, choć nikomu nie mówiłem o swoich przejściach, potrafiłem wykorzystać swoje doświadczenie i przekuć je na praktykę z innymi. Podczas studiów miałem praktyki w różnych miejscach, miałem kontakt z pacjentami, lekarzami. Uczęszczałem na konferencję i wydarzenia z pogranicza psychiatrii i psychologii. Napisałem pracę dyplomową i otrzymałem najlepszy wynik. Przez cały okres studiów bardzo się rozpędziłem (pozytywnie), udzielałem się tu i tam, w kołach naukowych, w samorządzie. Współorganizowałem wiele projektów na mocy uczelni. Nawiązałem wiele pozytywnych znajomości z szanowanymi i ciekawymi profesorami. Otworzyłem się do ludzi, stałem się bardziej towarzyski, przebojowy. Uśmiech na twarzy i pierwszy z ręką podchodziłem do grup obcych rówieśników, przedstawiając się pewnie. Naprawdę się cieszę z moich osiągnięć i samomotywacji. Nikt mi tego nie zabierze ani nie podważy. Ilekroć o tym myślę, podnosi mnie to na duchu, że MOGĘ, że POTRAFIĘ. Na studiach poznałem nawet dziewczynę, przy której czułem się kochany i bezpieczny. Rozeszliśmy się, ale w dojrzałej, dorosłej atmosferze, podtrzymujemy ze sobą kontakt. Może się jeszcze zejdziemy. Piszę to po to, żeby pokazać, że można się zmienić, można się przełamać, można się wzmocnić. Jakkolwiek denna sytuacja by się wydawała, bo taka mi się wydawała wówczas. Może tyle na początek, zapraszam do pytań i dyskusji. Pozdrawiam, bądźcie silni, G
×