Skocz do zawartości
Nerwica.com

ppoziomkaa

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ppoziomkaa

  1. Czasem zachowuje się normalnie jak gdyby nigdy nic a czasem sama nie wiem co siedzi w jej głowie... Moja przyjaciolka ez nie mam latwo jeste w ciazy (bede mama chrzestna :)) ojciec jej dziecka sam jest dzieckiem praktycznie sie nie interesuje jego rodzice bardziej sie przejmuja niz on, jej mama pije .. nie chce jej zaprzatac glowy soba.. nie teraz (chociaz w sumie powinna sie domyslac bo z jej rodzicami moja mam tez nie ma dobrych kontaktow .. to oni dzierzawia to pole...) Pewnie nie pojde do lekrza... wole uciec od problemow. Teraz ucieklam i gdy tylko przyjezdzam do domu o wszystko wraca.. gdy siedze sama tez. Moi znajomi nawet by mi nie uwierzyli w to wszystko... jak mi zle.. zawsze jestem usmiechniata mam poczucie humoru.. nigdy nie widzieli ze placze. I chyba wole żeby tak zostało bo to sprawia że przy nich mogę być a chociaz udawać że wszystko jest dobrze.. mogę zapomnieć może nie na długo ale chociaż na jakiś czas.
  2. Dziwne zachowanie mamy np. twierdzi ze wszyscy dookola są w zmowie z księdzem który też jest przeciwko niej, mój tata wydzierżawił sąsiadowi pole .. w sumie było ich wspólne i ona twierdzi ze zagarneli jej ziemie chca jej wszystko ukrasc i nie rozumie ze obowiazuje cos takiego jak umowa. Albo gdy trzeba czekać do lekarza np to twierdzi ze ktos cos nagadal i o dlatego... To jest meczoce... ciągly stres. Jesli chodzi o mnie nie bylam u zadnego lekarza chuba ze neurologa (migrena). Co do przyjaciolki.. ona mowi mi o wszystkim ja poprostu nie potrafie...
  3. ppoziomkaa

    Muszę się wygadać

    Cześć, Mam 20 lat jestem dziwczyną. Pisze to ponieważ chce w końcu komuś się wygadać może nikt tego nie przeczyta, się ale mam nadzieje że mi to pomoże... chociaż na jakiś czas. Obecnie mieszkam 100 km od domu, studiuję, pracuję wszystko fajnie... no może poza tym że gdy tylko zostaje sama chce mi się płakać, jest mi mega smutno. Powodów może być wiele chociaż tak naprawde nie wiem o co chodzi. Zaczne od tego że moi rodzicie rozstali się kiedy miałam jakieś 7 lat .. nawet nie pamiętam kiedy dokładnie... od tego czasu mieszkałam z mamą , siostrą, bratem (dużo starszy ma innego tatę niż ja) i dziadkami teraz mieszkam tam gdzie studjuje i pracuje. 6 lat temu zmarła mi babcia.... bardzo ją kochałam chociaż może tego nie okazywałam .. nie jestem zbyt wylewna. 4 lata temu zmarł mi dziadek... tyle wspomnien tyle adosci z nimi przezylam chociaz byly tez smutne chwile. Dodam ze o smierci babci dowiedzielismy sie gdy przyjechalismy ja odwiedzic do szpitala... ja pierwsza zobaczylam puste lozko (lekarze nie mogli sie dodzwonic... niby) gdy zmarł dziadek to ja odebralam o 1 w nocy telefon i usłyszalam ze zmarl. W rownoleglym czasie mialam chlopaka bylismy ze soba 1 msc.. ja zerwalam nadal nie wiem dlaczego... moze sie balam moze nie bylam zbyt dojrzala (jednak gdy widze z jego slubu z zona i corka zaciska mi sie gardlo) . W domu ciezko mi sie dogadywalo z siostra bratem nawet mama w sumie ciagle tak jest.. lepszy kontakt mialam i mam z moja chyba przyjaciolką ... pisze chyba poniewaz nie wiem czy nia jest czy ja ja tak traktuje nigdy jej sie nie uzalam chociaz nie raz mam taka ochote. Moja mama bardzo sie zmienila ... kiedys bylo super teraz... jest chora... nawet nie wiem czy chora czy nie nawet nie potrafie jej zaprowadzic do lekarza. Wmawia sb rozne dziwne rzeczy nie wychodzi nigdzie nawet swoje dawno kolezanki oskarza o nieprawdziwe rzeczy. Gada do siebie taj jakby do siebe chociaz ja czasem sie przyslucham to mam wrazenie ze nie jest wtedy soba... boje sie z nia gdzies wychodzic zawsze alnie cos lub dziwnie sie zachowa czego inni nie rozumieja... dlatego siedze z nia w domu a wiem ze wiecej jej sie nalezy. Nie raz byla policja ... z skargami od sasiadow. Dziadkowie odeszli... mama ''zwariowala'' z rodzenstwem sie nie dogaduje... mało? dodam ze w pazdzierniku zmarl mi tata... z ktorym prawie nie rozmawialam... mieszkal jakies 300 m od nas w domu ktory razem z nim mama siostra zbudowalismy i mielismy wspolnie zamieszkac. Wspominajac go nie mam dobrych wspomnien ... w sumie nie mam ich prawie w ogole to mnie boli najbardziej. wiecie jak umarl? Przewrocil sie i dostal urazu czaszki.. byl wypity. Czesto pil... wiem ze to przez nas... to jak go traktwalismy ... jego dzieci... zona (nigdy nie mieli rozwodu). Po smierci robiac porzadi w jego papierach znalazlam wypis ... ze szpitala psychiatrycznego do ktorego trafil po probie samobojczej... chcial sie powiesic... przez nas . bardzo zaluje tego jak go traktowalam ... zaczynalam prawie od nowa rozmawiac z nim... widywac ale nie zdazylam go przeprosic... odszedl... sam.. nikogo przzy nim nie bylo. JAk jest teraz? Mamie wrecz sie pogorszylo... z rodzenstwem nadal nie mam z gorki ... przyjaciele? moze sa ale ich tak nie traktuje nigdy bym im nie pokazala tego co tu pisze.. nie umiem okazywac uczuc powiedziec kocham nawet wlasnej mamie... nie mam chlopaka wmawiam sb ze nie chce ze nie potrzebuje ale tak naprawde wiem ze nieznioslabym utraty kolejnej bliskiej mi osoby (bo to nieuniknione). Piszac to lecą mi łzy.. jak zawsze kiedy siedze sama.. piwo w reke i ryk... czy tak bedzie juz zawsze? mam wrazenie ze urodzilam sie przez przypadek.. potrafie pocieszac wszystkich dookola a sobie pomoc nie potrafie .. nie chce.. nie wiem co chce robic w przyszlosci.. wydaje sie ze nie bede miec przyszlosci...... Jesli ktos to przeczytal dziękuje . Pozdrawiam J.
×