Witam Was
Mam 36 lat i wrażenie, że całe moje życie to pasmo nieszczęść, smutku i popełnionych błędów/grzechów. Przyciągam złych ludzi i sytuacje.
Przedstawię same fakty bez swojego komentarza i bolesnej refleksji.
Wychowałam się w pełnej rodzinie, a mam wrażenie jakbym była bezpańskim psem. Rodzice nie interesowali się ani mną ani moją młodszą siostrą. Mamy nie pamiętam jako osoby zdrowej, chorowała odkąd pamiętam, była osobą niepełnosprawną w pełni zależną od osób trzecich, zmarła gdy miałam 20 lat. Zachorowała po urodzeniu mnie, potem jeszcze urodziła moją siostrę co dobiło ostatecznie jej stan zdrowia.
Ojciec uciekał z domu w pracę, gdy bywał w domu nie można go było denerwować, bo jak to mama mówiła - odejdzie i nas zostawi. W tej sytuacji ze wszystkimi trudami życia musiałam sobie radzić sama, nie miałam żadnego wsparcia od najmłodszych lat. Nawet gdy w wieku około 5-6 lat dotknęły mnie po raz pierwszy przypadkowe zachowania pedofilskie, potem w wieku około 10 lat oraz 12-13. Były to wydarzenia jednorazowe za każdym razem od innej obcej osoby ale wyryły we mnie jakąś ranę.
Bardzo wcześnie rozwinęłam się jako kobieta, nikt mi niczego nie wyjaśniał, więc gdy zaczęłam miesiączkować znienawidziłam swoje ciało i po podsłuchaniu rozmowy mamy z sąsiadką o skutku ubocznym jej leków, które zatrzymały miesiączkę podkradłam mamie jedną fiolkę i połknęłam wszystko. Ledwie mnie odratowali w szpitalu ale w domu cały temat został przemilczany jak wszystkie inne problemy.
W wieku 12 lat przez przypadek dowiedziałam się, że mama jest w ciąży i musi zostać poddana aborcji gdyż urodzenie mojej siostry/brata zagraża jej życiu. Przeżyłam szok jak również ulgę...
Nie wiem w jakim wieku ale mogło to być około 10-12 roku życia spróbowałam alkoholu z domowego barku, uśmierzał ból istnienia w sposób niezastąpiony, rodzice udawali, ze nic nie widzą i tak się to ciągnęło latami.
W ostatniej klasie podstawówki zostałam zgwałcona na sylwestrowej imprezie przez trzech chłopaków- byłam pijana i samego aktu nie pamiętam ale otoczenie "kolegów i koleżanek " mnie o tym poinformowało. Czułam, że stało się coś strasznego, straciłam dziewictwo, a zrobiono ze mnie dzi...kę na całym osiedlu.
Oczywiście rodzicom bałam się cokolwiek powiedzieć, mama ciężko chora, a taty nie można denerwować.
W szkole średniej uśmierzałam się lekami znowu podkradanymi mamie, wiedziałam ile zastosować aby się znieczulić ale już nie wylądować na płukaniu żołądka.
Jako nastolatka szukałam uczuciowego wsparcia, którego brakowało w domu, niestety żadna koleżanka ani kolega nie był w stanie tej pustki wypełnić, tylko byłam na różne sposoby wykorzystywana.
Szkołę średnią ukończyłam z dobrym wynikiem, nie miałam problemów z nauką ale nie wierzyłam w siebie i poszłam na studia prywatne byle tylko zadowolić ambicje tatusia. Mama zmarła gdy byłam na drugim roku a tak naprawdę powtarzałam pierwszy bo zawaliłam jeden przedmiot i nie chciało mi się poprawiać -studia jakimś cudem dokończyłam. Oczywiście tatusiowi nic nie powiedziałam, ukrywałam wszystko. Po śmierci mamy poczułam ogromną ulgę i ubytek ciężaru opieki nad nią. W tym czasie poznałam pewnego chłopaka, rówieśnika, jak się okazało alkoholika i przemocowca, wzięłam z nim ślub po siedmiu latach znajomości w trakcie których dał mi wyraźnie poznać, że nie będzie dla mnie dobrym mężem. Po prostu koniecznie chciałam wyrwać się z domu, od ojca wiecznie niezadowolonego i krytykującego.
Po trzech latach małżeństwa, poniżania, wyzywania, alkoholowych libacji i utraconej ciąży uciekłam od niego i definitywnie zamknęłam ten rozdział życia.
Aktualnie jestem w drugim małżeństwie z cudownym człowiekiem ale duchy i koszmary przeszłości nie pozwalają mi normalnie żyć. Z ojcem utrzymuję zimne stosunki, mam bardzo wiele żalu do niego. Z siostrą nie utrzymujemy kontaktów, wydaje mi się, że przyczyną jest nawarstwiona od dzieciństwa rywalizacja i poczucie krzywdy spowodowane opieką nad chorą matką.
To wszystko w wielkim skrócie, tych smutków jest dużo więcej ale już nie mam siły pisać. Wydaje mi się, że przez dysfunkcyjne dzieciństwo a raczej jego brak jestem w wieloletniej depresji. Aktualnie od miesiąca nie mam pracy i widzę u siebie brak chęci do życia. Ukrywam depresję przed mężem aby nie widział mnie jako nieudaczniczki tak samo jak dawniej ukrywałam różne sprawy przed rodzicami.
Nie wiem jak się wyrwać z tego zaklętego kręgu...