Skocz do zawartości
Nerwica.com

lolek1

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia lolek1

  1. lolek1

    Natręctwa myśli...

    Nie wiem za dużo o nerwicy natręctw, ale jak byłem mniejszy to miałem głupie myśli o samobójstwie, kurcze jak u chłopca 12 lat mogą pojawić się takie myśli, nie były one przecież niczym spowodowane. Trochę się z tym męczyłem, a przeszło samo, no może nie samo, ciągle sobie powtarzałem, że nie ma powodu żeby to zrobić. Jak patrze teraz to te myśli były samiutkim początkiem moich wszystkich problemów. Myśl ta powstała na wakacje, znikła w szkole kiedy miałem już zajętą głowę czymś. Potem kolejnych wakacji powróciło i pamiętam, że od tamtego czasu polubiłem szkołe a znielubiłem wolne. Teraz lubie oba Pojawił się potem lęk, kilka razy derealizacja. Potem kilka lat miałem totalny luz i teraz znowu trochę wróciło. Ale wiem, ze da sie to pokonać na swoim przykladzie, więc powodzenia..
  2. a od dwóch dni znowu jest całkiem spoko, nie mam lęków przed pytaniami egzystencjalnymi, zdradliwe to cholerstwo, że masakra ,
  3. to pojawianie się obrazów, głupich myśli przed snem przerabiałem kiedyś. Nieźle mi to dało wycisk bo mało doświadczony, byłem pewny, że to wykradanie myśli typowe dla psychozy o której czytałem wcześniej. Masakra, leżę sobie w łożka i nagle jakies wycinki we łbie, ktoś jakby gadał, natłok myśli i nie da rady tego opanować, wszystko podane w bardzo chaotyczny sposób..albo siedze sobie na kompie, odłączony kompletnie od rzeczywistości i nagle głupie słowo w głowie, choć minęły dwa lata nadal pamiętam to słowo i lęki jakie dostałem po tym..było to słowo "benefis" dobre co? Teraz sie z tego smieje ale wtedy nie było mi do smiechu. I tak jak napisałaś, u mnie tez to wystepowało po baardzo cięzkich dniach, albo stresujących albo pracowitych. Przeszło bardzo szybko .Teraz mam realistyczne sny, które są bardzo często związane z sytuacją, którą przeżywałem niedawno. Dziwne! Kurde, ciągle ta myśl, że życie nie ma sensu. Kiedyś jak czytałem coś pozytywnego to humor mi się poprawiał a teraz nic. Nie jestem smutny czy coś, jestem raczej obojętny. A może sam to sobie wmawiam. Na prawdę ciężko jest ten stan określić, widzę, że to co napisałaś powinno napawać mnie optymizmem ale cholera nie mogę tego odczuć, wydaje mi sie to puste, bez sensu. Fak! Powiem, że niedawno przeżywałem podobny stan, ale jakoś przeszło na dwa tygodnie, teraz znowu wróciło. Siedze na łóżku, słucham muzyki i nagle pytam się czym ja sie w ogóle tak jaram, przeciez muzyka jest bezsensu, potem wkręcam dół, uczucie ciągłego napięcia, wraca derealizacja. A było tak dobrze;( Ale nie poddaje sie, zrobie kolejne podejscie
  4. siemanko nerwusy ...wiecie ile razy już się godziłem ze schizą? byłem zmęczony czekaniem aż psychoza mnie pochłonie do reszty dlatego mówiłem sobie okej...masz przyjść to przyjdź a nie mnie testujesz. i co? nie przyszła nigdy a zawsze po takim pogodzeniu przychodziło rozluźnienie, spokój. Wyobrażacie sobie moje lęki, do tego mój ojciec choruje na schize, to już w ogóle lęk jak głowa mała. Myśle, że ta nie rozwiązana sprawa, która powoduje lęk może mieć coś wspólnego z nim. Niby nie bo mało mnie obchodzi jego los teraz, mieszkam od 10 roku życia z mamą i rodzeństwem ale chyba coś jest na rzeczy. I to moje pytanie, może nasz Ptyś odpowie jeśli wie, czy nawet to, że posiadam powinowactwo z osobą chorą jest w jakis sposób niwelowane przez moje lękowo-natrętne usposobienie? Mam też lęk, że ktoś z rodzeństwa może zachorować bo to okazy zdrowia i nie zauważyłem, żeby kiedyś takimi sprawami się przejmowali. Moje lęki też dotyczą utarty radości życia, ze cos co kiedys było dla mnie wazne utraci nagle sens, ogolnie to boje sie depresji. Czasami sie zastanawiam czy jej nie mam już bo są chwila, w których nie mam ochoty na nic, ale chwile te są poprzedzone są oczywiście wnikliwą kontemplacją nad sensem życia Jak o tym nie mysle to jest spoko.
  5. To tak jak u mnie, wszyscy od strony mamy to niezłe nerwusy a tata schizofrenik . Jak tu się nie bać o własne zdrowie. Na szczęscie obie rodziny długowieczne bo wszyscy żyją conajmniej 80 lat
  6. a ja mam takie pytanie, czy mozna sobie wmowic depresje?
  7. hejka, tu lolek. Powiem, krótko nie wiem co mam jednak cos musi byc na rzeczy. Elemnetem, ktory mnie o tym przekonuje jest derealizacja w ktorej jestem, ale ktora na szczescie jest juz o wiele slabsza niz mialo to miejsce chociazby 2 miesiace temu. Jest godzina 4 a mi sie spac nie chce, czuje sie wypoczety jednak nie jestem zdolny do wykonania jakiejs czynnosci. Chcialbym sie dowiedziec co sadzicie o moim przypadku, nie wiem czy zdolam to dobrze opisac bo jednak lekko mnie zamula. Gdy w swieta moja derealka sie zmniejszyla i w ogole czulem sie super. I tak trwalo to z tydzien a ostatniego piatku mialem lekkie odrealnienie, ale nie o tym chcialbym pisac. To wlasnie w ten piatek dostalem ataku paniki polaczony ze strachem przed depresja. Cholernie sie jej boje i teraz nie wiem czy mam jej objawy czy sobie wkrecam, moze to nerwica. Czuje jakby pustke emocjonalna, nie chce mi sie sluchac muzyki, ktora niedawno byla waznym elementem w moim zyciu i ogolnie ogarnia mnie smutek jak mysle o przeszlosci. Dodatkowo sie nakrecam ze z depresji nie da rady wyjsc, ze juz na zawsze bede zmuszony cierpiec. Jak o tym mysle, o tym cierpieniu to tak mna dygoce, caly sie trzese nie moge sie opanowac. Miałem nawet mysli samobojcze, nie ze chcialbym je realizowac ale taki impuls ze, wyobrazam sobie jak w szybki sposob moge sie pozbyc wszystkich cierpien. Ta sytuacja wydaje mi sie dziwna, bo nie mialem takiego stanu bedac w glebokiej derealce, przyszlo po niej. Waznym odnotowania jest tez to gdy przez okres gdy mialem derealizacje to w czasie przeswitow kiedy to normlanie powinienem sie cieszyc dolowałem sie i zawsze derealka wracała. Teraz siedze, nie mam zadnej motywacji do dzialania, zadnego napedu, zero pozytywnych mysli nawet jak czytam cos co powinno mnie pobudzic. Chce mi sie wyc z psychicznego bolu, a jeszcze bardziej jak sobie pomysle ze nie znam powodu tego stanu. Chcialem jeszcze dodac ze w ten wczesniej wspomniany piatek troche zabalowalem i nawet wtedy nie moglem sie wyluzowac, moj stan po alkoholu nie roznil sie wcale od tego co czulem na trzezwo. I tak, rano lekki kacyk i zupelna obojetnosc ale bez napadow lekowych, tylko pytania po co to wszystko i inne takie mysli egzystencjalne. No i tak sobota to kolejna impreza, wtedy juz bylo nawet spoko ale to cholerne poczucie braku alkoholu, to jest tak ze poprostu pomimo tego ze wymiotowalem i niby powinienem miec odjazd a czulem sie jakbym nic nie pil. Dzis znow kac jeszcze wiekszy i potem pierwsza taka powazniejsza mysl samobojcza. Po niej otworzylem ksiazke telefoniczna i zaczalem szukac jakichs poradni psychiatrycznych, na szczescie sa. No to tak sie prezentuje moj stan. Moze to chwilowe bo niby mam to dopiero 3 dni, ktore totalnie mnie wykonczyly. Przeraza mnie takze takie uczucia braku zapału, braku wiary w powodzenie..prosze napiszcie co sadzicie i co radzicie, bede wdzieczny.
×