Witam. Nazywam się Tomek i mam 27 lat.
Zarejestrowałem się na forum ponieważ mam pewien problem i nie wiem jak go rozwiązać .
Nie wiem w którym dziale pisać więc napiszę tu.
Liczę na to że będziecie w stanie mi pomóc. Mam trochę do opisania choć sam nie wiem od czego zacząć… Napiszę trochę o sobie i o objawach które mnie niepokoją i wydaje mi się, że są niewłaściwe.
6 lat temu rzuciłem studia na Politechnice Łódzkiej. Poddałem się jak zwykle. Brakuje mi wytrwałości w dążeniu do celu. Choć tak naprawdę to nie mam żadnego celu. W trakcie studiów pracowałem, później została już tylko praca. Kilka lat w jednym miejscu. Później zmiana pracy, jedna, druga, trzecia. W czym problem? Nigdzie nie czuję się dobrze. Nawet gdy pracowałem w zawodzie, jako informatyk i robiłem coś co lubię męczyło mnie to.
Interesuje się mechaniką samochodową, informatyk i naprawami sprzętu komputerowego, pracowałem przy grafice komputerowej i jako fotograf (wtedy moim zainteresowaniem była również fotografia ale przeszło mi, został aparat..), elektroniką a aktualnie pracuje w elektryce jednak jak ze wszystkim co zacznę robić i tu powoli tracę zainteresowanie. Potrafię sam wiele rzeczy zrobić i naprawić ale mimo to nie uważam żebym był w czymś naprawdę dobry. Mam wrażenie, że zatrzymałem się, nie rozwijam i wegetuję.
Nie uważam się za wartościowego człowieka. Brakuje mi pewności siebie i mam problem z kontaktami z ludźmi. Czuję jakby świat mnie przytłaczał a ja jestem tylko nic nie znaczącym szarym człowieczkiem. Jakbym się czegoś bał. Ciągle chodzę zamyślony, w swoim świecie, nie rozumiem innych ludzi i często mnie irytują. Czuję się bardzo dziwnie gdy idę przez miasto gdzie siedzą inni ludzie i patrzą na mnie. Stresuje mnie to i unikam takich sytuacji a wstydliwy pęcherz w publiczne toalecie to już w ogóle porażka. Czyżby fobia społeczna?
Budzę się codziennie zmęczony, z wiecznym uczuciem że zmuszam się do wszystkiego co robię.
Nie czuję się wolny, jakbym był zamknięty w klatce. Brakuje mi chęci do życia i energii. Wszystko mnie męczy i stronie od kontaktów z ludźmi. Czasem z głupim telefonem do znajomego potrafię zwlekać bo wiecznie mi się nie chce a co dopiero mówić o wyjściu ze znajomymi. Większość kontaktów przepadła przez takie postępowanie. Zostało kilku dobrych znajomych i moja dziewczyna (od 8 lat ta sama). Głównie dzięki niej jeszcze czasem gdzieś wychodzę.
Mam problemy z pamięcią i koncentracją, czuję jakby otępienie. Wydaje mi się, że kiedyś byłem bardziej błyskotliwy i szybciej myślałem. Nie mam o czym rozmawiać z ludźmi. Zupełnie nie mam ochoty ani motywacji aby zacząć robić coś w życiu, aby wziąć się wreszcie w garść.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nic mnie nie cieszy i nie odczuwam przyjemności. Rzadko się naprawdę szczerze śmieję. Żeby nie było nie jestem aż takim strasznym zombie bez humoru ale do duszy towarzystwa dużo brakuje. Ogólnie tłumię w sobie uczucia. Mało wychodzi na wierzch. Bardzo ciężko minię zdenerwować. Jestem zamknięty w sobie.
Według mnie to depresja ale to jeszcze nie wszystko.
Czy ktoś kojarzy film „Don Jon”?
Z ciekawości ostatnio go obejrzałem. Utożsamiam się z główną postacią. Nie jestem może tak przebojowy ale niestety trwonię swój cenny czas na oglądanie porno i masturbację. Czasem potrafię pół dnia filmy oglądać i to trwa już bardzo długo. Myślę że od gimnazjum. Nawet po seksie z dziewczyną potrafiłem to robić. Jakby czegoś mi w nim brakowało.
Myślę że w tym jest problem ale nie potrafię sobie z tym poradzić i tego przerwać (chyba łatwiej było mi rzucić palenie…). I czy to jedyny problem?
Co o tym myślicie?
Czy powinienem się udać do psychologa lub psychiatry?
Ja myślę, że tak jednak łatwiej mi o tym pisać niż mówić, a u takiego specjalisty jeszcze nigdy nie byłem więc uznałem, że w pierwszej kolejności poszukam porady w Internecie.