Witam, piszę do was żeby poradzić się jak mogę pomóc mojemu znajomemu.
Otóż mój kolega podążył zła drogą i bawił się z narkotykami.
Powoli zaczął bzikować, zmieniał karty non stop, gadanie do siebie, uważał, że policja go śledzi, że ciągle siedzą pod jego blokiem, że go kamerują, w nocy chodzą po jego dachu i podglądają przez balkon, nawet rozmawiał z kimś kogo stworzył w swojej głowie i uważał go za wyższy byt. Były jeszcze bardziej popaprane akcje, ale to pare z nich.
Potem złapał fazę na teorie spiskowe, ciągle czytał o illuminati, sam dobrze znam ten temat, dopuszczam do siebie możliwość, że te teorie MOGĄ być prawdziwe, lecz uważam że nic to w moim życiu nie zmieni i nie przejmuję się tym.
W zasadzie wkroczył w sferę fanatyzmu, mówił że wszechswiat to zainstalowany program i że mogą nami sterować jak my postaciami w grze, że satelitami sterują naszym samopoczuciem, ból głowy to dla niego było nic innego jak 'to oni mną znowu sterują', zaczął nawet coś budować co niby odbija fale z satelit. W końcu zniknął na jakiś czas, chyba rodzice go wzieli i przez pół roku go nie widziałem, pojawił się ostatnio i wyglądał dużo lepiej, można było z nim pogadać normalnie, sam przyznał, że już koniec z tym bo ile można. Jednak im dłużej z nim siedziałem, to przekonywałem się że jednak nie jest tak kolorowo i że nie wrócił całkiem do normy, uśmiechanie się do siebie, no i dalej wierzy w teorie, w sumie sama wiara nie jest niczym złym dla mnie, bo każdy moze wierzyć w co chce, ale on dałby sobie rękę uciąć, że tak jest jak piszą w internecie, jak ktoś mówi, że strefa 51 to baza wojskowa to on się bulwersuje i każe stuknąć w łeb, bo tam testują technologie z innych planet i tam kosmici są, świat to dalej zainstalowany program, dalej można nami sterować. Czy jest jakaś opcja, żeby go z tego wyciągnąć? To na bank jest wina tego gów*a które brał, bo zanim to się zaczęło jak ja mu opowiadałem o illuminati to się tylko śmiał, teraz dałby sobie rękę uciąć że tak jest. W sumie oprócz tego, że zaczął wychodzić z domu i nie stroni od ludzi i jego wygląd się poprawił to dalej jest z nim to samo. Nie wiem czy jakaś terapia wchodzi w grę, bo jak ktoś sam pójść nie chce to na siłę się nie weźmie, więc chyba jedyną opcją jest przemówienie mu do rozsądku, a może samo mu przejdzie? Proszę o porady ludzi, którzy mierzyli się już z takimi przypadkami.