Czesc. Mam 21 lat. Cierpie na fobie spoleczną oraz depresje.
Jestem na 3-cim roku studiow medycznych, wiec temat zaburzeń psychicznych nie jest mi rzeczą nienznaną i obcą. Mam swiadomosc na czym to polega.
Wiedząc ze jest to problem kreowany glownie przeze mnie samą, i jest w mojej glowie, myslalam ze uda mi sie samej zapanowac nad tym.
Ale mija juz kolejny rok i moge go zaliczyc do kolejnego straconego roku, poniewaz NIC nie zmienia sie w moim zyciu.
Kazda prosta rzecz ktora jest związana z ludzmi, to dla mnie wyzwanie. Fobia zabiera mi wiele - nie mam blizszych relacji, rezygnuje ze spotkań, staje się niewidzialna poprzez wlasne postepowanie.
Najgorsze w tym są dwie rzeczy.
Po pierwsze, męcze się nie tylko podczas przebywania z ludzmi, ale także po wyjsciu z uczelni - uczucie wiecznego poniżenia, kompromitacji. Natłok myśli udaje mi sie przerwać głównie przez uciekanie w internet, przez co moje zycie staje się totalnym marnowaniem czasu.
Po drugie, czuje ze nie chce juz dusic tego w sobie i wypierac problemu. Ale nie ma ani jednej osoby, poza moją mamą, której mogłabym o tym powiedzieć, która byłaby wstanie zrozumieć jak ciężkie staje się zycie mając fobie spoleczną
W tym momencie, czuje się całkowicie bezsilna. Nie wiem co mam dalej z tym robic.
Czy znajde tutaj choć jedną osobę, która chciałaby mi odpowiedzieć ?