Skocz do zawartości
Nerwica.com

de_luxe

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez de_luxe

  1. Witam. Nie chcę zakładać nowego wątku, bo musiałby mieć identyczny tytuł jak ten Moja sytuacja jest podobna, a problem nie mniej poważny. Jesteśmy z żoną w małżeństwie od roku czasu. Mamy kilkuletnią córkę. Do moich rodzicow i do teściów po 50 km w rozne strony. Początkowo przed ślubem moja obecna żona nie robiła problemów jeśli chodzi o odwiedziny u moich rodziców. Pochodzi ze wsi. Nie toleruje z natury mieszczuchów. A mój ojciec - spokojny emeryt, spędzający wolny czas przy piwku, wędce, prowadzący bezstresowy styl życia niekoniecznie pasował jej do koncepcji. Mimo to przymykała na to oko i pewnie z grzeczności odwiedzala ich ze mną od okazji do okazji - wystarczająco. Z czasem zaczęło przeszkadzać jej wszystko. Styl mieszkania moich rodziców, ich ubioru i wyglądu. Pierwsza miarka przebrała się, gdy ukryłem przed ślubem moje problemy finansowe. Wówczas ojciec pomógł mi, ale oczekiwał zwrotu pożyczki. Z mniejsza o to jakich przyczyn - wydało się. Ledwo odratowaliśmy swój związek, a mój ojciec został potraktowany przez nią jako ten ZŁY, bo "pomógł mi po kryjomu, nie oferując pomocy NAM", ukrywając moje kłopoty. Nastąpiła wówczas tzw. obraza majestatu. Przełożyło to się na nasze odwiedziny u moich rodziców, które odbywały się już wtedy bez mojej - wtedy narzeczonej. Przygotowania do naszego "tradycyjnego" ślubu to również droga przez mękę. Krzywe spojrzenia, zgryźliwości. Fochy mojego ojca, negatywne opinie że a to mu sie nie podoba to a to tamto. Że nie pomoże przy przygotowaniach, bo nie ma na to sił i pieniędzy. Że nie będzie codzień przyjezdżał pomagać, bo to za dużo km do robienia itp... (mój ojciec to typ człowieka ci najlepiej spędziłby pół życia w domowym zaciszu). Było to dla mojej kobiety niezrozumiałe i dla części jej rodziny również. Moment kulminacyjny nastąpił w ostatni dzień poprawin, kiedy to w ich trakcie moi rodzice za namową ojca zawineli szybko manatki do domu, zabrali co uważali za swoje z żywności, nie rozliczając sie z moimi teściami. Doszło wtedy do kłótni, która zakończyła się obrazą ze strony mojej żony, jej rodziny. W sumie nie ma co się dziwić. Do dnia dzisiejszego moja żona nie odwiedza moich rodziców, unika kontaktu, wszelkie próby wręczania jej prezentów od mojej matki nie sprawdzają sie, są za każdym razem wyzywani od najgorszych. Dochodzi do sytuacji, gdy mam w swojej rodzinie uroczystości rodzinne, uczestniczę w nich jedynie z córką, gdyż żona nie chce moich rodzicow juz widzieć na oczy. Jeśli chodzi o moją córkę nie ogranicza jej kontaktu z moimi rodzicami, aczkolwiek tylko wówczas gdy jej rodzice wyjątkowo nie mogą pomóc nam w opiece nad córką. Z drugiej strony mam część ukrytego charakteru swojego ojca. Jestem do niego mimo wszystko emocjonalnie przywiązany. Chciałbym, aby kontakty z moimi rodzicami wróciły do normy. Ja również mógłbym znaleźć kilka powodów za które mogłem obrazić się na teściów na AMEN. Ale nie zrobiłem tego, bo wychodzę z założenia że w życiu należy rozmawiać bo życie jest jedno i fajnie by było aby moje dziecko miało dziadków, gdyż ja tego nie doświadczyłem. Moja żona jest z natury nerwowa, ma zaburzenia hormonalne, lubi mieć swoje zdanie, nie jest "cichą myszką", którą łatwo ustawić. Żyjemy razem, bo tak łatwiej, kochamy się. Tylko pytanie czy to że krzywo patrzy na moich rodziców, nie chce brać udzialu w imprezach na które jest zapraszana, to że najchętniej wolałaby żeby istnieli tylko jej ciężko pracujący rodzice i wiele wiele innych powodów to nie sa wystarczające preteksty, żebym zrobił to o czym myślę.... pieprznąć ręką w stół i postawić żonę przed faktem dokonanym - albo godzisz sie na moje warunki i zgodę albo wychowujesz dziecko sama...? Męczę się z tym niemiłosiernie, bo czuje sie czasem jak facet dokoptowany do całej otoczki rodzinnej mojej żony bez jakiegokolwiek poparcia ze strony swoich rodziców, do których mam wielki szacunek. Pytanie czy tolerować taki stosunek mojej żony do moich rodziców? Potrafię przymknąć oko na takie rzeczy, tyle że w tym przypadku nie daje mi to żyć.
×