Skocz do zawartości
Nerwica.com

czekolada123

Użytkownik
  • Postów

    23
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia czekolada123

  1. Hej. Moja sprawa wyglada następująco: mój mąż dał mi spokój, nie odzywa sie do mnie... Za to dręczy moja rodzine... Najpierw wydzwaniał do mojej babci z pretensjami, pózniej z przerażeniem pytał sie czy złożyłam już pozew o separacje... Po czym sie rozłączył... Kilka dni pózniej przyjechał do mojego ojca i pytał sie czy mogą pogadac... Po tym wszystkim mój ojciec stwierdził ze nie maja o czym gadac... On wieczorem pod wpływem matki napisał smsa, ze bedzie sie modlił zeby dziecko nigdy nie musiało cierpieć za błędy rodziców itp... Do mnie nadal sie nie odzywa... Nie wiem co on kombinuje. Skoro chciałby sie pogodzić to przyjechał by do mnie i ze mna by rozmawiał... Nie wiem, czy on sie boi konfrontacji ze mna, czy w końcu zrozumiał ze zabrałam wszystkie rzeczy i nie zamierzam wrócić do tego toksycznego domu... Czy jego matka ma teraz wyrzuty sumienia ze rozwaliła malzenstwo i teraz nie wiedza czego maja sie złapać i szukać ratunku... Czy po prostu to jest prowokacja... Moze on chce sie do mnie zbliżyć tylko po to, zeby zebrać jakieś dowody na mnie... Przecież mowil mi, ze mi dziecko zabierze :/ Nie kumam... Moze ktoś coś od siebie doda, jakieś swoje spostrzeżenia...
  2. Myślicie, ze on moze w końcu zrozumie ze tak sie nie da skoro kategorycznie zabrałam wszystkie moje rzeczy? Czy już teraz odpuści ? Bedzie myslal, ze to moja decyzja o rozejsciu? Ale ja próbowałam... Probowalam z nim rozmawiać ;(
  3. Hej. ostatecznie zabrałam wszystkie moje rzeczy. Dawałam mężowi dużo szans, siedziałam sama gdy on był z rodzinka, czekałam na niego... Nie przyszedł, dopiero jak przyjechałam po resztę moich rzeczy, łaskawie pan przyszedł... Oczywiście miał same pretensje do mnie... Ta rozmowa nie miała sensu, on ciagle do mnie krzyczał, w rezultacie kazał mi zostać tam na sile... Najpierw kazał mi sie wyprowadzić, a pózniej mówił ze skoro jestem jego żona to mam tam zostać... Oczywiście nie uległam, zabrałam wszystkie rzeczy i powiedziałam, ze nie wroce tam nigdy więcej! Ze jak to przemyśli to mozemy wrócić do rozmowy, ale juz na moich warunkach... Ja myśle, ze on jest ciagle pod wpływem rodziny... Oni każą mu tak robic, każą zeby mi pokazał ze to on rządzi... Ze on ma nade mną władze, a ja sie nie dam... Jak wyjeżdżałam to powiedział do mnie, ze nowe życie przede mną :/ A pózniej sie popłakał... I co ja mam myślec? Czy on w koncu zrozumie jak posiedzi sam... Jak zobaczy, ze tym razem nie ma nadziei na to, ze tam wroce bo wzielam wszytko... Czy rodzinka go nabuntuje, zeby sie rozwiódł? Ehh... Strasznie mi cieżko najgorzej ze odbija sie to na naszym dziecku
  4. Witam. Ogólnie wróciłam tutaj, czego teraz strasznie żałuje. On mi płakał, obiecywał ze sie zmieni... Brzmiało to wiarygodnie, niestety po 2 tygodniach spokoju wszytko wróciło... On ciagle jest pod wpływem tej sekty- swojej rodziny... Teraz wiem, ze tacy ludzie sie nie zmieniają... Przyjechałam, zobaczyłam, przekonałam sie po raz kolejny i OSTATNI, ze nie warto i tyle. Na dniach sie wyprowadzam i składam wniosek o rozwód
  5. Z jednej strony macie racje... Ale z drugiej strony ja sie ciagle bije z myślami, zeby jednak dać mu szanse... Tyle razem przeszliśmy, ni cechę tego tracić. tym bardziej nie chce zeby dziecko na tym cierpiało i wychowywało sie w rozbitej rodzinie.. Chyba sie z nim spotkam i dam mu szanse... Oczywiście, jeżeli zgodzi sie wynająć mieszkanie i odetnie pępowinę od rodziny
  6. Nie dzwonialam, stwierdziłam ze dam mu jeszcze czas. W tym tygodniu sam sie do mnie odezwał. Najpierw dzwonił do mojej mamy, ze on tęskni ze nie wyobraża sobie rozwodu, ze nie ma ochoty żyć, ze jest w stanie wynająć mieszkanie... Po czym na drugi dzień do niej mowi, ze nie wynajmie mieszkania, bo on widzi ze ja go nie kocham. :/ Dzwonił do mnie 5 razy, chciałam zeby przyjechał porozmawiać to nie. Przez telefon mowil, ze mnie bardzo kocha, ale zaczął stawiać znowu warunek ze ja mam wrócić do tamtego domu... Jak powiedziałam, ze nie wroce ze musimy szukać innego rozwiązania to powiedział nie. Jak powiedziałam, ze przyjadę po rzeczy zeby mi je przygotował to stwierdził, ze ja jestem jego żona i on ma nadzieje ze jeszcze to przemyśle i wroce do niego. Chore! Tam ciagle nim steruje rodzina. Napisałam mu, ze jak dorośnie do roli męża i ojca to niech przyjedzie na rozmowę. Nic więcej nie odpisał
  7. Michellea masz racje ! Ileż mozna czekać! Skoro on dalej nie jest pewny, czy chce byc ze mna to niech spada! Ten człowiek wykończy mnie nerwowo! Ileż mozna czekać na jakiś odzew?! Co on myśli, ze mnie przytrzyma i zmiękne?! Chore. To jest toksyczny związek i jego toksyczna rodzina! On całe zycie jest, był i chyba bedzie pod ich wpływem. Nic nie jest zdoła go zmienić. W poniedziałek sie z nim spotkam i ma sie określić, czego on chce. Postawie mu warunek, albo ja i nasze dziecko albo jego rodzina. Niech sie określi. To bedzie nasza ostatnia rozmowa
  8. Jak myślicie ile facet potrzebuje czasu, zeby sie ogarnąć? Zeby zrozumiał co traci i ze kiedys przejedzie sie na swojej rodzinie? Ile czasu facetom zajmuje to, zeby zatęsknić? Kiedys powiedział, ze tygodnia by beze mnie nie wytrzymał a teraz zgrywa twardziela :/
  9. Z drugiej strony ten czas mnie wykańcza... Ciagle o tym myśle. Nie mogę sie na niczym skupić. Chciałabym, zeby to wszystko sie dobrze skończyło
  10. Minęły 2 tygodnie... Ciagle czekam. Nie wiem czego sie po nim spodziewać... Ja już mu powiedziałam, ze nie wroce do tamtego domu, ze chce sie z nim wyprowadzić i zacząć własne, oddzielne zycie. Jeżeli wyznacza mu termin np. Do konca miesiąca to go to bardziej podjudzi... Ciagle bedzie gadał, ze to ja znowu stawiam warunki. Myśle, ze on gra na czas... Ze myśli ze ja zmiękne i wroce z podkulonym ogonem.
  11. Łatwo wszystkim mowić, zeby sie nie odzywać, zeby czekać. Problem w tym, ze ja nadal nie wiem co on zamierza... przytłacza mnie ta sytuacja, bo ileż mozna czekać... Moze powinnam dać mu określony czas, a następnie sie spotkać i pogadać... Bo mogę tak czekać w nieskończoność. Byc moze on czeka az ja zmiękne i zadzwonię, a ja czekam na taki ruch z jego strony..
  12. Odezwał się. Wczoraj wieczorem wysłał mi zdjęcie zaproszenia ma komunie. Myślicie, ze próbuje coś robić tylko nie wie jak? Czy po prostu wysłał mi to z przymusu, bo to zaproszenie do mojej rodziny. Nic więcej nie napisał, wiec czeka, dalej.
  13. Czekam na jego ruch. Cieżko mi jest, ale sie nie poddam. Nie dam sobą tak manipulować. On wcześniej mi takich rzeczy nie mówił, wszystko zaczęło sie w lipcu zeszłego roku jak jego rodzina zaczęła sie mieszać w nasze sprawy. Od tamtej pory mąż sam nie potrafi podjąć żadnej decyzji, wszystko musi konsultować z nimi. Czekam do maja. Mamy wtedy pierwsza rocznice małżeństwa, jeśli nie odezwie sie to bedzie dla mnie jednoznaczne, ze mu nie zależy na nas.
  14. Dam sobie na razie tym spokój. Muszę psychicznie odpocząć, dla dobra dziecka. Jeżeli nic sie nie zmieni to podejmę próbę pisania pozwu. Byc moze to go zmotywuje, albo jeszcze bardziej skieruje ku decyzji o rozstaniu.
  15. Hmm. Moze powinnam dać mu jeszcze trochę czasu? Moze sie chłopak opamięta. sama nie wiem. Moze wyznacza sobie np. Jeszcze miesiąc czekania, jak sie nie odezwie to wtedy zacznę coś działać, żeby uporządkować swoje zycie. W maju mam wizytę u lekarza, ciekawe czy przyjedzie na usg... A moze wtedy go ruszy sumienie jak zobaczy dziecko... Jak myślicie?
×