Moi mili (jak to się mówi :) ), dziękuję za odpowiedzi. Powiem tak, proszę, nie doradzajcie mi, żebym poszła do lekarza, bo ja doskonale wiem, że iść powinnam. Problem w tym, że nie pójdę, dlatego właśnie tu jestem. Przynajmniej w najbliższym czasie nie pójdę. Powody? Nie mam na to pieniędzy przede wszystkim, brak mi też odwagi oczywiście. Z tego powodu właśnie zarejestrowałam się na tym forum, tu łatwiej pogadać. Liczę na to, że ktoś powie mi choćby mniej więcej, czy jestem po prostu życiowym nieudacznikiem, czy na prawdę mam problem i sama z tym sobie nie poradzę. Ja odpowiedź chyba znam - sama sobie nie poradzę..., ale jeśli z kimś porozmawiam, może rozjaśni mi się trochę w głowie. Wiem, że na waszym forum wypowiadają się też specjaliści. Ale gdzie i co napisać żeby odpowiedzieli mi na jakiekolwiek pytanie? Tego potrzebuję... Nie chcę tu się rozpisywać, bo zajęłoby to jakieś tysiące zdań, kto by to czytał... Powiem w skrócie. Chociaż chyba tak nie potrafię, ale spróbuję...w wielkim skrócie. Wydaje mi się, że mam problemy od dziecka. Zawsze myślałam, że przesadzam, bo inni mają większe problemy. Ale jako już dorosła osoba zauważam duży wpływ na moje życie to co się działo w moim dzieciństwie. Niby mam normalną rodzinę, zwłaszcza teraz.... jest spokój. Ale..... moje wspomnienia z dzieciństwa nie są do końca... normalne.... Ciągłe kłótnie, awantury... byłam dzieckiem więc nie wiem do tej pory z jakiej były przyczyny... chyba po prostu poalkoholowe... chociaż moja rodzina NIBY nie ma tego problemu... ale dochodziło do okropnych scen... z perspektywy dziecka. Rzucanie szklankami, telewizorami, spałam z rodzicami w pokoju, wszystko słyszałam, jak ojciec zmuszał matkę do seksu, itp itd... Ja nie mogłam spać po nocach nawet jak nic się nie działo, sikałam w gacie chociaż byłam już duża, mam przebłyski wspomnień, że powrót do domu to był wieczny strach, czy dziś będzie normalnie czy znów jakaś akcja... Moja rodzina NIBY jest normalna, teraz jest wszystko NIBY normalnie.... ale już kilka lat temu wyprowadziłam się, więc nie wiem co się tam dzieje... A ja? Niby skończyłam szkołę, niby skończyłam studia, ale nie wiem co mam ze sobą zrobić, nie umiem nic ze sobą zrobić... Moje związki były beznadziejne... ale nie tak książkowo - nie znajdywałam sobie beznadziejnych partnerów, wręcz przeciwnie, byli ok ale ja z nikim nie potrafiłam być zbyt długo, nudziłam się... Nie umiem żyć z ludźmi. Nie umiem znaleźć pracy, to mój główny problem... nie potrafię. Teraz, jestem z jednym partnerem już z 6 lat. Mamy dziecko... Ale jestem bardzo nieszczęśliwa, nie umiem tak żyć, nie chciałam tego wszystkiego a wyszło jak wyszło. Zamiast iść do pracy, to zaraz po studiach zaszłam w ciążę i siedzę i popadam w coraz gorszą deprechę.... Kocham moje dziecko najbardziej na świecie, ale nie umiem udawać, że była zaplanowana, że tak na prawdę, to inaczej to wszystko sobie wyobrażałam, że mam wrażenie że zmarnowałam wszystko, co mogłabym mieć... Do tego dochodzą napady agresji, które wg mnie są słuszne, zawsze mam powód do jakiegoś zdenerwowania się. Może i nie biję swojego faceta (choć i takie epizody były w moim życiu), ale słownie się na nim wyżywam, tylko problem w tym że nawet na spokojnie uważam że mam rację, że mam ku temu powody, bo nienawidzę swojego życia a po części jest takie przez niego... Do tego dochodzi kompletny brak radzenia sobie w życiu nawet codziennym... Niby (wszystko w moim życiu jest niby) jestem dobrą matką, niby radzę sobie lepiej niż inni. Moje dziecko rozwija się nadzwyczajnie dobrze, codzienne spacerki, codzienne zdrowe obiadki, nie jakieś proszki puszki i gotowce, niby sprzątam, ale tak naprawdę wszystko to mnie przerasta i nie umiem tego wszystkiego ogarnąć... Nie jestem typem baby co siedzi i pachnie, i udaje że coś robi. Ja robie cały czas a nie widać efektów... Dochodzi do tego jak przychodzi noc to nie mam już na nic sił i siadam przed tv i oglądam tępo albo usypiam... Nic innego nie robię. Nawet na to forum nie mam czasu, ani poczytać, ani napisać. tydzień się zbierałam.
Proszę tylko o jedno, nie oceniajcie mnie, nie mówcie idź do psychiatry albo ogarnij się, bo ja mam już dość takich uwag od ludzi kompletnie nieświadomych tego co mam w głowie. Zresztą ja sama powtarzam sobie to dzień w dzień, a gdy wstaję rano to pierwsze co myśle: znowu kolejny taki sam dzień, wolałabym się nie obudzić... Nie wiem co z tym zrobić, ale wiem jedno. Potrzebuję baaardzo wsparcia i zrozumienia, nie pogadanki bezsensownej, która nic nie wniesie... Potrzebuję porady, fachowej, nie gadania: jesteś już dorosła, weź się w garść. Wybaczcie, miało być w skrócie (i jest ), a wyszło jak zawsze...u mnie