Dziękuje za odpowiedź.
Trawę próbuje rzucić od ponad 2 lat ale abstynencja nigdy nie trwała dłużej niż 2-3 dni (pale codziennie od ok , dzisiaj mija piąty dzień od kiedy jestem trzeźwy i ta myśl, że chociaż to mi wychodzi naprawdę mnie uspokaja i daje jakieś nadzieje.
Kocham palić i myślę, że to zwyczajnie kolejny symptom mojej zaburzonej osobowości. Wiem jednak, że palenie to tylko ucieczka przed rzeczywistością, która zwyczajnie mnie przerasta i nie potrafię się w niej odnaleźć. Mógłbym się chyba rozpisać na temat mojej relacji z trawą i wnioskach jakie wyciągam po latach palenia ale chyba nie w tym rzecz.
Terapia uzależnień faktycznie jest świetna, jednak stworzenie relacji z moją terapeutką póki co wydaje się jak przepłynięcie oceanu pod wodą na jednym wdechu. Żeby w ogóle dotrzeć na spotkanie muszę sam ze sobą ciężką bitwę, a jeszcze ciężą na samym spotkaniu.
Mimo wszystko te spotkania trwają tylko 40 minut i dobywają się mniej więcej 1 w tygodniu, a wygląda na to, że potrzebna jest mi bardziej intensywna terapia skupiona bardziej na mojej osobowości, traumie i ogólnych zachowaniach (mam wrażenie jakbym ciągle porzucał i oszukiwał sam siebie, stawiał pod ścianą) niż na moim uzależnieniu od plenia.
Dlatego zastanawiam się nad terapią dzienną albo pobytem w szpitalu, ale mam pełno obaw.
Jeśli posiadasz taką wiedzę to proszę powiedz coś o tym jak to wygląda ze od strony ZUS/NFZ/Pracodawca, czy jeżeli dostane 3 miesięczne L4 to będzie mi przysługiwać jakiś dochód? Mam spore długi, które muszę regularnie spłacać, dodatkowo potrzebuje trochę pieniędzy aby opiekować się skórą (200-300 zł/mc na leki i emolienty), no i oczywiście na jedzenie i czynsz.
Na pewno nie chcę przebywać w grupie z alkoholikami, najbardziej skłaniam się do tej terapii na, którą chodził bym od 7 do 15 i później wracał do domu, przeraża mnie wizja szpitala. Jedak czy terapia i spędzanie czasu w domu z mamą, gdzie oboje jesteśmy dla siebie emocjonalnie nie dostępni ma sens? Moja mama dosłownie twierdzi, że ją terroryzuje swoim zachowaniem, że okłamuje psychiatrę i terapeutę a koniec końców jestem hipochondrykiem. To mnie bardzo rani, czuje się jakbym był sam nawet wśród rodziny.