Skocz do zawartości
Nerwica.com

Frezja28

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Frezja28

  1. Frezja28

    [Łódź]

    Miło mi Was powitać, ja równiez jestem z Łodzi, jeśli chcecie pogadać o tej okropnej chorobie zapraszam na moje gg. pozdrawiam Was serdecznie Dorota
  2. Frezja28

    Jesteśmy wybrani

    Zdecydowanie zgadzam sie z tym, ze depresja dotyka glownie ludzi "bogatszych" wewnetrznie. Ci, ktorzy maja wieksze poczucie piekna, sa bardziej kreatywni i wrażliwi sa zdecydowanie bardziej podatni na ten koszmar...niestety...pytanie dlaczego....czy to kara? Jakby zeby co, zrownowazyc ilosc odczuwanego szczescia w naturze?? Jest mi szczerze mowiac totalnie obojetne czy jestesmy "wybrani" przez Boga, Diabla, czy kogokolwiek innego do odgrywania roli w tej chorej grze , "misji" czy doswiadczeniu...ma mi to poprawic samopoczucie?! Co mi z tego jesli moje zycie to jedna wielka męka i dla ludzi zyjacych ze mna tez jest niefajne...? Co mam ze swoich kreatywnych zdolnosci, poczucia piekna czy milosci jesli ta choroba zabrania , uniemozliwia mi dostęp do nich...to bez sensu. Wolalabym miec umysl prostej ale szczesliwej i zdrowej psychicznie kobiety.
  3. Dziękuję Wam bardzo za słowa otuchy, jak to dobrze ze przynajmniej żyjemy w czasach kiedy jest Internet i w razie dołów lub problemów mamy możliwość "wyrzucenia" choc na chwilę z siebie tego okropieństwa, ktore zżera naszą duszę. Natomiast w dniach "dobrych" możemy zawsze pokrzepić innych lub pomóc im dzieląc się doświadczeniami. Cieszę się bardzo, ze do Was tu zawitałam. Dorota
  4. Mam na imie Dorota. Mam 28 lat. Historii mojej nie sposób w calosci oddac tu w slowach...Od 8 lat cierpie na endogenną depresję jednobiegunową choc ostatnio to i do tego mam wątpliwości. Ci z Was którzy na nią chorują wiedzą, że jest to najgorsze zło i cierpienie jakiego człowiek może doznać...wiedzą że jest to piekło na ziemii z którego nawet śmierć zdaje się nie być żadnym wybawieniem. Wyniszcza powoli, bezlitośnie, zabiera ostatni promyk nadzieji , az w koncu strąca w ciemną otchłań gdzie jest tylko bezgraniczny ból, lęk, nienawiść do siebie przechodząca w obrzydzenie, bogactwo natręctw i przechodzący wszelkie pojęcie dla zdrowego człowieka - smutek. Zaczelo sie jak skonczylam 20 lat. Cos dziwnego zaczelo sie dziac, jakbym nie byla do konca soba, jakby ktos jeszcze zamieszkiwał moją duszę...potem lęki zupełnie bez przyczyny...następnie problemy z koncentracja...Ja, ktora miałam najlepsza maturę mojego milionowego miasta, ktora brala udzial w szkolnych olimpiadach, pasjonowala sie jezykami obcymi, zdala egzaminy uprawniajace do studiow międzynarodowych, zawsze wesoła, radosna az do przesady, elokwentna, kochajaca podróze i taniec - w przeciagu krotkiego czasu stała się podgnitym warzywem. Czas mijal, a mnie bylo coraz gorzej, fazy lepszego samopoczucia stawaly sie coraz krótsze i rzadsze. Studja , moje ukochane studja o których zawsze tak marzyłam - legły w gruzach. Do tego doszły nieporozumienia w domu z partnerem. "nie posprzatane", "nie kupione", "nie umyte", absolutnie zadnej ochoty na sex, na wspolne spedzanie czasu, na zarabianie pieniedzy...na nic. Ale to nic. Najgorsze były ataki paniki, cos czego nie da sie w slowa ubrac, ale wlasnie tak bardzo jak nie do opisania to jest - tak właśnie potworne. Ale to nie koniec. Nastepnie doszly paralizujace natrectwa mysli. Potrafiłam np. tydzień mieć przed oczami pogrzeb swojej kolezanki, ktora zyje i dlugo jeszcze nie umrze i odczuwac caly ten bol i smutek zwiazany z ceremonia. Matko, skąd się to bierze? Potem doszly fizyczne bóle w okolicach serca, takie kłucia połączone ze strachem, bole glowy, zupelnie jakby ktos ciezka opone na glowie mi polozyl... Przyszedł czas kiedy zaczęłam myśleć o samobójstwie. Ale i tego nie mogłam zrobic, nie potrafiłam ani na chwilę poczuć że nastąpi wtedy upragniony spokój. Bałam się że moja chora dusza bedzie cierpiec "tam" dokladnie te same męki co "tu". Poszłam wtedy do lekarza i uslyszałąm DEPRESJA i dostalam....wyciąg z dziurawca (75mg) Kolejne 4 miesiace to oczywiscie miesiące dalszej męki gdyż owo "coś" było bezskuteczne. Poszłam drugi raz i dostałam:...silniejszy dziurawiec Żrąc 900mg dziurawca męczyłam się następne 2 lata był w końcu moment że nawet z łóżka nie wstawałam...i wtedy to poszłam do psychiatry. Psychiatra o mało sam nie zemdlał gdy sie dowiedział o moim dotychczasowym leczeniu i przepisał CIPRAMIL 40mg. Po 6 miesiącach zażywania - czarna kurtyna zaczęła opadać a ja nie mogłam powstrzymać łez szczęścia. Gdybym tylko mogła poleciałabym do samych niebios i ucałowała Boga w stopy za to co mi zesłał - tą drugą szansę. Po tym czasie miałam coraz lepszy nastrój, czasem nawet az za dobry. Miałam w sobie jakieś silne uczucie zakochania lub pragnienie bycia zakochanym i chciałam to za wszelką cene gdzieś "ulokować". Obiekt szybko się znalazl gdyż wowczas pracowałam i miałam styczność z dużą ilością ludzi. Owy "ktoś" aczkolwiek zainteresowany mną nie znajdował sie wówczas w fazie HYPOMANII i patrzyl na "te tam" sprawy bardziej "praktycznie". Jakas opatrzność chyba uratowała mnie od wdania sie w przygodę z nim... W zaistnialej sytuacji moja pani doktor zlecila mi mniejsza dawke leku, 20mg. Po 5 tygodniach nastąpił nawrot i to duzo silniejszy niz kiedykolwiek. Bylam po prostu trupem...chodzącym, żywym trupem. Wszystko to co było, cały ten koszmar wrócił ze zdwojoną siłą. Znów zaczęłam brac 40mg dziennie ale bezskutecznie. Po 1,5 roku potwornych męk poszłam kolejny raz do lekarza, tym razem dostałam EFECTIN 300mg + sole Litu wieczorem. Od tego czasu mineło juz 6 miesiecy. Cóż mogę powiedzieć...poprawa jest jednak wciąż żyję za czarną kurtyną, nie jestem szczęśliwa, nie mogę sie uczyć, nie jestem sobą. Opuściłam swojego partnera bo nie mogłam znieść tego, że pełnię non-stop rolę chorej a on mojej niańki. Nie miałam siły już się dłużej zajmować domem, udawać że mam ochotę na seks ani sprzeczać się o nieumyty piec i tłumaczyć się po raz 10.000.000 brakiem odpowiedniej proporcji Serotoniny i Noradrenaliny w mózgu. Nie wiem czy była to dobra decyzja aczkolwiek inaczej zrobic nie umiałam. Wróciłam do domu, tu gdzie się wychowałam, gdzie byłam zawsze szczęśliwa....w jakiejs cichej nadzieji że może tu to szczęście odnajdę kiedyś znowu...hmm...patrze na swoje stare zdjecia...taka roześmiana....pełna marzeń, uczuć i planów....oddałabym wszystko by cofnąć czas... Kochani, nie wiem czy będę umiała Wam pomóc, być może tylko bardziej Was zdołuję choć będę starała się tego nie robić Ale jeśli chcielibyście się o coś spytac, nie wiem....reakcja na leki lub cokolwiek innego...lub po prostu chcielibyście pogadać złapiecie mnie zawsze na GG pod numerem: 11618294 Może macie jakieś refleksje na temat tego co można jeszcze zrobić prócz brania leków i czekania na upragniony powrót do świata żywych. Z utęsknieniem czekam na komentarze od Was. Pozdrawiam Was wszystkich bardzo serdecznie , trzymajcie się Dorota
×