Cześć. Mam 27 lat i urodziłam śliczne, zdrowe dziecko, jednak...nie potrafię się tym cieszyć.
Wszystko zaczęło się, gdy zaszłam w ciąże. Nagle pojawił się lęk. Jak sobie poradzę, a następnie "Boże, a co jeśli dziecko będzie chore?". To było tak silne, nie umiałam się cieszyć ciążą. Przed badaniem prenatalnym wymiotowalam z nerwów. Lekarze wciąż mówili, ze jest wszystko w porządku, a ja dalej swoje "a jeśli czegoś nie widzą?jest pełno takich przypadków". Bałam się włączyć telewizor, zeby nie usłyszeć, ze komuś zmarło dziecko itd. Nie umiałam się rozluźnić, wmawialam sobie, ze ja sie zrelaksuje, a cos będzie nie tak i wszystko bedzie moją winą. Bałam się, ze nie donoszę ciąży i wszyscy będą mówić, ze to moja wina. Bałam się, ze przy porodzie będą komplikacje i będzie najgorsze... po porodzie jest gorzej. boję się wyjść z dzieckiem z domu, zeby nie zachorowalo. Boje się, gdy ktoś go dotyka, nosi, ze czymś go zarazi/upusci. W każdym miejscu mojego domu są żele antybakteryjne, tre i tre własne ręce, zeby bezpiecznie trzymać dziecko. Cały czas piore jego rzeczy, kilka razy dziennie myje podłogę i sprzątam, zeby było czysto,gdy się bawi. Cały czas przyglądam się dziecku, czy nie ma dziwnych zmian skórnych itd. Nie wiem jak go ubrać, boję się, ze wszystko robię źle, ze będzie mu albo za zimno albo za ciepło. Boję się, ze nie zauważe choroby/przeziębienia. Ze źle go noszę, przutulam. cały czas żyje w lęku. nie chcę wychować jakiegoś hipochondryka, ale nie umiem nad tym zapanować. Chcę cieszyć się macierzyństwem