Nastepny dzien mija a ja myslalam ze bedzie lepiej ale nie jest.Moj stan sie pogarsza,nie wiem co mam ze soba zrobic,dlaczego czlowiek jest skazany na niepowodzenia. Nie umiem byc twarda i sie zebtac w garsc.Nie mam motywacji zeby isc do lekarza a wiem ze musze bo bedzie coraz gorzej.Boje sie wszystkiego,dziwne uczucie bo kiedys go nie mialam,to jest takie obce,takie jak bym czula ze stanie sie cos tak strasznego ze ucierpia wszyscy moi bliscy,nie wiem moze to jest to ze coraz czesciej mysle o samobojstwie ale czy to jest wyjscie?Czy mam odwage nie wiem a jak sie nie uda,to co bede kaleka albo wyladuje w psychiatryku i legnie wszystko w gruzach.Wiem ze ludzie maja gorzej maja rozne problemy i tez cierpia psychicznie,ale jakos z tego wychodza i zyja i sa normalni,nie pamietaja juz o zlych czasach.Tylko jaka droge obrac slowa otuchy sa dla mnie na chwile,a potem wraca zle samopoczucie placz,i zle mysli bardzo zle.Boje sie zyc,boje sie jesc,nie jem juz dwa dni no dzisiaj jedna kanapka rano,co to jest,Jestem slaba,kreci mi sie w glowie rece mi sie trzesa,dzwigne cos i mam mroczki przed oczami.Od placzu mam podkrazone oczy,czerwone,smutne.Dzieci patrza na moj stan zaczepiaja mnie do zabawy a ja nie mam ochoty,wiem ze robie im tym krzywde ale kiedy ja nie umiem inaczej.Modle sie co dziennie kilka razy,prosze o sile o wiare o spokoj o wszystko co by mi pomoglo,nie o pieniadze ani dobra materialne,tylko sile abym wytrwala ale ja juz nie umiem nie chce nie moge.Takim mysleniem nic nie wskuram ale nie umiem juz inaczej.Kleska poprostu kleska!!