Witam. Nie wiem od czego zaczac. Mam 28 lat, pracuje, mam meza i synka. Od pewniego czasu dzieje się ze mna cos dziwnego, cos siedzi mi w glowie. Nie za bardzo porafie czerpać radość z zycia, nic mnie specjalnie nie cieszy, często dzień mi się dluzy mimo, że mam co do roboty. Kiedy zbliza się weeken zamiast się w tego powodu cieszyc, że wolne można odpocząć porobić inne rzeczy mnie to raczej matrwi. Kolezanki proponują wspólne wyjscie mi nie zabardzo chce się na nie ijsc, jak już pojde to jestem z nimi ale raczej cialem. Z mezem tez nie za bardzo mam ochote gdziekolwiek wyjść. Budze się rano i mysle o boze jeszcze tyle czasu do wieczora..masakra. W glowie siedzi mi stakie dziwne uczucie..taka blokada..trudno mi to ospisac. Mam tak od jakiego roku...tak przyszlo z dnia na dzien. Np. robie cos, skoncze i patrze, że dopiero minelo tak mało czasu. Nie wiem co się ze mna dzieje, przeraza mnie to, kiedyś tak nie było..Meza kocham a mimo to jakos nie potrzebuje się do niego przytulic, nie potrzebuje jego bliskości, wole jak jestem sama. Proszę o porade, co robić? Czy ja mam depresję? Od porodu minelo już 5 lat.