Skocz do zawartości
Nerwica.com

alutka87

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez alutka87

  1. alutka87

    Depresja objawy

    karolciu...nie możesz tak żyć.... widzę że chodzenie na tę grupę nic ci nie daje, bo po pierwsze robisz to z musu, a po drugie nie wierzysz, że ona może ci w czymś pomóc. Naprawdę, idź do psychiatry, ale indywidualnie. To nie jest normalne to co w tej chwili czujesz, to, że pragniesz śmierci... bo to zwykła wegetacja.... zapewne ta koleżanka której powiedziałaś, że chcesz się zabić zupełnie nie zrozumiała zupełnie twojego problemu, ale dobrze zareagowała. Ja myśle jednak, że Tobie potrzeba leków i porządnej terapii... Zrozum, że możesz z tego wyjść, to będzie trudne, ale musisz chcieć i wierzyć. Przede wszystkim musisz zrozumieć, że to co cię męczy to choroba. Trzymam kciuki za ciebie....... (pechowo ja sama cierpie i trudno mi się zebrać do psychiatry.. ale łatwiej dawać rady niż je sama przyjmować. Ja dużo wiem, dużo rozumiem, znam trochę teorii, ale w praktyce to wszystko mi się sypie.... mam nadzieję, że choć komuś innemu pomogę.... bo nikt nie zasłużył na to, co nam się przytrafiło, nikt zdrowy tego nie rozumie, nie zrozumie i nawet nie jest blisko. Dlatego trzeba z tym walczyć...walczyć o normalność!)
  2. alutka87

    help..

    Ja też miałam podobny problem.... chodziłam jakiś czas do pani psycholog i przyszedł moment w którym musiałam powiadomić o tym rodziców i zabrać na rozmowę z p. psycholog. U mnie w rodzinie panuje "zimno" - nie rozmawia sie na pewne rzeczy, są pomijane, nie ma uczuć ani wsparcia - więc z gór znałam reakcje. Moja mama oczywiście nawet jak coś czuje nie potrafi pokonać własnej bariery okazać cokolwiek, powiedziała więc "chciałaś to se poszłaś" i od razu stwierdziła, że nigdzie nie idzie i nie będzie z nikim gadać. No to nie rozmawiałam z nią potem długie miesiące a psychologa sobie darowałam. Wiem, że to był błąd.... bo dopiero teraz po kilku latach znów zamierzam się leczyć. tym razem dużo mi dała m.in ta strona w zrozumieniu pewnych rzeczy. Mam nadzieję, że Tobie uda się dogadać z rodziną albo pokonać problemy samej.... Ale podejście pani psycholog do sprawy "bez rodziców to nie ma sensu" jest bardzo niepedagogiczne... Bo znasz najlepiej stosunki w rodzinie i skoro wiesz, że nie uda ci się zabrać rodziców na terapie, to pewnie od razu masz uczucie bezsensu..... Pomyśl, że twoje życie a życie rodziców to różne sprawy i że wiecznie z nimi nie będziesz mieszkać. Jeśli problemy masz przez rodzinę to najlepszą metodą byłoby wyprowadzenie się od niej. Choć rozumiem, że z finansowych przyczyn to może być niemożliwe.... Postaraj się kontynuować terapię, chociaż sama, może przyjdzie z czasem moment na "porozmawianie" z rodziną. Przecież nikt nie może być aż tak nieczuły.... Najważniejsze jest to by się nie poddawać
  3. alutka87

    Depresja objawy

    wiesz, ja też tak mam.... są osoby z którymi normalnie rozmawiam ale są też takie wobec których nie umiem się otworzyć...taka nagła blokada, jakbym kij połknęła, pustka w głowie (że właściwie nie ma o czym rozmawiać). Nie potrafię też wypowiadać się na forum klasy itp grup. To bez sensu - wiem , że nie mam czego się bać, wiem, że nikt mnie nie wyśmieje itp ale nie od razu mam taką reakcję lękową (drżenie rąk, czerwienienie się, pustka w głowie) że właśnie nie jestem w stanie za dużo powiedzieć. Byłam z tego powodu u pani psycholog, ale za dużo mi to nie pomogło. Też miałam problem z opowiedzeniem o sobie, więc kazała mi prowadzić dziennik i zapisywać w nim wszystko. Tylko, że niestety nie stwierdziła u mnie żadnej nerwicy , depresji, a ja wtedy byłam za młoda by sama o tym wiedzieć. Bardzo wnikała w moją sytuację rodzinną, tak jakby rozwiązanie pewnego problemu miałoby mnie uleczyć... To nie było to czego oczekiwałam. Dlatego darowałam se to. Teraz po kilku latach znów mam straszny kryzys i już wiem, bez opinii lekarza co mi dolega. Wybieram się do psychiatry, psycholog mi nie pomoże na pewno. A Tobie bym radziła chodzić wpierw indywidualnie do psychologa...nie każdemu służy taka grupowa terapia, bynajmniej nie od razu. i radziłabym też korzystać z notatek skoro na żywo nie potrafisz nic powiedzieć o sobie. A tak będzie łatwiej.A swoją drogą to ta psycholog też niezbyt udana skoro rok nie odzywasz się tam, a ona nie zaproponowała ci innej pomocy, skoro jej potrzebujesz. Albo wybierz się do psychiatry....
  4. wybieram się do psychologa/ psychiatry ale nie mam pojęcia gdzie iść.... może ktoś mi poradzi kogoś w w Olsztynie?? nie chce trafić byle gdzie, bo nie lubię latać po lekarzach, boję się że się zniechęcę zaraz.....
  5. alutka87

    [Olsztyn]

    wybieram się do psychologa/ psychiatry ale nie mam pojęcia gdzie iść.... może ktoś mi poradzi kogoś w w Olsztynie?? nie chce trafić byle gdzie, bo nie lubię latać po lekarzach, boję się że się zniechęcę zaraz.....
  6. Ja też oczywiście tak mam..... nawet jak się dość wcześnie kładę spać (a to rzadko się zdarza bo zazwyczaj wszystko robię by nie iść spać) to i tak nie potrafię się wyspać.... jak nie muszę rano wstać to kręcę się w łóżku do 12-13, oczywiście wcześniej się budzę już zazwyczaj o 5-6. albo i kilka razy. Choć do niedawna myślałam, że za dużo mam na głowie i to dlatego, ale już wiem, że to pewnie depresja....
  7. Ja też wśród znajomych (ale nie przyjaciół) tak mam często, że jeśli się oni do mnie pierwsi nie odezwą, nie zagadają, to ja niezbyt.... bo się czuję taka mała, nieważna, taka szara myszka na którą nie ma co zwracać uwagi....
  8. alutka87

    [Olsztyn]

    Ja też jestem z Olsztyna...jak na razie jestem na etapie wybierania sie do psychiatry... choć sama nie wiem gdzie iść. Chyba spróbuję w poradni studenckiej, może mnie dalej już jakoś skierują. Jakby ktoś mi mógł poradzić to byłabym wdzięczna
  9. Dzieki Wiesz...ja już właśnie przestałam chodzić na zajęcia.... Nie mogę, nie dam rady po prostu dalej.... Na pozór nie mam czasu na naukę, bo pracuję, tak 4 razy w tyg po 8 h ale ja wiem, że czas mam a nawet chęć czasem, tylko zebrać się nie mogę. Bo i tak bym nie dała rady i tak. Wiem, że to bez sensu. A z przyjaciółkami....niby rozmawiałam.... i mi radziły iść.. Ale trudno mi zebrać na tyle siły by się zarejestrować do lekarza, potem iść do psychiatry, tym bardziej, że boję się, że jak pójdę do niego będę miała pustkę w głowie.... chyba, że napiszę co mam do powiedzenia... Ja już byłam kilka lat temu u psychologa, kilka razy, ale to były krótkie wizyty, u "państwowego", w zasadzie nic mi nie dały a tylko potem przez kilka miesięcy nie rozmawiałam z mamą, po tym jak powiedziałam, że poszłam do psychologa a ona na to "chciałaś to se poszłaś". Miałam ją zabrać na rozmowę, ale powiedziała, że nigdzie nie idzie.... I właśnie ten brak wsparcia u rodziny jest najgorszy.... Brak zrozumienia, wolą uważać, że jestem leniem śmierdzącym i wariatką niż zauważyć realny problem.....
  10. Witam, nie wiem w zasadzie od czego zacząć... ale odkąd sięgam pamięcią zawsze było mi źle. Czuję, że powinnam iść do psychologa lub psychiatry ale boję się, brakuje mi odwagi i nie potrafię zebrać siły na to. Dodatkowo mój chłopak uważa, że naczytałam się bzdur na internecie i od razu wynalazłam sobie depresje...Zresztą uważa, że skoro nie miałam takich problemów w domu jak on (alkoholizm) to nie powinnam chyba mieć takich problemów ze sobą. Jestem histeryczką i w ogóle widzę problemy tam gdzie ich nie ma. A jest ze mną tak - od zawsze byłam nieśmiała, tzn do gimnazjum byłam aktywna na lekcjach i było wszystko ok, ale też od gimnazjum zaczęłam mieć problemy z tym. Doszło to tego, że w liceum i teraz, na studiach, miałam paniczny lęk przed publiczną wypowiedzią (drżenie rąk i głosu, pustka w głowie, poczucie , że wszyscy uważają że mówię głupoty itd). Generalnie większych problemów z nowymi znajomościami nie mam, gdy ktoś się pojawia w moim towarzystwie np. Ale jak wchodzę do obcego mi grona jestem tak zblokowana, że nie potrafię nic powiedzieć, nawet śmiać się. Zresztą denerwuję się zawsze jak muszę coś załatwić, iść do jakiegoś sklepu itp. Czuję jakby ktoś od razu miał odebrać negatywne zdanie na mój temat. Ledwo ukończyłam 1,5 semestru na studiach, a teraz biorę dziekankę bo już sobie w ogóle nie radzę (a raczej już jestem tak nastawiona, że nie potrafię, że coś jest ponad moje siły) Tym bardziej, że pracuję. W pracy też miałam duży problem z aklimatyzacją, długo to trwało (np nie rozmawiałam ze starszymi stażem pracownikami, ewentualnie z nowszymi, drżały mi ręce jak przy kimś jadłam posiłek na przerwie itd) Ale już jest dobrze. (choć nieraz zdarzają mi się "blokady umysłu"). Te problemy zapewne przemawiają za nerwicą. Ale zapewne przez tą nieśmiałość nie chce mi się żyć i chyba mam depresje... Bywają gorsze i lepsze dni, ale tak naprawdę nigdy nic nie robię ot tak, bo wszystko ma na celu pokazać mi, że "nie jestem taka zła". Każda randka, spotkanie ze znajomymi, nawet klasówka jest "testem". Choć zazwyczaj dół po jakimś niepowodzeniu jest większy niż radość z jakiegoś powodu. Bo radości jako takiej nie odczuwam. Dobrze jest, jak nie jest źle. Byle jakoś to było, byle przeżyć następny dzień, byle bez żadnej gafy i wpadki. Czuję się zawsze na boku, zawsze ta inna, "smutna" (bo nie mam uśmiechu nigdy ot tak, mój codzienny wyraz twarzy jest co najwyżej obojętny). Gdyby ktoś mi teraz kazał wybrać - umierasz albo do końca życia żyjesz jak teraz, to chyba życia bym nie wybrała...Ja po prostu żyję bo muszę, bo się urodziłam, a nie dlatego, że życie jest cudem. Do wielu rzeczy się zmuszam, do wstania z łóżka najbardziej, kiedyś chętnie wstawałam z samego rana, teraz ciężko mi się zwlec z łóżka przed południem, o ile nie mam do szkoły lub pracy. Po prostu mam uczucie wiecznego bezsensu. Jestem cały czas zmęczona, jakoś mi ciężko się skoncentrować, nie potrafię się uczyć. Jestem płaczliwa. Myślę, że dużo w tym winy mojej rodziny - panuje w niej "chłód". Zawsze byliśmy biedni, ale w uczuciach też niestety. Rodzice mnie wykarmili, ubrali, ale nie wychowali. Od kiedy już przestałam być małym dzieckiem zaczynam postrzegać błędy wychowawcze moich rodziców, czuję złość, że u innych było inaczej, że mnie skrzywdzili bo nie pokazali mi co to słowo kocham itd.... Przepraszam, że tak długo, że tak chaotycznie..... Mam nadzieje, że ktoś to przeczyta i mi poradzi.... Pocieszy.... Mi naprawdę jest źle ze sobą i nienawidzę się i choć dużo myślę o tym i teoretycznie wiem co i jak powinnam zmienić, to teoria to nie wszystko, skoro sie nie umie jej wprowadzić w życie.....
×