witam,
to i ja opiszę swój problem, który zdaje mi się dosyć podobny.
Jesteśmy z żoną 2 lata po ślubie. Ona raz na jakiś czas miewa humory na zasadzie
- "nienawidzę twoich rodziców. robią wszystko by nas skłócić"
- "rozejdźmy się, ja wiem że ty razem z nimi do tego dążysz" (gwoli ścisłości, rozmawiam z rodzicami może raz na miesiąc, zazwyczaj o jakiś bzdurkach)
- miesiąc przed Wielkanocą - "nie zaprosili mnie jeszcze, ja nigdzie nie jadę, jedź sam ja poszukam jakiegoś jajeczka dla bezdomnych i samotnych". ..
- "nigdy nie będziemy nic mieli, bo oni nie zechcą nam pomóc" (dodam, że oboje mamy tyle lat co III RP, zarabiamy razem około 7 tysięcy/miesiąc i mamy dwa samochody warte ca. 20 tysięcy złotych/każdy - wiadomo, milionerami nie jesteśmy ale chciałbym, by każdy żył w takiej "biedzie")
- i tym podobne, jakże miłe sercu i pocieszające wypowiedzi.
jak zapewne mogliście wykoncypować z powyższych wypowiedzi, szanowna ślubna miewa pretensje o to, że rzekomo moi rodzice jej nienawidzą i robią wszystko by nas skłócić. Nie potrafi przyjąć najmniejszej krytyki (ba, nawet za krytykę potrafi uważać sytuację, gdy ktoś ma inne zdanie niż ona). Potrafi robić karczemne awantury u moich rodziców, po czym stwierdza, że to ja sprowokowałem sytuację (bywam porywczy to fakt, lecz przechodzi mi po 2-3minutach).
Moi rodzice mają do żony stosunek neutralny, z naciskiem raczej na pozytywny - inna sprawa, że nie są osobami, które jakoś nadmiernie wyrażają swoje emocje, w przeciwieństwie na przykład do jej dziadków. Cóż, różni są ludzie.
Nie potrafię zrozumieć Jej zachowania. Tego rodzaju wypowiedzi na pewno nigdy nie padły z moich ust w stosunku do rodziców/dziadków żony.
tak swoją drogą dodam mały szczególik, może to w czymś pomoże - w jej domu rodzinnym panował (i panuje nadal) dziwny układ rodzinny - ojciec mieszkał oddzielnie (prowadził mały zakład produkcyjny 30 kilometrów dalej), a matka z babcią i dziadkiem (swoimi rodzicami) wychowywały żonę i jej brata. Wizyty u ojca były raz na tydzień.
co to jest? co ja robię nie tak? Mnie już to wykańcza nerwowo, nie jestem w stanie pracować, czasem nie mam siły wstać z łóżka - ale jestem facetem więc wolę działać niż się zamartwiać.