Ej, ale wzięła mnie nerwówka rejestrując się tutaj ponownie po ponad 2 latach. Boje się tego forum serio, przypomina mi o swoich problemach!
Zobaczcie moją opcję. W listopadzie 2013 r. dowiedziałem się, że CHAD nie jest mi obca (zaburzenia lękowe też). Ryczałem wtedy jak wół. Nie chodziłem na studia, depresja total - normalka. Czym się skończyło?
START: Przełom 2013/2014
Leczenie u psychiatry (branie psychotropów) -> Odstawienie psychotropów i leczenie u psychologa na zaburzenia lękowe -> odstawienie jednego psychologa i zaczęcie bezpłatnej terapii uzależnień od marihuany -> terapia uzależnien od marihuany przeobraziła się w terapię anty amfetaminową -> koniec terapii i bolesne rozstanie się z dziewczyną (koło września 2015 r.) -> grube nadużycie amfetaminy....
Nie biorę amfy przez równe 30 dni i nie paliłem zielska przez równe 26 dni. Za oknem straszna lipa. Od końca 2013 r. moja świadomość znacznie się zwiększyła, to normalne.
Od kilkunastu dni czuję nawrót depresji (miałem zakażenie bakteryjne, które mogło uaktywnić problemy z zaburzeniami afektywnymi). Jestem bardziej maniakalny, niż depresyjny, to z pewnością. Pojawiła się na dłuższą chwilę ta druga opcja i dlatego tu się znowu zarejestrowałem!
Nie wiem co mam ze sobą zrobić. NIE CHCĘ brać antydepresantów, bo czuję się z tym jak gówno. Lubię sport. Niestety jest taka pogoda, że o bieganiu na świeżym powietrzu mogę pomarzyć od paru miesięcy (nie chcę znowu wylądować w łóżku z antybiotykiem na zatoki) - a trening siłowy w domu na dobrą sprawę nie rozwiąże problemów lękowych. Na siłkę nie pójdę na bieżnię, bo wolę być sam (jestem zlękniony i rozdrażniony). Czuję się znowu zamknięty w klatce. Nie wiem czy to efekt abstynencji, a co za tym idzie odzyskanie świadomości.
CZEGO SIĘ BOJE? Odstawiając dragsy depresja będzie towarzyszyła mi o wiele częściej kosztem manii. Powrót do psychoterapeuty jest bez sensu, póki sam nie zacznę pracować w domu. Siedzę u kobiety 1h w ciągu tygodnia, a pozostałe 167h i tak zależy tylko ode mnie. Mam zeszyty pełne notatek, których nie wykorzystywałem. Psychoterapia to cholernie wymagające leczenie (PEŁNE WYRZECZEŃ) i wielu się poddaje. Ja też tak miałem. Nie chce brać szrotu w postaci tabletek, leżą całe opakowania sprzed 2 lat gdzieś na końcu szafki.
JESTEM co raz bardziej CZYSTY (od narko), a świadomość mnie dobija. Czuję się jakbym wracał do punktu "ZERO".
Jednocześnie czuję, że kocham żyć i przezwyciężę swoje problemy psychoterapią, bieganiem, wysiłkiem fizycznym, koncentracją na zainteresowaniach.
Pytanie klucz: Czy, aby nie kocham swojej manii i nie potrafiłbym bez niej żyć? Psychoterapią nie rozwiąże tego problemu, chyba to wiem.