Witam wszystkich. Zdaję sobie sprawę, że wątek dotyczący natręctw pedofilskich był już na tym forum poruszany. Jednak u mnie te natręctwa przeszły ostatnio we wmawianie sobie tego, że zrobiłam coś złego jakiemuś dziecku(w sensie, że je molestowałam). Dobija mnie to tak bardzo, że mam ochotę ze sobą skończyć.
Wydaje mi się, że mam nerwicę natręctw, miałam już kilka różnych faz tego dziadostwa. Kiedyś na przykład wmawiałam sobie, że podpisałam cyrograf i bywało tak, że potrafiłam przeszukać cały pokój, żeby go znaleźć, a potem zniszczyć (sic! ). Oczywiście wiedziałam gdzieś w środku, że to głupota, że nigdy bym tego nie zrobiła, ale wątpliwości były silniejsze (w głębi serca mam nadzieję, że to co teraz przeżywam, to jest to samo). Po którejś spowiedzi mi przeszło, prawie jakby ręką odjął.
Od tego czasu moje natręctwa jakby ucichły aż do teraz. Chociaż jeszcze chciałabym dodać, że te natręctwa pedofilskie też w sumie nie są nowością. Już wcześniej je miałam. Zaczęło się od tego, że kiedyś przeczytałam o jakiejś kobiecie-pedofilu. Zawsze byłam strasznie surowa w swoich osądach dla takich osób. Natomiast sądziłam, że tylko facet może być zdolny do takich obrzydliwości (oczywiście przepraszam za to wszystkich panów na forum, już tak nie myślę ). Wracając do tematu, przeżyłam szok. No i zaczęłam rozmyślać, czy ja w takim razie na pewno nie jestem pedofilem. Oczywiście moja chora psychika mi wmówiła, że przecież mogłabym nim być, bo od zawsze mam zaskakująco dobry kontakt z dziećmi, zawsze chciałam pracować z dziećmi, jakoś tak mnie rozczulały (aż się boję teraz tak myśleć, ale to prawda). Każdy mi zawsze mówił, że mam świetne podejście do dzieci, że one dobrze się czują w moim towarzystwie. No i tak jak mówię, zawsze mnie jakoś tak rozczulały, tyle, że wcześniej myślałam, że to coś podobnego do tego co czują miłośnicy psów, czy kotów na widok szczeniaczka, czy małego kotka. Po przeczytaniu tego artykułu zaczęłam nagle odczuwać coś na kształt podniecenia, które oczywiście mnie przerażało, ale to minęło. Co prawda unikałam kontaktów z dziećmi, zrezygnowałam z "kariery" nauczycielki w podstawówce, ale było w miarę. Oczywiście przy każdym spotkaniu z dzieckiem włączałam tryb kontroli wszystkiego co robię i myślę, i jakoś dawałam radę.
Ostatnio natomiast znowu zaczęłam sobie to wkręcać + zaczęłam się zastanawiać czy nie jestem lesbijką. To drugie natręctwo mi przeszło, ale to dotyczące dzieci mam cały czas. Jak widzę dziecko to już nawet nie zawsze odczuwam "podniecenie" tylko ogromny strach. Zawsze blokuję sobie te myśli związane z dziećmi. Zaczynam gwałtownie myśleć o czymś innych, albo nawet i o seksie, tyle, że zwyczajnym, heteroseksualnym. Jednak powód napisania mojego posta jest jeszcze inny. Mianowicie w tym tygodniu musiałam opiekować się córeczką koleżanki. Oczywiście jak się dowiedziałam, to się przeraziłam, chciałam się jakoś wymigać, bo wiedziałam przez co będę musiała przejść. Nawet rano modliłam się o to, żebym nic tej małej nie zrobiła. Myślałam, że jak się będę kontrolować, to jakoś mi ten dzień minie i będzie ok. Zawsze lubiłam tą dziewczynkę, a ona mnie,nawet jak jest niegrzeczna, to potem, przeprasza, przytula się, jest takim kochanym dzieckiem. No i pamiętam, że w pewnym momencie powiedziała coś co oczywiście mnie rozczuliło, no i ją przytuliłam. No i teraz mam jazdy, że może ja jej wtedy coś zrobiłam. Nie powinnam sobie pozwolić na takie uczucie, nie powinnam się w ogóle zgodzić, na to, żeby się nią opiekować. Teraz jak wychodzę z domu to cały czas boję się, że mogę skrzywdzić jakieś dziecko, omijam szkoły, odwracam twarz od napotkanych dzieci. Jednak po powrocie do domu analizuję to co robiłam jak byłam na zewnątrz, że na pewno coś komuś zrobiłam i chyba zaraz zwariuję. Nie wiem co mam robić. A jak ja zgwałciłam jakieś maleństwo, to przecież już po mnie. Nie będę mogła dłużej żyć z tą świadomości i w ogóle. Jak mam się przekonać czy ja to zrobiłam czy nie? Boję się z tym iść do psychologa, bo nie wiem jak na to zareaguje. Co innego wkręcanie sobie podniecenia, a co innego molestowanie. Przecież to jest karalne... Nie wiem, czy ja naprawdę mogłam to zrobić i teraz tylko wmawiam sobie, że nie pamiętam? Tłumaczę sobie, że gdybym skrzywdziła tą małą to ona by to komuś przecież powiedziała, to mądra dziewczynka. Dodatkowo w moim domu w tym czasie była też babcia i ona by na to z pewnością jakoś zareagowała, ale i tak coś mi mówi, że to zrobiłam. Co mi radzicie? Ja nie chcę krzywdzić nikogo, a już zwłaszcza małych, bezbronnych dzieci .