witam,
szukam pomocy co to może być... by nie zanudzać postaram się opisać wszystko w telegraficznym skrócie.
zaczęło się 28 października 2014 roku. Byłem w bibliotece, nagle miałem uczucie jakbym miał zemdleć, obraz mi się na ułamek sekundy rozjechał. Trochę się wystraszyłem i zacząłem szybko wracać do domu (byłem w innym mieście). Odczuwałem silny niepokój, przyspieszone bicie serca, w pociągu myślałem, że zemdleję, że padnę trupem. Z wielkim trudem dojechałem do domu (myślałem, że to agorafobia) ale w domu wcale nie było lepiej. Cały czas miałem przyspieszone bicie serca, uczucie odrealnienia. Przyspieszyłem wizytę u psychiatry, ledwo do niego dojechałem, w kolejce nie byłem w stanie usiedzieć rozsadzał mnie niepokój olbrzymi niepokój. Wszedłem między pacjentami. Przepisano mi propranolol i doksepinę. Było trochę lepiej. Propranolol pomógł dużo w zakresie bicia serca , już mi tak nie waliło mocno. Przez tydzień większość dnia czułem się w miarę dobrze, choć zawsze była godzina, dwie gdy czułem się gorzej, naprawdę paskudnie i chciałem umrzeć (odrealnienia itd). Bałem się jechać środkami lokomocji, odchodzić od domu.
można pomyśleć, że to agorafobia... też się łudziłem...
najgorszy atak miałem jednak w domu, nie byłem w stanie wstać z łóżka, ogromne napięcie w głowie, chęć zabicia się lub zadzwonienia po pogotowie. trwało to ok. godzinę po czym trochę zelżało.
poszedłem po skierowanie do szpitala psychiatrycznego na oddział zamknięty. Żałowałem strasznie. Ogromne napięcie i ciągłe odrealnienie. Chodziłem od jednego końca szpitala do drugiego, przez całe dnie, nie byłem już w stanie chodzić, ale gdy tylko siadałem na łóżko napięcie w głowie/ niepokój był tak ogromny że musiałem dalej chodzić by je trochę choć zbić.
trafiłem do mojego dawnego psychologa, po pierwszej wizycie była taka poprawa, że w szpitalu mogłem już się położyć i np. poczytać książkę. ale tylko ta pierwsza wizyta pomogła, potem impas. trochę się nawet pogorszyło.
obecna psycholog twierdziła, że to nerwica razem z dwoma psychiatrami. Ale obecnie mówi, że to schizotypowe zaburzenie osobowości.
dla tych co nie mają siły czytać całego postu:
- ogólnie u psychiatry leczę się od 2008 roku
- naprawdę źle jest od 28 października 2014 roku
- przetestowałem już 'trochę' psychotropów różnych. nie pomagają niestety
- aktualnie biorę:
7,5 mg abilify (brałem 30mg bez znaczenia ile biorę)
150mg kwetiapiny o przedłużonym uwalnianiu
60mg paroksetyny
10mg propranololu
doraźnie xanax, estazolam, cloranxen - pomagają tylko w tym sensie , że czuję się po nich senny i mogę przespać najgorsze
- mam ciągłe odrealnienie (to nie derealizacja bo ona trwa max do godziny tak mi powiedział psycholog) i olbrzymie napięcie/niepokój
- mam spięcia w głowie, jakby wyładowania elektryczne w mózgu, nie potrafię tego opisać dobrze
- brałem pridinol bo myśleli, że to akatyzja, też miałem taką nadzieję. niestety to nie to.
- najnowsza diagnoza zaburzenia osobowości schizotypowe
- psychoterapia nie pomaga, czy w moim życiu jest lepiej czy gorzej, nie wpływa to na niepokój/napięcie i odrealnienie w ogóle dlatego psycholog mówi, że to nie nerwicowe
- od 28 października 2014 roku mam też szumy w głowie (słyszę właściwie tylko gdy jest cicho choć czasami są głośniejsze , taki jakby pisk)
- nie mam omamów ani urojeń
pomocy............... nie mam już sił. co to może być, co mogło by mi pomóc, czy ktoś ma podobnie ? ........