witam :)
ja z kolei mam takie pytanie:
Moja psycholog brała ode mnie 80 zł (bo taka jest stawka w jej gabinecie dla studentów). Nigdy o tym nie rozmawiałyśmy, ale czasem myślałam o tym, że gdy skończe studia będę musiała płacić pełną kwotę (120 zł). Tak się złożyło, że chodzę do niej już 1,5 roku i właśnie miesiąc temu się obroniłam. Tak naprawdę nie przyszło mi do głowy by spytać o tą nową cenę i nigdy nie pomyślałam o tym na sesji (chodzi mi o to, że nie unikałam tego tematu albo starałam się o nim nie mówić celowo).
I wczoraj pod koniec sesji psycholog powiedziała, ze musimy porozmawiać o pieniądzach. A ja wtem sobie przypomniałam i mówię, że "a no tak bo to jest 40 zł różnicy". I ona na to "kiedy zamierzałaś zacząć ten temat? ostatnio chciałam już go poruszyć, ale dałam Ci szansę". Więc ja na to, że nigdy nie miałam zamiaru co ją zdziwiło, a ja już byłam zdenerwowana tą sytuacją (poczułam się jakbym chciała ją oszukać na te 40 zł.. I powiedziała do mnie, żebym negocjowała i zawalczyła o siebie. Na co ja, że będę płacić te 120 zł. A ona czy mnie na to stać. Odpowiedziałam, ze owszem jednocześnie myśląc o rzuceniu terapii... ale tego nie powiedziała, że to dla mnie za drogo. Nie będę się targować.. już się totalnie zdenerwowałam. Ona na to, że w gabinecie są bezpieczne warunki i czy jest tak straszna, że nie mogę o tym rozmawiać. Więc ja odpowiedziałam, że jeszcze wyrównanie za listopad. Na co ona, że nie chce nic wstecz, bo tej rozmowy nie było wcześniej i 40 zł to stanowczo za duża różnica, jej propozycja to 100 zł, ponieważ chodzę długo i się znamy.. ja się zgodziłam i oczywiście ze zdenerwowania i niezręczności tej sytuacji rozpłakałam..
Teraz moje pytanie czy nie byłoby normalnym gdyby po prostu na kolejnej sesji z kolei powiedziała "Ania nie jesteś już studentką, musisz mi płacić więcej" a nie zaczęła od pytania Kiedy JA zamierzałam zacząć ten temat, wpędzając mnie w poczucie winy, ze go nie zaczęłam..
Będę wdzięczna za obiektywny komentarz.
pozdrawiam :)