Witajcie,
Od jakiegoś czasu czekałam na terapię indywidualną w jednym miejscu, a że nie chciałam czekać, zaczęłam chodzić w drugim miejscu. Terapeutka, po kilku wizytach, kazała mi się zdecydować, no i wybrałam te drugie miejsce (w zasadzie bez powodu, a decyzję podjęłam chyba impulsywnie). Problem w tym , że na drugi dzień poczułam, że to była zła decyzja. Zadzwoniłam więc, by znów chodzić do niej, ale odpowiedziała, że już ma kogoś na moje miejsce i na razie wstrzymuje kontakt. Dodam też, że mam mieć terapię grupową, a te spotkania indywidualne i tak miały być raz w miesiącu.
Tylko proszę o nie krytykowanie - i tak jest mi głupio.
Nie wiem czy teraz iść do tej pierwszej placówki (tam jeszcze muszę czekać na miejsce) czy czekać aż będę mogła z nią wznowić kontakt. Myślicie że wznowienie kontaktu po tym, jak zerwałam więź jest w ogóle możliwe i ma jakiś sens?
Ona mi nic nie obiecała, więc chyba możliwe, że w ogóle już do niej nie będę mogła pójść, może te "na razie wstrzymuję kontakt" po prostu znaczy "nie" i lepiej, żebym poszła do kogoś innego jednak (terapię grupową będę mieć w międzyczasie)?