Hej. Jestem załamana i wykończona tym co się dzieje.
Mam 22 lata. Chorowałam kiedyś na nerwicę lękową [ od 16 roku życia ], a teraz mam depresję.
Zacznę od tego, że nie mogę spać po nocach. Nie mogę zasnąć do 5-7 nad ranem, nie było to by problemem gdyby nie to, że studiuję. Problemy ze snem mam już bardzo długo, jednak nigdy nie miałam ich aż takich. Wcześniej udawało mi się przespać chociaż 2 godziny w nocy, teraz to za nic nie mogę zasnąć. Przez to mam depresję, bo jak można tak funkcjonować ? Nienawidzę dnia po nieprzespanej nocy, boję się wręcz wychodzić z domu wtedy, ale nie mam wyjścia, bo mam studia, które szczerze mówiąc chyba zawale, bo od początku semestru [ października ] prawię na nie nie chodzę przez brak snu,
Boję się, że zawalę te studia ;(, pierwszy rok jakoś przetrwałam, chociaż było ciężko, bo ciężko cokolwiek zaliczyć/ nauczyć się nie śpiąc normalnie. Już mam duże zaległości, a już i tak 2 lata w plecy mam przez swoje problemy. Nie mogę sobie na to pozwolić, ale ja nie daje rady tam chodzić,
Próbowałam nie spać nic żeby się przestawić, ale to nic nie daje, wytrzymywałam do wieczora, przespałam może 3-4 h i się budziłam, i dalej nie mogłam spać..
Mimo zmęczenia i wycieńczenia nie mogę usnąć...
Np. opiszę wam jeden mój tydzień:
W poniedziałek spałam godzinę, we wtorek mimo zmęczenia nie mogłam usnąć, i spałam 3h, środa podobnie, w czwartek juz 6 h.
Nawet tabletki od psychiatry nie pomagają [ przepisał mi neuroleptyk doraźnie na sen ], do tego biorę antydepresant, ale dopiero 2 tygodnie, więc jeszcze nie zauważyłam poprawy.
Ostatnio nie chodziłam na te zajęcia, bo nad ranem zaczynało mi się kręcić w głowie, i chodziłam spać wtedy.. Teraz własnie tak mam, i mam ochotę znowu nie iść, ale nie mogę sobie na to pozwolić, muszę znowu się męczyć.
Co ja mam robić ? Nienawidzę tego życia!! Staram się o indywidualny tok nauczania, ale ja bym chciała chodzić tam jak normalny człowiek... Pewnie już o mnie gadają, mam tam jedną koleżankę i tylko ona wie o problemie.
W domu nie mam w ogole wsparcia, do tego jestem samotna, mam znajomych przez internet. Na zywo niby też są jacyś, ale oni nie mają kompletnie czasu. Leżę tylko w łóżku, nie mam marzeń, celu, zainteresowań, nic mnie nie cieszy, ale nie potrafię tego zmienić , wręcz jest coraz gorzej.
Z rodzicami praktycznie nie gadam. Ojciec mnie nienawidzi i życzy mi smierci. Matka niby jej zależy, a siedzi w tym swoim pokoju przed tv i nic. Przez tą rodzinę miałam też fobię społeczną, ogólnie czuje się nieporadna życiowo, nie umiem rozmawiać, jestem dziwadłem. Niby nauczyłam się mieć wyjebane w to, ale ostatnio płakałam, bo to jednak boli, że mam takie relacje, a nie inne z " najbliższymi ".
Czuje, że takie życie nie ma sensu. Nienawidzę swojego pokoju, nienawidzę swojego domu, rodziny, i życia. Brak mi już nadziei na lepsze jutro.
Kiedyś byłam uśmiechnięta, miałam wielką wyobraźnię, ciągle się śmiałam, miałam dużo znajomych, a teraz?
Chciałabym normalnie sypiać ;( to rujnuje mi życie. Myślę, że jakbym spała normalnie to większość moich problemów by zniknęła, W nocy mam natłok myśli, i nie umiem tego zastopować, chciałabym wyłączyć myslenie chociaż na chwile.
Sorry, że tak chaotycznie piszę, ale nie za bardzo ogarniam teraz co jest 5.
W sumie nie wiem na co liczę pisząc to, chciałam się tylko wygadać , że jest mi mega ciężko..