Mam już kompletnie dość
Najpierw wmówione hemoroidy, rak jelita, zawały wielokrotnie, wmówiona zakrzepica (badania krwi i wizyta u chirurga naczyniowego obaliły moją teorię), zatory, znów hemoroidy, zapalenie jelita, rak jelita i tak ciągle. Tylko mnie coś zaboli, a już szukam objawów w internecie. Bliscy się denerwują, nie wiedzą jak mi pomóc, ja sama nie potrafię nic z tym zrobić.
Wciąż jestem przekonana, że choruję na coś ciężkiego, ostanę się w szpitalu i niedługo umrę. Panicznie boję się śmierci i wszystkiego co związane ze szpitalami. Wszystko to jakoś zaczęło mnie łapać na początku września tego roku, czyli niedługo, ale już mam dosyć. Najgorsze jest to, że wmawiam sobie choroby ale jednocześnie boję się iść do lekarza, bo jeszcze mi coś wykryje. Ot, głupota.
Nie leczę się na nerwicę, ani na hipochondrię, jednak wydaje mi się, że powinnam w końcu udać się do lekarza, bo brakuje mi sił. Rano jest w porządku, ale gdy przychodzi wieczór - katastrofa. "Choroby" wracają z podwójną siłą, chce mi się płakać.
Może to głupio zabrzmi, ale - robiłam morfologię, D-dimery i CRP jakoś pod koniec września i wszystko było w normie. Czy jest to możliwe, żeby w ciągu dwóch miesięcy coś się zmieniło? Bo aż mnie korci, żeby zrobić morfologię jeszcze raz.