Zatem...hm...od czego by tutaj zacząć?...........może od tego, że ostatnio dość często tu zaglądam i szukam odpowiedzi na pewne moje obawy.
Przyznam sie Wam, że mam za sobą swoją pierwszą wizytę u psychiatry ...TAK! W KOŃCU się przekonałam i nie załuje... mam jakas taką ulgę w sobie, że to zrobiłam i poszłam w koncu...jest we mnie nadzieja, że będzie lepiej. Zresztą od tego tygodnia zażywam lek aciprex w dawce 5mg z perspektywą zwiększenia dawki w 2gim tyg. do 10mg. Powiem tak : SZAŁU NIE MA, ale lekarz mnie informował że tak może być na początku kuracji. Mam sporo pytań odnosnie tego leku, składu, skutków ubocznych ale to raczej już inny wątek. ...
Przyczyną są prawdopodobnie zaburzenia depresyjno - lękowe, przynajmniej taką dostałam informacje zwrotną.
Troche się wystraszyłam, nie powiem...no ale co? w sumie od dłuższego czasu mam wrażenie że sobie nie radzę. Po prostu - sama ze sobą, zwyczajnie. To takie żałosne, to użalanie się nad sobą..tymbardziej, że nie mam AŻ TAK ŹLE, ale to wieczne napięcie, gula w gardle i kołatanie serca, ciągła płaczliwość, zmeczenie, pesymizm, niechęć, totalny brak aktywności.. psuje mi związek i sie wcale nie dziwię... ale co zrobie kiedy to jest silniejsze ode mnie....miałam/ mam sporo stresów..przykrych sytuacji życiowych .. nagła śmierć ojca zmieniająca całkowicie moje plany życiowe , oprócz tego mam bardzo stresującą pracę - o irono! sama motywuje ludzi by poszli m.in. do specjalistów....pracuje w pomocy społecznej. No to sobie wyobraźcie ten codzienny koszmar zakładania na siebie maski osoby pewnej, motywującej, aktywnej....nie mam juz siły, wszystko jest mi obojętne....Ta praca mnie wykańcza. Serio. Nie wytrzymuje napięcia i chyba w dużej mierze przyczniła się do mojego stanu....nie mam co pisać chyba wiecej, bo każdy ma swoją INDYWIDUALNĄ historie...mam jedynie nadzieje że ktoś rozwieje pewne moje wątpliwości...
także tym wesołym akcentem witam Was serdecznie