U mnie to jest bardziej skomplikowany problem bo to jest bardzo specyficzny narkotyk. Nie jakaś amfetamina czy coś. Dzięki niemu się bardzo otworzyłem, rozwiązałem kilka problemów osobistych których na trzeźwo bym prawdopodobnie nigdy nie rozwiązał(chociażby umówienie sie na terapię).Poza tym pierwszy raz od wielu lat spotkanie z rodziną mnie bardzo cieszyły. Zdecydowałem się żyć chwilą i realizować swoje najbardziej szalone marzenia.
Wiem że to dziwnie zabrzmi ale dzięki temu narkotykowi znacząco poprawiłem sobie zdrowie, zacząłem więcej ćwiczyć, zdrowo się odżywiać, wyleczyłem schorzenie których na trzeźwo mi się nie chciało leczyć,
Dlaczego uważam że to jest zgubne podejście?
1. Bo niektórzy na trzeźwo są tacy jak ja pod wpływem. Nie wiem czy to wynika z innego poziomu neuroprzekaźników czy czegoś innego.
2. Narkotyk bardzo uzależnia fizycznie, kiedy się go bierze przez dłuższy czas to objawy odstawienia są koszmarne, potworne lęki przede wszystkim.
3. Narkotyk uzależnia psychicznie, na trzeźwo wydaje mi się że to jedyna rzecz dla której warto żyć. (Zanim go poznałem to w ogóle nie miałem ochoty żyć).
4. Ciągłe problemy z dawkowaniem i ze snem.
Kurde, najgorsze jest to że nie nie zdążę go odstawić przed wizytą u psychologa i będę musiał iść pod wpływem.