Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kornelia09821

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Kornelia09821

  1. Kornelia09821

    Hej

    Mam juz jakis miesiac dla siebie. Nie zajmuje sie synem. Robia to rodzice, a ja jestem zamknieta w pokoju. Nie chce go znowu skrzywdzic. Wiem, ze robie to na inny sposob. Nie ma i nie bedzie mial biologicznej matki, ale mysle ze lepiej w ten sposob niz ma miec matke jak ja.
  2. Kornelia09821

    Hej

    A wierze, ze jak uciekne i poczuje ze nie mam juz nic, to w koncu nabiore odwagi do samobojstwa i tak odnajde spokoj.
  3. Kornelia09821

    Hej

    Nie radze sobie z odrzuceniem bylego faceta. Zwiazek mega toksyczny, brak jakiegokolwiek zrozumienia. Nie jestesmy razem, wydarzylo sie bardzo duzo zlego a na ten moment chce odejsc, bo boje sie "wymienianiem sie" dzieckiem. DROBNOSTKI potrafia wyprowadzic mnie z rownowagi. Ataki paniki, rozpacz, agresja. Boje sie tego ze bede tym gorszym rodzicem. Ze syn w ojcu bedzie widziec boga, a ja bede niepotrzebna. Nie chce zeby dziecko na to patrzylo, nie chce wiecej szkodzic. Potrafilam nawet go uderzyc, bo jego ojciec zrobil cos, co dla mnie wydawalo sie zle. Nie umiem pogodzic sie z naszym rozstaniem, a nawet gdybysmy sie zeszli to nie stworzylabym zdrowego zwiazku. Przykladowo przy klotni on wyjdzie, a ja potrafilabym syna zostawic samego w domu i poleciec za nim. Desperacja. Nie mysle racjonalnie w takich chwilach. Juz chyba w ogole nie mysle racjonalnie. Wszystko widze czarno. Do lekarza nie ide bo jak pisalam, nie mam juz sily. Wiem ze zanim bym z tego wyszla musialabym wiele jeszcze wycierpiec. Posuwam sie do ucieczki zeby nie widziec bylego. Tego jak zabiera syna nie interesujac sie mna przykladowo. Dalszego zycia w nieszczesciu. Bez prawdziwej rodziny o jakiej marzylam i jakiej ja nigdy nie mialam.
  4. Kornelia09821

    Hej

    Mam 20lat. Jestem matka poltora rocznego wspanialego chlopca, ktorego kocham. Od zawsze mialam ze soba jakies problemy, ale od 4 lat zachowuje sie jak kompletna desperatka. Nie jestem w stanie napisac wszystkich istotnych rzeczy. Jakby spojrzec na mnie z boku nie zglebiajac sie, jestem nierozsadna, bez serca, wyrodna matka i DZIECKIEM. Niedojrzala dziewczynka. Nie wiem na co choruje, nie bylam u lekarza. Wszystko doszlo tak daleko, ze zaraz zostawiam wlasne dziecko. Samodestrukcja. Nie robie tego dla swojego szczescia, bo nie wyszalalam sie czy cos. Nie bede szczesliwa, ale nie bede tez szczesliwa tutaj. Robie to glownie dlatego bo mysle, ze to co spotka mnie przy nim za jakis czas, bedzie bolec bardziej niz bycie sobie na dnie ale wlasnie bez tych bolesnych dla mnie obrazow. Jakbym napisala wszystko po imieniu to przeciez.... co ja mam za problemy!? To nie sa problemy... niewazne. Poza tym robie to tez dlatego, ze wiem ze dziecko bedzie mialo przykre dziecinstwo ze mna. Na pewno juz wplynelam zle na jego osobowosc i nie chce robic tego dalej. Powinnam sie leczyc. Mialam ostatnio chwilowke ze przeciez wszystko w moich rekach. Ze mam o co walczyc. Ze przeciez moge byc szczesliwa! Ale ile pracy przede mna. Ile jeszcze tego bolu po drodze do szczescia bym spotkala. Ja juz nie mam sily. Poddaje sie. Co do samobojstwa - probowalam wiele razy, no ale niee... haha. Jestem tchorzem. Chce zejsc na kompletne dno zebym tego przestala sie bac, zebym nie miala juz nic do stracenia. Bedzie latwiej, przynajmniej mam taka nadzieje. I co tu jeszcze robie? Nie wiem... nikt procz samej siebie mi nie pomoze, ale moze trafie na kobiete ktora zostawila swoje dziecko, poslucham jakis intrygujacych historii. Chyba zabijam tylko czas. Moze szukam zrozumienia. Zrozumienie jest przeciez jedna z najwazniejszych rzeczy na swiecie. Bez zrozumienia duzo moze sie zawalic. Taka tam moja mysl.
×