Skocz do zawartości
Nerwica.com

Arelia2015

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Arelia2015

  1. No właśnie cały czas czuję się wykorzystywana. Bo jak by nie patrzeć, gdyby nie moja praca, nie mielibyśmy się nawet gdzie widywać. A on uważa jeszcze, że postępuje szlachetnie chcąc zadbać o rodzinę. Owszem, ja swojej też pomagam, ale nie widzę konieczności mieszkania z nimi do końca życia. Jeszcze mnie wyśmiewa, że nie mam ani honoru ani dumy i że jestem egoistką
  2. Witam, chciałabym trzezwej opinii "ze strony". Spotykam się od 7 miesięcy z mężczyzną , który jest starszy ode mnie na 10 lat. (on ma 32 lata). W pierwszym miesiącu naszego związku była w jego pracy redukcja etatu i nie przedłużyli mu kontraktu. Nie zniechęciło mnie to do kontynuowania relacji, bo nie wiążę miłość z pieniędzmi. Od tamtej pory minęły 6 miesięcy i niestety syt. się nie zmieniła. Niby się w domu dokształca, przygotowuje do rozmów kw. i chodzi na nie regularnie ( ma wyższe mg wykształcenie, doświadczenie i świetnie zna ang). Ta sytuacja zaczyna być uciążliwa, gdyż on mieszka przy rodzinie i jak twierdzi oni nie chcą by żadna dziewczyna go odwiedzała ( mnie nawet nie chcieli poznać ) dlatego spotykamy się regularnie u mnie. Ja sama mam dobrze płatną pracę, ale niestety bardzo nerwową i niestabilną. Problem w tym, że cięzko mi finansowo, gdyż sama wynajmuje mieszkanie w dużym mieście, co jest dużym kosztem, opłacam sama sobie zaoczne studia i leczenie( ze wzgl na problemy zdrowotne). Nie głoduję, ale na plusie też nie jestem, przy czym staram się też pomóc swojej rodzinie. Ja niestety nie mam możliwości wprowadzenia się do matki ( jedynej rodziny, którą mam). Dlatego wiem, że muszę wszystko na siebie ciągnąć. Przytłacza mnie myśl, że gdy stracę pracę to niestety tak dobrze płatnej już nie znajdę i nie będę miała z czego się utrzymać. Dlatego też rozmawiałam z partnerem o tym, by w przyszłości, jak znajdzie pracę, przemysleć wspólne zamieszkanie, bym też się czuła odciążona. Na co on stwierdził, że lepiej nam się rozstać skoro szukam sponsora. A to nie prawda, chcę dalej pracować, za te wszystkie miesiące nie dostałam od niego nic w prezencie, a jak wychodziliśmy gdzieś na miasto płaciliśmy na przemian. Jeszcze dodał, że nawet gdy wyjdzie na prostą, znajdzie dobrą pracę to i tak większość pieniędzy będzie przeznaczał na swój dom (mamy) i rodzinę, bo ponoć im nie starcza (w co też wątpię). Powiedział też, że zamieszkanie ze mną jest ostatnim jego priorytetem w życiu. I w ogóle był bardzo oburzony, że jak to tak śmiem mu zarzucać, że nie pomaga mi gdy mi jest ciężko. Wg niego, mi jako kobiecie powinno być wstyd prosić o jakiekolwiek pieniądze od faceta. A ja uważam, że to jest niesprawidliwe, że ja jedna muszę ciężko pracować byśmy mieli miejsce gdzie się spotykać i rozwijać nasz związek. Najgorsze, że zapowiedział, że ta sytuacja to jeszcze potrwa dłuuugo dłuuugo i że jak mi się nie podoba to na siłę mnie nie trzyma. Poza tym to jest bardzo troskliwym, czułym i kochającym mężczyzną. Nie pije, nie imprezuje, nie awanturuje. Dba o mnie i moje zdrowie. Proszę obiektywnie powiedzieć czy może przesadzam z oczekiwaniami? Czy może też nie warto tracić swojej młodości na kogoś kto nawet nie myśli w przyszłości mieć ze mną nic" wspólnego"? bo jak to inaczej nazwać ? Dziękuję za wysłuchanie, ta sytuacja mnie już załamuje
×